Ułożone na podłodze fantomy niemowlaków i starszaków robiły piorunujące wrażenie. Chyba każdy z 20 uczestników miał przed oczami twarz prawdziwego dziecka, któremu musi udzielić pomocy, dlatego mimika ćwiczących zdradzała stres i niepewność. Płacz jeszcze nigdy nie wywoływał tyle radości, bo był sygnałem od aplikacji sprzężonej z fantomami, że uczestnicy wykonali zadania na wagę życia poprawnie.
- Dzieci do 3 roku życia, a takie mamy pod opieką, wymagają szczególnej uważności, dlatego nasi pracownicy co dwa lata przechodzą specjalistyczne szkolenie z zakresu pierwszej pomocy – mówi Joanna Ratajczak, dyrektor Żłobka nr 4 w Opolu, w którym odbyło się szkolenie. – Wierzymy, że nigdy nie będziemy musieli z tej wiedzy skorzystać, ale bezpieczeństwo małych podopiecznych jest dla nas najważniejsze, dlatego musimy być gotowi na wszystko. Zwłaszcza, że pomysłowość dzieci nie zna granic i każdy rodzić na pewno dobrze o tym wie.
Trenowali na zaawansowanych fantomach
Pomysł, by wyedukować rodziców zrodził się spontanicznie, po jednym ze szkoleń dla personelu żłobka.
– Byliśmy pod wrażeniem, bo instruktorzy skoncentrowali się przede wszystkim na stronie praktycznej. Uznaliśmy, że takie umiejętności powinna mieć każda mama i tata. Rada rodziców sfinansowała szkolenie, dlatego mogliśmy je zaoferować rodzicom za darmo – mówi Joanna Ratajczak. – Szkolenie odbywało się zarówno na fantomach niemowlaków, jak i nieco starszych dzieci. One były tak sugestywne, że u rodziców podczas treningu resuscytacji pojawiała się adrenalina. Mam nadzieję, że w kolejnych latach będziemy mogli zorganizować podobne zajęcia dla kolejnych zainteresowanych.
Ratownicy z pasją
Szkolenie przeprowadziła Fundacja Edures, która wcześniej m.in. edukowała opolskie przedszkolaki z zakresu pierwszej pomocy.
– Jesteśmy pasjonatami, którzy uważają, że kropla drąży skałę. Chcemy dzielić się swoją wiedzą, bo im więcej osób potrafi udzielić pierwszej pomocy, tym wszyscy możemy czuć się bardziej bezpieczni – mówi Łukasz Markiewicz, strażak zawodowy, ratownik medyczny i instruktor. – Prowadzimy płatne szkolenia dla firm, dzięki czemu później za darmo możemy dzielić się wiedzą z przedszkolakami czy strażakami z ochotniczych straży pożarnych.
Do treningu wykorzystują fantomy sprzężone z aplikacją, dzięki czemu szkolący od razu wie, na ile jego działania są skuteczne i co ewentualnie trzeba poprawić.
– Teoria jest ważna, ale w sytuacji stresowej, gdy pojawiają się silne emocje związane z wypadkiem, świadkowie bardzo często wpadają w popłoch i nie potrafią sobie przypomnieć tych zasad – mówi instruktor. – Dlatego my wykorzystujemy pamięć mięśniową. Wychodzimy z założenia, że jeśli nasi kursanci wykonają konkretne czynności, to w razie potrzeby odtworzą je intuicyjnie.
To nie znieczulica, ale strach
To ważne, ponieważ z doświadczenia ratowników medycznych wynika, że świadkowie zdarzenia – jeśli nie reagują – to nie dlatego, że nie chcą, ale dlatego, że boją się pogorszyć sytuację.
– Gdy dochodzi do zatrzymania krążenia, na próbę uratowania człowieka mamy jedynie 4 minuty. Czekając bezczynnie na przyjazd karetki, właściwie skazujemy go na śmierć – mówi Łukasz Markiewicz. – Jeśli nie czujemy się na siłach, by wykonać sztuczne oddychanie, uciskajmy klatkę piersiową. To lepsze niż bezczynność. I nie bójmy się, że połamiemy żebra. Z tym lekarze z pewnością sobie poradzą, o ile damy im szansę na uratowanie poszkodowanego.
Zmiany w prawie o sprzedaży alkoholu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?