Pierwsze pół godziny było w wykonaniu jego ekipy dobre, zwłaszcza że już w 9. min zostało udokumentowane golem. Na solową akcję zdecydował się Mateusz Pinkawa i mocno uderzył z woleja.
Bramkarz sparował piłkę, ale pomocnik KS-u dopadł jej raz jeszcze i umieścił w siatce strzałem po ziemi. Potem trwała wyrównana walka.
- W 30. minucie moi zawodnicy stanęli i zaczęło się oblężenie naszej bramki - mówi Agafon. - Kilka razy było gorąco, ale straciliśmy tylko jednego gola, a z opresji wybawił nas gong na przerwę.
Po niej mieliśmy wrócić do gry z początku meczu, ale nic z tego nie wyszło. Orzeł przejął inicjatywę i przeprowadził kilka groźnych akcji zwieńczonych strzałami.
W dwóch przypadkach bramkarza Tomasza Blaszke uratował słupek. Bezradni gospodarze stanęli jednak przed szansą na wygraną.
W doliczonym czasie gry po rzucie wolnym do piłki doszedł Dawid Dziambor, ale piłka po jego uderzeniu zatrzymała się na słupku.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?