- Ja go nie zabiłem. To był mój przyjaciel. Powiem jak było - mówił Jan C. przed Sądem Okręgowym w Opolu, gdzie dziś ruszył proces mężczyzny.
Pewne jest, że do zbrodni doszło w nocy z 30 na 31 maja ubiegłego roku w Ściborzycach Wielkich (gm. Kietrz). Zdaniem prokuratury Jan C. zadał koledze cios nożem w lewe ramię, co doprowadziło do wykrwawienia się ofiary. Oskarżony przedstawił sądowi inną wersję zdarzeń.
- Wypiłem szklankę wina na przystanku i straciłem pamięć. Ktoś przyprowadził mnie do domu. W nocy wstałem się wysikać i zobaczyłem, że Helmut leży cały zakrwawiony. Pobiegłem do sąsiadów, żeby zadzwonili po pogotowie i policję - wyjaśniał.
W postępowaniu przygotowawczym oskarżony inaczej przedstawił bieg wydarzeń. - On mnie wkurzył, bo przychodził i kradł mi jedzenie. Wtedy też naszykowałem sobie posiłek, a on wziął kawałek boczku i zaczął go jeść. Później otworzył wino, wypił szklankę i zaczął wymiotować na podłogę. Zdenerwowałem się bardzo i go dziabnąłem tym nożem. Chciałem go postraszyć, a nie zabić - mówił w czasie przesłuchania oskarżony.
Przed sądem Jan C. wycofał się z tego, co wcześniej powiedział. - Byłem wtedy jeszcze pijany i w szoku. Nie miałem okularów, więc nie wiem co czytałem, gdy policjant dał mi zeznania do podpisania - tłumaczył.
Po pytaniu obrońcy oskarżony „przypomniał” sobie, że zeznania zostały na nim wymuszone. - Ten policjant krzyczał, że jak się przyznam, to uniknę kary. Obiecał też, że da mi dwa papierosy. Podpisałem te zeznania, bo co mi zależy - mówił.
To, czy Jan C. zabił musi teraz rozstrzygnąć sąd. Za zabójstwo grozi nawet dożywocie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?