Droga wojewódzka nr 358, zwana także Szosą Sudecką, to bardzo popularna trasa, łącząca górskie kurorty Sudetów: Szklarską Porębę i Świeradów-Zdrój. I jest to faktycznie jedyne połączenie prowadzące przez góry, z którego mogą korzystać kierowcy pomiędzy tymi miastami. A dokładniej rzecz biorąc - mogli, bo od początku września został zamknięty popularny Zakręt Śmierci, położony właśnie na tej drodze. Teraz, by przejechać ze Szklarskiej Poręby do Świeradowa lub w przeciwnym kierunku, trzeba dołożyć około 30 kilometrów i zjechać z gór.
CZYTAJ TEŻ:
Drogowcy z Dolnośląskiej Służby Dróg i Kolei czekali do końca wakacji z rozpoczęciem prac, które spowodowały uciążliwości dla kierowców. Dłużej już nie mogli, bo stan nawierzchni na zakręcie tworzącym niemal 180 stopniowy łuk i dojazdach do niego, był katastrofalny. Drogowcy będą m.in.:
- wzmacniać jego konstrukcję ,
- układać nowe warstwy asfaltu,
- remontować pobocza i przepusty,
- odmulać przydrożne rowy,
- odmalowywać znaki poziome.
Zobacz najnowsze zdjęcia z remontowanego Zakrętu Śmierci - kliknij w link do galerii poniżej
Prac do wykonania jest sporo, a czasu nie ma aż tak wiele, bo roboty mają zakończyć się 23 listopada tego roku. Stąd już w pierwszych kilku dniach robotnicy ostro zabrali się do pracy. Nawieziono kruszywo niezbędne do napraw, zdemontowano część kostki brukowej na poboczach drogi oraz zdjęto asfalt w miejscach, gdzie doszło do głębszych zniszczeń nawierzchni. Zakręt Śmierci przypomina teraz plac budowy. Nie działa budka z jedzeniem i pamiątkami, nieczynny jest parking tuż przy zakręcie, a z dwóch stron obowiązuje zakaz ruchu. Wcześniej kierowcy dowiadują się, że droga, którą jadą jest "ślepa".
Oto mapa objazdu:
Niestety, podczas ostatniego weekendu, wielu z nich nic nie robi sobie z zakazu. Jedni urządzili sobie parking na fragmencie drogi przed miejscem zamknięcia, a jeszcze inni rozsuwali plastikowe separatory, którymi drogowcy zablokowali przejazd i w najlepsze wjeżdżali na zamknięty teren, ignorując znak B-1 czyli zakaz ruchu. Tymczasem ograniczenie, które wprowadza ten znak, opisane jest w kodeksie bardzo krótko i przejrzyście - "zakaz ruchu w obu kierunkach", i jeśli pod znakiem nie znajduje się żadna tabliczka (a tutaj się nie znajduje), nie przewiduje wyjątków.
Na co narażają się beztroscy kierowcy? Otóż kara za to wykroczenie nie jest sprecyzowana w taryfikatorze. Czy to dobrze? Dla kierowcy, który "wjechał pod" taki zakaz i do tego będzie się upierał, że nie widział znaku, albo wymyślał inne historie - to zdecydowanie kiepska informacja. A to dlatego, że kara finansowa jest uznaniowa i policjant może wymierzyć ją w przedziale od 200 zł do nawet 5000 zł. A jeśli kierowca zostawił auto "za zakazem", może być odholowane na jego koszt.
ZOBACZ TAKŻE:
Gdyby policjanci lub straż miejska pojawili się na Zakręcie Śmierci w miniony weekend, nie nadążyliby wystawiać mandatów. Otrzymaliby je nie tylko kierowcy samochodów, ale także motocykliści i rowerzyści, którzy urządzają sobie wycieczki przez teren objęty zakazem. Warto dodać, że w myśl przepisów o ruchu drogowym, znak dotyczy także kolumn pieszych, ale nie obowiązuje już pojedynczych pieszych, którzy nie stanowią kolumny w rozumieniu kodeksu. Stąd też czynne pozostają szlaki przebiegające przez Zakręt Śmierci czy punkt widokowy położony tuż obok niego.
TUTAJ ZNAJDUJE SIĘ SŁYNNY ZAKRĘT ŚMIERCI NA DRODZE ZE SZKLARSKIEJ PORĘBY DO ŚWIERADOWA
ZAKRĘT ŚMIERCI NA DAWNYCH FOTOGRAFIACH: