Zakręt śmierci w Zagwiździu. Zróbcie bariery!

Zakręt wchodzący w skrzyżowanie ulic Łubniańskiej i Lipowej w podopolskim Zagwiździu wygląda jak tysiące podobnych na Opolszczyźnie. Jak mówią mieszkańcy, to tylko pozory. Auta wypadają tam jak z procy, rozbijając okoliczne posesje. Zaczęło się rok temu od zderzenia audi ze stodołą. Rozpędzone auto miało taką moc, że budynek nadawał się tylko do rozbiórki. Jesienią inny wóz wbił się w ścianę domu. Cegły i gruz leżą do dzisiaj, bo właściciele się wyprowadzili. Tymczasem dwa miesiące temu kierowca bmw tak poszalał, że przeleciał przez podwórko, rozbił studnię i uderzył w werandę, która przygniotła auto. Jakby tego było mało w nocy z wtorku na środę, mieszkańcy wsi znowu mieli przymusową pobudkę. Honda civic ścięła barierę mostu i spadła do Budkowiczanki. Kierowca wyszedł cało, ale nie chciał dmuchać w alkomat. Policjanci zabrali go na badanie krwi. Czekają na wynik.

- To cud, że żadnemu z tych kierowców się nic nie stało. Ale tylko patrzeć, jak dojdzie do jakiejś tragedii. Wszystkie wypadki miały miejsce na tym przeklętym naszym wiejskim "zakręcie śmierci" - mówi Krzysztof, którego dom sąsiaduje z posesją, gdzie lądują samochody. - Kierowcy przeważnie jadą na "podwójnym gazie", ale nie brakuje też zwykłych piratów. Mało kto przejmuje się ograniczeniem prędkości do 40 km na godzinę.

Iwona Lauer, właścicielka domu stojącego przy fatalnym zakręcie wciąż boi się o płot i dom. Dla niej ostatni wypadek to najlepszy dowód, że nikt w okolicy nie może czuć się bezpiecznie. "Latających" aut jest więcej, jednak nie każdy zgłasza byle kolizję. Jeśli wóz wypadnie z drogi i zatrzyma się tuż przed płotem, nie robi się z tego afery.

- Powinni tutaj ustawić jakieś solidne bariery zabezpieczające, by zatrzymywały auta, zanim wylecą z drogi na nasze domy - mówi pani Iwona. - A jak widać, są tylko jakieś słupki odblaskowe...

Prowadząca przez Zagwiździe ulica Lipowa wraz z mostkiem na Budkowiczance należy do opolskiego Zarządu Dróg Powiatowych. Drogowcy na chłodno oceniają sytuację. Dla nich w wiejskim zakręcie nie ma niczego szczególnego. Nawet po tylu wypadkach. Wszystkiemu winna jest brawura. Zwłaszcza, że jezdnia niedawno była remontowana i ma równą nawierzchnię.
- Montowanie tam progów zwalniających nie przyniesie efektu - uważa Roman Figura, wicedyrektor ZDP. - Nie stosujemy takich rozwiązań na drogach powiatowych. Natychmiast pojawiłyby się protesty mieszkańców i kierowców, że spowalniamy ruch. Niewykluczone jednak, że w przyszłości zastanowimy się nad barierami ochronnymi na tym zakręcie. Na razie musimy naprawić bariery na moście.

Tymczasem, gdyby drogowcy zasięgnęli języka we wsi, od razu przekonaliby się, że ani bariery ani progi na asfalcie, ludziom wcale nie przeszkadzają.

- Wszystko przecież służy bezpieczeństwu. W końcu może wtedy nasz zakręt przestałby być śmiercionośny. A tak mamy taką skocznię dla kierowców: do Budkowiczanki lub w płoty - podsumowuje Krystian Warzec, sołtys Zagwiździa.