Jednym z nich jest Łukasz Madej. - Kiedy starsi koledzy szli na komisję wojskową, wymyślali różne choroby, żeby tylko nie pójść w kamasze - wspomina 19-latek. - Ja postąpiłem odwrotnie: robiłem wszystko, żeby jak najlepiej wypaść przed lekarzami i wojskowymi. Nawet schudłem trochę i nabrałem mięśni na siłowni.
Łukasz chce iść do wojska, ponieważ współczesna armia jawi mu się jako profesjonalna instytucja, gdzie będzie mógł nie tylko służyć ojczyźnie, ale również uczyć się i rozwijać zawodowo. I do tego całkiem nieźle zarabiać. - Wojskowy kontrakt to coś zupełnie innego niż umowa na śmieciówce w firmie, której szef wyciska młodych ludzi jak cytryny, a potem zostawia - podkreśla przyszły rekrut.
Choć obowiązek odbywania zasadniczej służby wojskowej został zawieszony, to sama kwalifikacja jest obowiązkowa. W naszym regionie komisje pracują od lutego, wczoraj procedurę zakończono w Kędzierzynie-Koźlu, za kilka dni rusza ona w powiatach głubczyckim i kluczborskim.
W sumie bierze w niej udział ponad 5 tys. młodych mieszkańców regionu. - W razie zagrożenia państwa musimy mieć kogo powołać do czynnej służby wojskowej. Dlatego podczas kwalifikacji zbieramy informacje o stanie zdrowia fizycznego i psychicznego młodych ludzi pod kątem ich predyspozycji do służby w wojsku - tłumaczy mjr Arkady Smoliński, oficer prasowy Wojskowej Komendy Uzupełnień w Opolu.
Sama procedura przez lata niewiele się zmieniła. Najpierw zakładana lub aktualizowana jest ewidencja wojskowa. Potem lekarze sprawdzają, czy poborowy nie ma wad postawy, badają mu słuch, wzrok i na koniec wbijają do pieczątki kategorię zdrowia. W tym roku wzywani są mężczyźni urodzeni w 1995 roku, a także ci w wieku od 20 do 24 lat, którzy w latach poprzednich się nie stawili. Wezwania dostają także tegoroczne absolwentki szkół medycznych, weterynaryjnych i psychologicznych.
- Mamy obowiązek wzywać kobiety, których zawody mogą okazać się przydatne dla sił zbrojnych. Mowa o psychologach czy pielęgniarkach - mówi major Jarosław Krzemiński, szef wydziału rekrutacji WKU w Kędzierzynie-Koźlu.
Coraz więcej osób przychodzących na kwalifikacje wstępnie deklaruje chęć podjęcia tzw. służby przygotowawczej, która może trwać do 6 miesięcy. W opolskim WKU stosowne deklaracje złożyło 100 młodych ludzi, a 14 już wypełniło konkretne podania.Podobnie jest w dwóch pozostałych komendach uzupełnień na terenie Opolszczyzny. - Zainteresowanie służbą cały czas wzrasta - podkreśla major Krzemiński.
Po skończeniu służby przygotowawczej można się starać o kontrakt w armii zawodowej. Na początek szeregowiec dostaje w niej na rękę 2,3 tysiąca złotych.Może jednak liczyć na mieszkanie służbowe. Zarobki najwyższych stopniem oficerów, czyli pułkownika i komandora, to od 7600 zł do 9400 zł miesięcznie.
Coraz częściej do wojska chcą iść także panie. W Kędzierzynie-Koźlu na kwalifikacjach zjawiło się 10 młodych kobiet. - Połowa z nich zadeklarowała, że chce służyć w armii - mówi mjr Krzemiński.
Dr Tomasz Grzyb ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu potwierdza, że młodych ludzi do wojska ciągną głównie motywacje związane z finansami i stabilnością zatrudnienia. Ale nie wyklucza, że będzie przybywać tych, którzy zdecydują się na służbę z wyższych pobudek. - Przez kilkadziesiąt lat żyliśmy w przeświadczeniu, że pokój w naszym kraju jest czymś danym na zawsze. Wydarzenia na Ukrainie trochę ten spokój zburzyły - przyznaje dr Tomasz Grzyb.
Zmianę myślenia widać także w samym wojsku.Jeszcze do niedawna spoty zachęcające do wstąpienia do armii powoływały się głównie na takie wartości jak honor i ojczyzna. - Teraz podkreśla się, że zagrożone może być nasze bezpieczeństwo. To także może zachęcić do służby - podsumowuje psycholog z SWPS z Wrocławia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?