Zabójstwo Dietera Przewdzinga. Sprawca od 5 lat jest na wolności

Radosław Dimitrow
Do dziś nie wiadomo, kto zamordował Dietera Przewdzinga.
Do dziś nie wiadomo, kto zamordował Dietera Przewdzinga. Archiwum
Pięć lat temu nieznany sprawca wszedł do domu Dietera Przewdzinga, burmistrza Zdzieszowic i podciął mu gardło. To nie była przypadkowa śmierć - raczej dokładnie zaplanowana egzekucja.

W dniu swojej śmierci Dieter Przewdzing był pochłonięty sprawami związanymi z organizacją swoich 70. urodzin. Miał je świętować w następnym tygodniu. Ostatnim razem mieszkańcy Krępnej widzieli go ok. godz. 18.00 - wiózł wtedy opał do domu. Ostatni kontakt został natomiast odnotowany dokładnie 18 lutego 2014 r. o 18.38. Dieter Przewdzing chwycił wtedy za komórkę i zadzwonił do swojego znajomego z Tarnowa Opolskiego, prosząc go o numer telefonu do zespołu muzycznego, który miał zagrać na urodzinach. Gdy znajomy oddzwaniał o 18.50 i 19.12, burmistrz już nie odbierał. Prawdopodobnie w tym czasie w jego domu rozgrywał się dramat - zabójca zadał cios nożem lub ostrym narzędziem w taki sposób, by Dieter Przewdzing się wykrwawił.

Ten widok mam ciągle przed oczami. Śni mi się po nocach, wraca w najmniej odpowiednim momencie… Widzę Dietera, który leży w swoim pokoju na podłodze. Wokół niego jest dużo krwi. Odruchowo wołam „Dieter!”, ale on nie daje znaków życia. Podchodzę do niego. Sprawdzam oddech, krążenie. Cisza. Próbuję mu jakoś pomóc, podnieść, ale to wszystko na nic. Widzę, że jest z nim bardzo źle, dlatego wyciągam komórkę i dzwonię po pomoc. Mówię, żeby pilnie przysłali karetkę. W odpowiedzi słyszę w słuchawce, że muszę udzielić mu pierwszej pomocy, że teraz wszystko zależy ode mnie. Mam reanimować go do momentu przyjazdu karetki, więc nachylam się, próbuję wtłoczyć pierwszy wdech. Wtedy usłyszałem świst uciekającego powietrza. Ono uchodziło przez podciętą szyję Dietera. Rana była tak głęboka, że sięgała gardła, tętnicy. Reanimacja nie miała najmniejszego sensu. To są sceny, których nie jestem w stanie wymazać z mojej pamięci. Tym bardziej że Dieter był moim przyjacielem. Znaliśmy się od lat... Ale w ogóle to skąd ma pan mój numer telefonu? Kto go panu dał? Ja od czasu tego morderstwa byłem bardzo ostrożny. Nie rozmawiałem z obcymi na ten temat. Jędrzeja Adamskiego spotykamy w Katowicach, blisko centrum miasta. To jedna z bogatszych dzielnic Katowic, gdzie dobrze sytuowani ludzie mieszkają w schludnych i nowoczesnych domach. O kluczowym świadku dla sprawy zabójstwa Dietera Przewdzinga, możemy napisać jedynie tyle, że jest znanym na Śląsku przedsiębiorcą, związanym z branżą telekomunikacyjną. Na spotkanie nalegamy od blisko dwóch lat. W końcu Adamski decyduje się prze­rwać milczenie. Ale zastrzega, że spotka się tylko na swoich warunkach i w miejscu przez niego wyznaczonym - jest nim jeden z jego domów w Katowicach, w którym jednak Adamski nie mieszka na co dzień. - Wie pan, dlaczego zdecydowałem się mówić? - zagaduje Jędrzej, rozsiadając się w swoim fotelu w przestronnym holu z dużym kominkiem. - Kiedy dwa lata temu doszło do tej całej tragedii, opowiedziałem o wszystkim policji i prokuraturze z najdrobniejszymi szczegółami. Zresztą śledczy przesłuchiwali wtedy praktycznie wszystkich, którzy w ostatnim czasie mieli jakikolwiek kontakt z Dieterem lub mogli cokolwiek wiedzieć. Przesłuchali m.in. moją żonę i całkiem sporą liczbę - w mojej ocenie - przypadkowych osób. Wtedy wszyscy mieliśmy ogromne nadzieje, że prędzej czy później prokuraturze uda się ustalić i zatrzymać mordercę. Ale od tamtej zbrodni minęły właśnie dwa lata, a sprawca wciąż chodzi po wolności. Mam wrażenie, że z każdym dniem maleją szanse na to, że kiedyś poznamy prawdę.

Zabójstwo Dietera Przewdzinga. "To nie była przypadkowa śmierć"

Śledztwo ws. zabójstwa prowadziła Prokuratura Okręgowa w Opolu. Śledczy przesłuchali ponad 200 osób, w tym niektórych kilkukrotnie oraz zorganizowali kilka wizji lokalnych w Krępnej. Zebrali w ten sposób 26 tomów akt. W pewnym momencie śledztwo zyskało międzynarodowy charakter, bo prokuratorzy współpracowali ze swoimi odpowiednikami w Niemczech i na Ukrainie. Nie doprowadziło to jednak do wytypowania sprawcy.

W maju 2018 r. prokuratura zdecydowała o umorzeniu śledztwa z powodu niewykrycia sprawcy.

- Od tego czasu nie pojawiły się nowe informacje lub dowody, które dałyby podstawy do wznowienia śledztwa - mówi Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu.

Bliscy wciąż pamiętają

Wczoraj w kościele św. Ojca Pio w Zdzieszowicach rodzina i bliscy modlili się za Dietera Przewdzinga. Odwiedzili także grób burmistrza na cmentarzu w Żyrowej - paliło się na nim 10 zniczy.

Dzisiaj bliscy zamordowanego wezmą udział w biegu ku pamięci Dietera Przewdzinga. O 16.30 złożą wiązankę i zapalą znicze na grobie burmistrza, odśpiewają „Czarną Madonnę”, a następnie pobiegną do Krępnej, by spotkać się pod obeliskiem upamiętniającym burmistrza Zdzieszowic.

- Zależy nam na tym, by pamięć o nim pozostała wiecznie żywa - deklaruje Piotr Pakosz z NSZZ Solidarność, jeden z organizatorów biegu. - Zapraszamy na bieg wszystkich, którzy znali lub mieli okazję współpracować z Dieterem Przewdzingiem.

- Aż trudno uwierzyć, że Dietera nie ma już z nami 5 lat - przyznaje Józef Swaczyna, starosta strzelecki, a prywatnie znajomy nieżyjącego burmistrza. - Był wybitnym samorządowcem, który miał ogromny autorytet i potrafił sobie zjednywać ludzi. O jego wielkości świadczy chociażby fakt, że rządził w gminie od 40 lat. Nie znam innego samorządowca, który miałby taki staż.

Józef Swaczyna uważa, że upływ czasu nie pomaga w ustaleniu sprawcy. Podobnego zdania jest Ryszard Galla, poseł z ramienia mniejszości niemieckiej, który wcześniej wielokrotnie dopytywał w prokuraturze o postępy w śledztwie.

- Choć śledztwo nie jest już prowadzone, to jednak wciąż wierzę, że kiedyś poznamy sprawcę - mówi Galla. - Nie ma zbrodni doskonałej, a wyjaśnienie tego zabójstwa jest dla policji i prokuratury sprawą ambicjonalną.

Co wydarzyło się 18 lutego 2014 r.

Feralnego wieczora burmistrz Dieter Przewdzing przebywał w swoim domu w Krępnej. Około 19.00 otworzył drzwi nieznanej osobie. Prawdopodobnie nie przeczuwał niczego złego, bo wpuścił swojego oprawcę do środka. W pewnym momencie napastnik chwycił burmistrza i podciął mu gardło, a następnie wyszedł. Z domu nie zginęło nic wartościowego. Ze śladów zabezpieczonych na miejscu przez policję i prokuraturę wynika, że Dieter Przewdzing zdawał sobie sprawę przed śmiercią, że umiera. Próbował tamować krwotok koszulką, ale przy głębokiej ranie szyi było to niemożliwe.

Mniej więcej o godz. 20.00 leżącego w krwi Dietera Przewdzinga znalazł jego dobry przyjaciel - obaj mieli następnego dnia jechać do Poznania na jedną z uczelni. Znajomy próbował reanimować burmistrza, ale na pomoc było już za późno. Lekarz z karetki który przyjechał na miejsce, stwierdził zgon.

W lutym 2014 roku Dieter Przewdzing został brutalnie zamordowany. Ciało burmistrza znaleziono w jego domu w Krępnej pod Zdzieszowicami. - We wtorek (18 lutego) ok. godz. 20.50 dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Krapkowicach został powiadomiony o śmierci mężczyzny - relacjonuje Jarosław Dryszcz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Informacja pochodziła od pogotowia, które przekazało, że znaleziono ciało 71-latka w jego domu.<b><a href="http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20140219/POWIAT04/140219344">Prokuratura: Burmistrz Zdzieszowic został brutalnie zamordowany </a></b>

Te zbrodnie wstrząsnęły Opolszczyzną

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska