Akcja dramatu pt. "Na pełnym morzu" w oryginale rozgrywa się na tratwie pomiędzy trójką mężczyzn, którzy muszą zdecydować, kogo zjeść jako pierwszego. Spektakl, który pokazali studenci III roku animacji społeczno-kulturalnej i zarządzania kulturą na Uniwersytecie Opolskim różnił się jednak od pierwowzoru Sławomira Mrożka.
Wszystko dlatego, że akcja dzieje się u nich w szpitalu psychiatrycznym. - Szpital był nam bliższy, bo sami uważamy się za animatorów zwariowanych - wyjaśnia Sabina Złotorowicz, jedna z aktorów.
Studenci zaznaczają, że nie chcieli kopiować Mrożka dosłownie. Miejscem równie zamkniętym i niekonwencjonalnym jak tratwa wydawał im się właśnie szpital.
- Zamieniając bohaterów akurat na takich, poczuliśmy, że jesteśmy im bliżsi - żartuje Sabina, dodając, że dzięki innowacjom w organizacji zaliczeniowego spektaklu wzięli udział - jako aktorzy i techniczni - wszyscy słuchacze warsztatów twórczych z teatru.
Dr Krystyna Nowak-Wolna, opiekunka warsztatów, była chyba zadowolona: większość studentów zobaczyła w indeksach piątki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?