Za niesprzedane rzeczy listonosz z Opola musi płacić z własnej kieszeni

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Jeden z opolskich pracowników poczty skarży się na swojego pracodawcę. - Dostałem z firmy rzeczy do sprzedaży. Rozliczyłem się z tego, co zostało. Jednak musiałem zapłacić za to z własnej kieszeni - żali się listonosz.

Pół biedy, gdy do rozprowadzenia wśród klientów dostaję płyny do prania, bo jak mi zostaną i muszę za nie zapłacić, to przynajmniej w domu sie przydadzą. Gorzej gdy na przykład nie uda mi się sprzedać kilkudziesięciu kartek pocztowych czy długopisów - kontynuuje pracownik jednego z opolskich oddziałów pocztowych.

Twierdzi, że kilkakrotnie doszło do sytuacji, kiedy z własnej kieszeni musiał zapłacić za to, czego nie udało mu się sprzedać.

- W dodatku tak dzieje się tylko u nas, bo rozmawiałem z kolegami z innych rejonów - dodaje.

Naczelnik opisywanego oddziału nie chciała z nami rozmawiać na ten temat. - Informacje, które przekazał wam pracownik, to bzdury - ucięła.

A jak sprawę komentuje rzecznik prasowy Poczty Polskiej? - czytaj w portalu Strefa Biznesu.

Przeczytaj również na ten temat rozmowę z Romanem Zemankiem, st. specjalistą ds. prawnych z inspektoratu pracy w Opolu: Pracodawcy grozi kara.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska