Zapowiadało się znacznie lepiej, niż się skończyło. Gwardia Opole zakończyła granie w sezonie 2022/23

Paweł Sładek
Paweł Sładek
Gwardia Opole zakończyła sezon 2022/23.
Gwardia Opole zakończyła sezon 2022/23. Wiktor Gumiński
Gwardia Opole zakończyła sezon 2022/23. Było to dziewięć miesięcy pełnych ambicji, walki, ale i rozczarowań. Ostatecznie zespół prowadzony przez Rafała Kuptela oraz Bogumiła Barana zakończył rozgrywki na 10. miejscu.

Po transferach przeprowadzonych na początku zakończonego właśnie sezonu mogło się wydawać, że Gwardia będzie walczyć przynajmniej o lokatę w środku tabeli. Sprowadzenie Noa Zubaca, Antoniego Łangowskiego czy Andrzeja Widomskiego mogło wpływać na wyobraźnie, a przecież lista wzmocnień była dłuższa. Poza tym, że wyżej wymienieni rozgrywający mieli zapewnić drużynie więcej jakości, łączy ich coś jeszcze. Każdy z nich w stosownym czasie doznał kontuzji wykluczającej z gry na dłuższy okres.

Szklana drużyna

Łangowski po raz pierwszy wystąpił pod koniec sezonu (cztery mecze), Zubac nieco wcześniej, bo zdążył wystąpić w 15 spotkaniach, natomiast go również ominęła pierwsza część sezonu. Widomski 25 marca doznał urazu więzadła krzyżowego przedniego i nie wiadomo, kiedy ponownie zobaczymy go na boisku.

A przecież dłuższe lub krótsze absencje dotyczyły również m.in. Jakuba Ałaja, Łukasza Kucharzyka, Michała Milewskiego i Romana Chychykalo. Chyba nie ma zespołu, który miałby ławkę rezerwowych tak szeroką, żeby móc pozwolić sobie na tak wiele zastępstw bez utraty jakości.

Opolski zespół poniekąd słynie ze stawiania na młodzież. Faktem jest jednak to, że przy tak dużych brakach w składzie to niedoświadczeni szczypiorniści muszą brać ciężar na swoje barki, co nie może skończyć się tak samo, gdyby do kontuzji nie doszło. Postacią wyróżniającą się na tle młodych zawodników jest, rzecz jasna, Andrzej Widomski. Reszta jego kolegów „z pola” póki co nie pokazała, że może wciąż odpowiedzialność za grę, gdy bardziej doświadczeni muszą odpocząć.

Ale każdy klub ma tego typu problemy w większym lub mniejszym stopniu, choć nie każdy zmagał się z takimi wahaniami, jak Gwardia. Być może problemem, który powodował sinusoidalną dyspozycję w ramach jednego meczu było zmęczenie podstawowych zawodników. Albo schematy rozegrania akcji stawały się na tyle czytelne, że nie stanowiły większego zagrożenia. Jakikolwiek powód by to nie był, dla opolan byłoby lepiej, gdyby mecze kończyły się w pierwszej połowie.

Początki są dobre, resztę pomińmy

Bardzo dużym problemem opolskiej ekipy było utrzymywanie prowadzenia lub nagły spadek skuteczności w ataku i „ucieczka” rywali. Opolanie niejednokrotnie prowadzili kilkoma bramkami albo rywalizowali „bramka za bramkę”, ale i tak schodzili z parkietu pokonani. Mowa m.in. o meczach:

  • Ostrovia Ostrów Wielkopolski 22:25 (15:10)
  • Ostrovia Ostrów Wielkopolski 26:25 (9:12)
  • Górnik Zabrze 30:24 (13:17)
  • Grupa Azoty Unia Tarnów 27:32 (16:15)
  • Sandra Spa Pogoń Szczecin 35:29 (17:18)
  • TORUS Wybrzeże Gdańsk 29:27 (16:15)
  • TORUS Wybrzeże Gdańsk 23:27 (14:15)

Różne były przyczyny nagłego załamania dyspozycji. Czasami do głosu dochodził bramkarz, jak podczas rywalizacji z Wybrzeżem. Golkiper ekipy z Pomorza Miłosz Wałach był kapitalny podczas rywalizacji z opolską drużyną, pozbawiając jej zwycięstwa! Czasami zawodził pomysł na rozegranie, czytelność akcji i desperackie próby. Z taką kombinacją Gwardziści mierzyli się w wielu meczach. Niemniej bardzo często spotkania opolan były po prostu bardzo wyrównane, a ich rywal absolutnie nie był poza zasięgiem opolskiej drużyny. Jednak nagle coś się załamywało, jak w przypadku starcia z Pogonią.

Zdarzały się też mecze, w których Gwardziści słabo zaprezentowali się po zmianie stron, ale mimo wszystko wygrali. Taki obraz miał miejsce m.in. w starciach z Azotami Puławy (17:12 do przerwy, 27:27 ostatecznie) i Chrobrym Głogów (13:10 do przerwy, 25:23 ostatecznie).

Jednocześnie rzadko kiedy to Gwardia była stroną „odwracającą” losy meczu. Szalone widowisko miało miejsce m.in. w pucharze Polski, gdy opolanie podejmowali gdańskie Wybrzeże. Prowadzili 7:2, na przerwę zeszli przy stanie 12:16, triumfując ostatecznie w rzutach karnych.

W poczynaniach reprezentanta Opolszczyzny można zauważyć pewną tendencję, która w tym momencie może posłużyć jako ciekawostka obrazująca gorszą postawę w drugich połowach spotkań. Gwardia wygrała tylko dwa mecze w zakończonym właśnie sezonie PGNiG Superligi, jeśli była zmuszona do odrabiania strat po dwóch kwadransach (Azoty Puławy 33:32 (17:20); Energa MKS Kalisz 27:24 (12:13)).

Wszelkie trudności i największe obawy (związane ze spadkiem) zostały jednak pokonane, dzięki czemu opolanie początkowo oddalili się od strefy barażowej, a następnie dopełnili formalności, wygrywając z MMTS-em Kwidzyn w ostatnim meczu sezonu. Wysoka wygrana może być niejako nagrodą dla kibiców i samych zawodników. Jedni musieli nieustannie utrzymywać wiarę w swoich ulubieńców i ich dopingować, a drudzy byli zmuszeni pokonać swoje słabości i wyjść naprzeciw pokładanym w nich nadziejom.

Bo Gwardia była drużyną, która mogła przegrać z absolutnie każdym, natomiast z wieloma ekipami z górnej części tabeli było ją stać na podjęcie zaciętego boju, co może być dobrym prognostykiem na przyszłość. O ile plaga urazów lub inne problemy nie zaprzepaszczą podjętych starań.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska