Zaopiekuj się mną...

Monika Kluf
Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Kluczborku szuka rodzin lub osób samotnych, które chciałyby stworzyć "pogotowie rodzinne", spełniające funkcję pogotowia opiekuńczego dla dzieci.

Akcja ruszyła wczoraj. Już drukują się plakaty z napisem "podaruj mi miłość i dom rodzinny". - Mamy nadzieję, że uda nam się w ten sposób przemówić do serc mieszkańców powiatu. Ale oprócz tego sami szukamy chętnych - mówi Renata Jażdż-Zaleska, dyrektorka PCPR. - Takie pogotowie jest w powiecie potrzebne, i to od zaraz.
W dwóch istniejących tu domach dziecka - w Bąkowie i Bogacicy - nie ma ani jednego wolnego miejsca. Mimo że w jednym z nich i tak zwiększono już liczbę miejsc o 10.
Pozostaje więc problem, co robić z dziećmi, które na przykład postanowieniem sądu, ze względu na trudną sytuację w rodzinie, muszą być natychmiast umieszczone w placówce opiekuńczej, dopóki ich sytuacja życiowa się nie unormuje. Czyli dopóki nie trafią do domu dziecka lub - co jest rozwiązaniem idealnym - nie znajdzie się dla nich rodziny zastępczej.
Ale skoro w domach dziecka w Bogacicy i Bąkowie miejsc nie ma i nie ma możliwości takiej rodziny zastępczej szybko znaleźć, są zmuszone zostać w patologicznym domu albo pod opieką ludzi, którzy rodziną zastępczą być nie mogą. A to z kolei jest niedopuszczalne.

- Szukamy więc dla nich tzw. placówek przejściowych - mówi Beata Golińska, specjalista pracy socjalnej w PCPR. - Dobrze, jeśli znajdą się na terenie województwa. Ale często szuka się ich także w całej Polsce. Czasem placówki te przyjmą na dłużej, czasem tylko na kilka miesięcy. To fatalne rozwiązanie, bo te dzieci powinny trafić od razu do placówki w swoim powiecie. To ważne, żeby utrzymały jakikolwiek kontakt z biologiczną rodziną.
Ale do tragedii dochodzi wtedy, kiedy trzeba rozdzielić rodzeństwo, bo nie udaje się umieścić ich razem w jednej takiej przejściowej placówce.
- Wtedy nie dość, że tracą dom, rodzinę, to jeszcze tracą siebie - mówi dyrektor Zaleska.
Teraz, na początku roku, jest jeszcze względny spokój, ale najczęściej w połowie roku "nasila się patologia" - jak mówi Beata Golińska.

- Z sądu napływa lawina wyroków. I dochodzi do sytuacji, że nie ma gdzie umieścić 15 dzieci. To są prawdziwe dramaty. Wtedy przekonujemy się, jak bardzo pogotowie rodzinne jest potrzebne.
Takie pogotowie to coś w rodzaju rodziny zastępczej. Mogą ją tworzyć rodziny czy też osoby samotne, niekoniecznie spokrewnione z dziećmi, które przyjmą pod opiekę.
- Wreszcie mielibyśmy co zrobić z dziećmi, dla których nie ma miejsca w placówce opiekuńczej - wyjaśnia dyrektor Zaleska. - Do pogotowia trafiałyby też dzieci doprowadzone przez policję. Mogłyby tam być też umieszczane dzieci na prośbę ośrodka pomocy społecznej czy PCPR, jeśli pracownicy uznają, że wymaga tego sytuacja dziecka. Tyle że potem trzeba niezwłocznie zgłosić to w sądzie. W pogotowiu rodzinnym, pod opieką ciepłych, życzliwych ludzi mogłyby przetrwać czas oczekiwania na decyzje o ich dalszym losie.

Toteż pracownicy PCPR postanowili zwrócić się z apelem do mieszkańców powiatu, którzy chcieliby pomóc tym dzieciom, stając się pogotowiem rodzinnym. Wierzą, że znajdą się ludzie, którzy mają tyle serca i dobrej woli, żeby taką rolę na siebie przyjąć.
Szczegółowych informacji na temat idei pogotowia rodzinnego można zasięgnąć w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie przy ul. Jagiellońskiej 3, parter, lub pod nr. tel. (077) 4142353. Należy kontaktować się bezpośrednio z dyrektor Renatą Jażdż-Zaleską.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska