Zasady, które mają chronić seniorów przed koronawirusem, działają często przeciw nim

Robert Lodziński
Robert Lodziński
Zasady, które wprowadzono, by chronić seniorów,  mogą odnieść wprost przeciwny skutek.
Zasady, które wprowadzono, by chronić seniorów, mogą odnieść wprost przeciwny skutek. Fot. Lukasz Kaczanowski/Polska Press
Zaledwie kilka minut przypatrywania się kolejce przed jednym z supermarketów na osiedlu Malinka w Opolu przekonały mnie, że zasady, które wprowadzono, by chronić seniorów, mogą odnieść wprost przeciwny skutek.

Była godziną 9.55 w sobotę. Przed sklepem w kolejce karnie ustawiło się już kilkunastu seniorów. Za pięć minut miały rozpocząć się kolejne dwie godzinny, w których handel miał obsługiwać tylko nasze kochane babcie i dziadków. Akurat w tym przypadku w kolejce były same babcie. Z jednym wyjątkiem. Między nimi ustawił się młody człowiek (ok. 35 lat i bez maseczki na twarzy), który - jak się chwilę potem okazało - nie znał aktualnych zasad bezpieczeństwa.

"Młody" stałby tam między tymi paniami pewnie aż do sklepowego wejścia, gdyby z ratunkiem nie przyszło mu dwóch innych "dżentelmenów", którzy pod marketem zjawili się z nadzieją zakupu i szybkiego uzupełnienia napojów. Ci wdali się w wesołą i - co zaznaczam - bardzo kulturalną rozmowę z dwoma paniami z przodu kolejki. Dowiedzieli się o godzinach dla seniorów, ukłonili się (dobrze, że rączek nie całowali) i poszli w swoja stronę.

Była to normalna przedkoronawirusowa rozmowa. Żadnych środków ostrożności, utrzymywania dwóch metrów odległości, żadnych maseczek na twarzy. Kochane dwie seniorki uśmiały się z lekko wstawionych "dżentelmenów", i pewnie nie zauważyły, że "Młody" dyskretnie też opuścił kolejkę.

Obraz przerażenia domknęła ostatnia pani, która zauważyła wychodzącego ze sklepu znajomego, albo krewnego. Złapała go za łokieć i zaczęła wypytywać o zdrowie poszczególnych członków rodziny. Facet wił się jak piskorz, żeby rozmawiać z nią trzymając głowę wykręconą w drugą stronę.

Kilka minut i trzy obrazki, które pokazują, że seniorzy, którzy przychodzą do sklepów wpadają wprost na tych, od których mieli być izolowani. Pewnie opuszczając w okolicach godziny 12 sklep niejedna starsza pani też spotka znajomą czekającą na wejście i utnie sobie z nią pogawędkę.

Absolutnie nie zamierzam tu nikogo krytykować. Rozumiem potrzebę kontaktu i rozmowy osób starszych, jeszcze bardziej teraz samotnych w swoich czterech ścianach. Może ona być silniejsza od rozsądku.

Godziny dla seniorów są też krytykowane przez izby handlowe - choć te wskazują na jeszcze inne problemy - jak choćby dezorganizację pracy sklepów.

My lubimy często powoływać się na rozwiązanie przyjęte przez Czechów - uważając ich za ludzi chętnie kierujących się zdrowym rozsądkiem. Ci zaś tylko dla seniorów udostępnili pierwsze dwie godziny funkcjonowania sklepów, pewnie wychodząc z założenia, że emeryci to zwykle ranne ptaszki i dzięki temu można zmniejszyć choćby jeden element zagrożenia.

Może z tego rozwiązania warto skorzystać, oczywiście z założeniem, że nie zadowoli ono każdego.

A co do samotności seniorów, to kontaktujmy się z nimi jak najczęściej, rozmawiajmy. A jeśli mamy dzieci, namawiajmy je, by dzwoniły do dziadków. Telefon od wnuczków to jeszcze większa atrakcja dnia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska