Targi nto - nowe

Zaklinacz koni

Zbigniew Marcinkiewicz
Klacz Dalma to jeden z moich ulubionych koni - z dumą prezentuje Jan Sobek.
Klacz Dalma to jeden z moich ulubionych koni - z dumą prezentuje Jan Sobek.
Jan Sobek z Sowina jest człowiekiem łączącym pracę z pasją. Od 6 lat realizuje marzenie z dzieciństwa - prowadzi stadninę.

Pan Janek zamiłowanie do koni odziedziczył po ojcu. Pierwsze zwierzę kupił, gdy miał zaledwie 6 lat. - Pamiętam jak wyprowadzający się z naszej wsi sąsiedzi chcieli sprzedać koniecznie ze swojego dobytku konia. Miałem trochę pieniędzy w dziecinnej skarbonce - wspomina. - No i przyprowadziłem go któregoś wieczoru do domu. Ojciec zachwycony moją obrotnością wyłożył resztę pieniędzy dla dokonania transakcji, a ja byłem najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem.

Później musiał zapomnieć o założeniu własnej stadniny, bo trzeba było zająć się gospodarstwem - schedą po rodzicach. Realizację marzeń rozpoczął dopiero sześć lat temu, gdy kupił zabudowania gospodarcze ze stajnią. Dziś ma stado 15 koni rasy śląskiej, angloarabskiej i kucyków szetlandzkich, które przede wszystkim odwiedzają rodzice z dziećmi z porażeniem mózgowym. Dla nich to doskonała hipoterapia.
Jan Sobek przyznaje, że te zwierzęta mają moc uzdrawiającą. - Gdy w zimie dokuczały mi bóle kręgosłupa, wystarczyła dwugodzinna konna przejażdżka, by dolegliwości zniknęły bez śladu - zapewnia mężczyzna.
Gospodarz z Sowina poświęca codziennie cztery godziny na pracę w swojej stadninie. Zwierzęta są jego najlepszymi przyjaciółmi: - Rozmawiam z nimi jak z ludźmi, nawet zapomniałem o urazie do koni, jakiego nabawiłem się, gdy spadłem i złamałem obojczyk - śmieje się pan Jan. - Szkoda tylko, że żona ich nie toleruje.

Krystyna Sobek przyznaje otwarcie, że nie przepada za pasją męża. Z hodowli koni jednak i ona ma korzyści: - Na gruncie końskiego obornika można wyhodować kolosalne pomidory - uśmiecha się żona pana Jana. - Niektóre odmiany, na przykład "malinówki", osiągają wagę jednego kilograma! Są smaczne i zdrowe.
Małżeństwo z Sowina już od trzydziestu lat realizuje swoje marzenia. Choć są ludźmi zapracowanymi, nie brakuje im czasu i zapału, by rozpoczynać nowe inwestycje.
Pan Jan chciałby powiększyć swoją stadninę. - Mógłbym wtedy otworzyć szkółkę nauki jazdy na koniach - planuje gospodarz. - Chcę także przygotować elegancką bryczkę. Nowożeńcy, którzy nie chcą do ślubu jechać samochodem, tylko stylowym powozem zaprzęgniętym w rumaki, będą mogli go u mnie wypożyczyć.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska