Od 23 lutego nasza drużyna nie gra. Podopieczni Daniela Castellaniego w I rundzie play off w trzech meczach pokonali Politechnikę Warszawa i czekali na półfinałowego rywala. Ten czas wykorzystali na odpoczynek i intensywny trening, zaś zawodnicy, którym zaczęły już doskwierać trudy sezonu, mogli do końca wyleczyć urazy.
To dobrze, bo w pewnym momencie z obozu kędzierzynian zaczynały dochodzić niepokojące wieści. Jeszcze przed turniejem finałowym Pucharu Polski urazu mięśni brzucha doznał atakujący Antonin Rouzier, problemy z kolanem dopadły przyjmującego Michała Ruciaka, zaś środkowy Jurij Gladyr doznał stłuczenia okostnej.
Od początku roku kłopoty z Achillesem miał z kolei środkowy Marcin Możdżonek. W finale PP wszyscy zagrali, ale już w meczach z Politechniką - nie. Rouzier wyleczył kontuzję mięśni brzucha, ale skręcił staw skokowy. Natomiast Gladyr doznał urazu pleców.
- I przerwa bardzo nam się przydała, bo praktycznie wszyscy zawodnicy się wykurowali - informuje drugi trener Zaksy Sebastian Świderski. - Antek wykonuje wszystkie ćwiczenia, atakuje, ale widać braki w treningach i graniu. Jurek jeszcze odczuwa dolegliwość, ale podczas zajęć to my musimy go hamować, bo on zaciska zęby i nie odpuszcza. Niestety, wrócił problem Achillesa Marcina, który dostał domięśniowe zastrzyki.
A przed naszą drużyną niezwykle ważne dwa wyzwania. Jutro zmierzy się w pierwszym meczu półfinałowym z Jastrzębskim Węglem, a za tydzień weźmie udział w turnieju finałowym Ligi Mistrzów.
Czy brak meczowego rytmu nie odbije się na dyspozycji drużyny. Przed rokiem ZAKSA też miała 2-tygodniową przerwę przed starciami półfinałowymi z Resovią, a zespół z Rzeszowa w tym czasie grał dwa mecze w finale Pucharu CEV z Dynamem Moskwa. Ze stolicy Rosji przyjechał do Kędzierzyna i rozbił wypoczęty zespół 3:0.
- To prawda, że nawet najlepszy trening nie zastąpi gry o coś, ale wierzę, że zespół zaprezentuje odpowiedni poziom - dodaje Świderski.