Za łakomstwo można zapłacić zgagą

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Nadziewane różnymi specjałami pączki królowały wczoraj na opolskich stołach. Dietetycy zalecali umiar w jedzeniu.

W cukierni Henryka Kłyska w Czarnowąsach przygotowano wczoraj dziesięciokrotnie więcej pączków niż normalnie. - Zwykle sprzedajemy od sześciuset do ośmiuset sztuk. Dziś jest urwanie głowy. Już nie mamy sił. Powoli kończmy pracę - mówił około godziny piętnastej właściciel cukierni.
Dla jego pracowników tłusty czwartek zaczął się w środę wieczorem. U Tylczyńskich w Opolu smażono pączki już od środowego południa, a załoga pracowała bez przerwy na dwie zmiany. W cukierni-kawiarni "Europa" cukiernicy pojawili się o trzeciej w nocy.
Najwięcej było pączków tradycyjnych, z marmoladą i nadzieniem różanym, lukrowanych lub pudrowanych. Cukiernia "Malik" oferowała też nietypowe: z advocatem, toffi, czekoladą, kawałkami brzoskwini i ananasa.
Najtańsze smażone smakołyki można było kupić za 55 groszy, najdroższe za 1,90 zł. Irena Węcławowicz otwarła sklep godzinę wcześniej niż zwykle.
- Kolejki u nas w tym dniu to już tradycja - śmiała się pani Irena.
Już w środę w jej sklepie firmowym sprzedano tysiąc pączków. Pani Irena szacuje, że wczoraj poszło jakieś cztery tysiące.
- Widać, że społeczeństwo jest uboższe. Kolejka długa, ale każdy bierze po kilka sztuk, symbolicznie, nie tak jak dawniej - dodaje.
W niektórych kawiarniach w centrum miasta do kawy klienci otrzymywali pączka gratis.
- To mój trzeci z kolei. Więcej chyba nie dam rady. A w domu mama pewnie też przygotowała coś słodkiego - mówiła Beata Jaskóła, siedząc przy kawie w "Europie".

- Mimo że pączki są pyszne, szczególnie w tłusty czwartek pamiętajmy o zachowaniu umiaru i zdrowego rozsądku - przestrzegała Krystyna Białek, kierownik sekcji badań żywności i żywienia Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Opolu. Dietetycy przyznają, że ilość zjedzonych pączków zależy przede wszystkim od indywidualnych możliwości organizmu, ale "przedobrzenie" może skończyć się niestrawnością i zgagą.
Zdaniem Krystyny Białek, dwa, trzy pączki to wystarczająca ilość na dopełnienie tradycji.
- Należy pamiętać, że każdy z nich ma około 270 kalorii. Człowiek prowadzący półsiedzący tryb życia potrzebuje około 1800 kalorii dziennie. Łatwo policzyć, że możemy zjeść siedem pączków i nic więcej - wyjaśniała specjalistka od żywienia.
Z jej obliczeń wynika, że tak zwane "spalenie" jednego pączka kosztuje nas czternaście minut wchodzenia po schodach, pół godziny pływania, tyle samo ćwiczenia na siłowni albo ponadgodzinny spacer.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska