Zawód: zasiłkowiec

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Piątkowy wczesny poranek - na korytarzu Ośrodka Pomocy Społecznej w Strzelcach Opolskich pojawiają się pierwsi podopieczni.
Piątkowy wczesny poranek - na korytarzu Ośrodka Pomocy Społecznej w Strzelcach Opolskich pojawiają się pierwsi podopieczni.
Choć daleko nam do państwa opiekuńczego, to znając prawo lub wykorzystując kilka sztuczek, można całkiem nieźle się ustawić i żyć z pieniędzy z "opieki". Opolscy rekordziści wyciągają z ośrodków pomocy społecznej nawet 3 tys. złotych miesięcznie.

Tłumy w piątkowy poranek na korytarzu Ośrodka Pomocy Społecznej w Strzelcach Opolskich to znak, że w mieście trwa dziś dzień targowy. W tym czasie do OPS-u tradycyjnie przychodzi najwięcej osób. Wśród oczekujących na załatwienie spraw jest też pani Alina - młoda bezrobotna matka, która samotnie wychowuje dwójkę dzieci. To stała klientka tego urzędu. Pracownicy doskonale znają jej sytuację. Mimo tego - muszą wypytać ją o kilka szczegółów z życia, a ona musi podpisać stertę dokumentów, żeby w nowym miesiącu dostać wszystkie zasiłki.

- Pani Alina ma dużą wprawę w załatwianiu świadczeń dla swojej rodziny - przyznaje Czesława Krasa, z Ośrodka Pomocy Społecznej w Strzelcach Opolskich. - Wie, co jej się należy i regularnie składa wnioski o dodatkowe zasiłki specjalne, np. na zakup ubrań, żywności itp.

Obrotna klientka OPS-u zdobywa w ten sposób 8 różnych świadczeń, które wypłacane są jej co miesiąc. Dostaje 170 zł z tytułu tego, że jest matką samotnie wychowującą dzieci. 77 zł zasiłku na syna, który chodzi do przedszkola. 106 złotych zasiłku plus 84 zł stypendium socjalnego na syna uczącego się w podstawówce. Do tego dzieci mają opłacane obiady za ok. 150 zł miesięcznie, a cała rodzina korzysta z dodatku mieszkaniowego w wysokości 220 zł.

- Ważną częścią świadczeń są też pieniądze z funduszu alimentacyjnego wypłacane z budżetu państwa - zaznacza Krasa. - Ponieważ były partner pani Aliny nie płaci jej zasądzonych 500 złotych miesięcznie, ten ciężar przejęło na siebie państwo.

Ponadto, gdy szykuje się większy wydatek, obrotna kobieta składa wniosek o zasiłek specjalny - jego wysokość to od 100 do 200 zł i może być wydany np. na zakup ubrań dla dzieci, leków, węgla na zimę itp. W ten sposób, jest w stanie "zarobić" 1,4-1,5 zł miesięcznie. Pani Alina bardzo dobrze opanowała przy tym wszystkie drogi odwoławcze. W przypadku, gdy urzędnicy nie chcą jej przyznać np. zasiłku specjalnego, skarży się na ich decyzję w Samorządowym Kolegium Odwoławczym.

Zasiłek przez całe życie

Piątkowy wczesny poranek - na korytarzu Ośrodka Pomocy Społecznej w Strzelcach Opolskich pojawiają się pierwsi podopieczni.

Moment, w którym znajduje się obecnie pani Alina, z perspektywy przepisów o pomocy społecznej to "trudna sytuacja życiowa", która trwa tymczasowo i należy ją przezwyciężyć (np. gdy ktoś stracił etat).

Drogą do usamodzielnienia jest pomoc z OPS-u i to nie tylko w formie pieniędzy. Urzędnicy zachęcają więc kobietę do szukania pracy i wysyłają ją na kolejne szkolenia. Cały trud jednak na nic. W tym czasie kobieta cały czas korzysta ze wsparcia "opieki", bo przepisy nie precyzują, jak długo mogą trwać tymczasowe trudności życiowe. Urzędnicy przyznają wprost: pieniądze z zasiłków łatwo zdobyć, więc taka pomoc uzależnia.

- Zasada jest taka, że lepiej do tego systemu nie wchodzić, bo jak ktoś raz zakosztuje pomocy, to stąd już nigdy nie wyjdzie - przyznaje Maria Klimowicz, kierownik OPS-u w Strzelcach Opolskich. - Coś w tym chyba jest, bo mamy rodziny, u których uzależnienie od zasiłków sięga trzech pokoleń. Kiedyś po pomoc przychodziła babcia, później matka, a teraz córka.

Urzędnicy nazywają takie przypadki "dziedziczeniem biedy", ale nie ze względu na rzeczywiste problemy finansowe, a podejście dzieci do życia.

- Pociechy pani Aliny z dużym prawdopodobieństwem też będą w przyszłości naszymi klientami - uważa Klimowicz. - To dlatego, że nauczyły się tego od mamy. One nie wiedzą, że pieniądze zarabia się pracą. Wiedzą za to, że żeby je zdobyć - trzeba przyjść raz na jakiś czas do OPS-u i podpisać kilka dokumentów. Ich mama robiła tak przez całe życie, więc one też tak będą robić.

Dochody pani Aliny, choć spore jak na polskie realia, na urzędnikach nie robią większego wrażenia. Niektórzy dostają znacznie więcej. W Krapkowicach rekordziści otrzymują po ok. 3 tys. złotych miesięcznie. Tak jest choćby w przypadku samotnej matki, która wychowuje szóstkę dzieci.

- Mamy kilka rodzin, które mają przyznane tak wysokie świadczenia - tłumaczy Marlena Kornaś, wieloletnia kierownik OPS-u w Krapkowicach. - W niektórych przypadkach rodzice pobierają je i jednocześnie uczciwie pracują. Są też takie rodziny, które utrzymują się tylko z pieniędzy wypłacanych w OPS-ie.

Do pracy by się nie szło

Teoretycznie osoby korzystające z pomocy społecznej są zobowiązane do aktywnego szukania pracy. Zadaniem urzędników z OPS-u jest natomiast mobilizować bezrobotnych do znalezienia etatu. Niektórzy nie chcą jednak pracować, bo wiąże się to z koniecznością porannego wstawania i codziennego wysiłku po minimum 8 godzin. Dla osób, które nigdy nie pracowały, są to obowiązki przekraczające ich siły.

Tu pojawia się kolejna luka w przepisach.

Deklaracja: "ja pracować nie chcę" kończy się natychmiastowym cofnięciem wielu zasiłków. Ale przy odrobinie sprytu i wykorzystaniu kilku sztuczek, można balansować w taki sposób, żeby szukać pracy, ale jej nie dostać.

- Polega to na tym, że takie osoby chodzą na wszystkie kursy i szkolenia, ale w rozmowie z pracodawcą robią wszystko, żeby pokazać się z jak najgorszej strony - tłumaczy Norbert Jaskóła, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Strzelcach Opolskich, który od szefów firm słyszał już dziesiątki opowieści o tym, jak zachowywali się potencjalni kandydaci do pracy.
Jedna z ostatnich rozmów wyglądała tak:

- Od kiedy chciał(a)by pan/pani zacząć pracę? - pyta pracodawca.
- Jak tylko przestanie mnie boleć kręgosłup. Bo wie pan. Ja już tak mam, że jak postoję godzinę, to zaczyna mnie tak boleć, że robi mi się słabo i mdleję. Do tego mam problem z nadciśnieniem - odpowiada pracownik.

Po takim wywodzie szef wpisuje najczęściej pracownikowi, że kwalifikacje pracownika mu nie odpowiadają albo że oferta jest już nieaktualna.

Innym niezawodnym sposobem na odstraszenie pracodawcy jest wypicie piwa przed rozmową kwalifikacyjną. Szef od razu to wyczuje i skreśli pracownika.

- Stałą wymówką jest też brak dojazdu do pracy - dodaje Jaskóła. - Z tego powodu firma logistyczna działająca przy autostradzie A4 miała spore problemy ze znalezieniem rąk do pracy. Choć jest oddalona od Strzelec Opolskich zaledwie o 6 km, to dla niektórych bezrobotnych ta odległość okazała się nie do pokonania.

By zaradzić problemowi, kilka tygodni temu miejscowy PKS uruchomił na prośbę pośredniaka specjalną linię autobusową, która miała zawozić i przywozić kilkudziesięciu pracowników. Dziś autobus już nie kursuje, bo okazało się, że jeździła nim jedna osoba. Reszta pracowników "wykruszyła" się, przedstawiając różne powody, dla których nie mogą pracować - najczęściej to problemy zdrowotne związane z nadciśnieniem. Ażeby wywołać taką dolegliwość, wystarczy przed wizytą u lekarza wypić kilka filiżanek kawy.

O tym, że wśród bezrobotnych jest grupa osób, która ewidentnie nie chce pracować, doskonale wiedzą też pracodawcy. Pod tym względem najtrudniej o pracownika z branży budowlanej.

- Latem, czyli w szczycie sezonu, szukałem pomocników do prostych prac murarskich i miałem z tym spory problem - przyznaje Tomasz Ploch, właściciel firmy budowlanej z Jemielnicy. - Kilku bezrobotnych, którzy zostali skierowani z pośredniaka do pracy, przyszło tylko po to, żebym podbił im zaświadczenie, że dla nich nie ma żadnego zajęcia. Zdarzali się też ludzie, którzy pracowali kilka dni, a po wzięciu zaliczki już nie wracali. O dobrego pracownika jest coraz trudniej.

Wolę na czarno

Nie wszyscy mają tyle "szczęścia", by załapać się na wysoki zasiłek. Pan Janusz ze Strzelec Opolskich dostaje obecnie z OPS-u 676 zł miesięcznie. Za tę sumę nie jest w stanie przeżyć. Ale ta kwota wystarcza mu, żeby kupić sobie podstawowe rzeczy i od czasu do czasu dorobić na czarno jako murarz albo pomagając miejscowemu rolnikowi.

- Taka osoba jak chce, to pracuje, a jak nie chce, to nie robi nic - tłumaczy Maria Klimowicz. - My proponowaliśmy panu Januszowi pracę w ramach robót publicznych przy porządkowaniu alejek w parku. Ale odmówił, tłumacząc, że ma nadciśnienie, choć wcześniej deklarował, że jest zdrowy i może pracować.

Urzędnicy przypuszczają, że pan Janusz po prostu wszystko skalkulował. Przy robotach publicznych zarobiłby 1180 zł miesięcznie, czyli zaledwie 504 zł więcej niż dotychczas, bo musiałby oddać zasiłek. Wyszło więc, że taka praca mu się nie opłaca.

Kilka lat temu w Zawadzkiem urzędnicy przyłapali jednak podopiecznego OPS-u na tym, że woli dorabiać na czarno na gospodarstwie, niż podjąć legalnie pracę. Natychmiastowa decyzja: cofamy mu zasiłek. Ale mężczyzna zaraz na drugi dzień zadeklarował, że pracował tam całymi dniami w zamian za… obiad. Poskarżył się na urzędników do Samorządowego Kolegium Odwoławczego i choć nikt w tę historię nie uwierzył, to trzeba było mu przywrócić wszystkie świadczenia.

Tu zasiłek się nie należy

- W całym systemie pomocy społecznej najbardziej żal mi emerytów - dodaje Marlena Kornaś z krapkowickiego OPS-u. - Niektórzy z nich przez wiele lat ciężko pracowali, licząc, że na starość będą mogli spokojnie żyć. Dostali natomiast emeryturę oscylującą wokół 700-800 złotych. Za taką kwotę z jednej strony trudno godziwie wyżyć. Z drugiej strony osoba, która ma taki dochód nie kwalifikuje się do większości świadczeń. Sytuacja radykalnie zmienia się dopiero, gdy taka osoba trafi do Domu Pomocy Społecznej. Wtedy gmina łoży na jej utrzymanie po 2,5 tys. miesięcznie.

W praktyce emeryci, którzy mają niskie pensje, a jeszcze nie trafili do DPS-u, rzadko ubiegają się o pomoc z "opieki". Choć urzędnicy zawsze ciepło ich przyjmują, jest im po prostu wstyd przychodzić, by prosić o pieniądze. Wolą klepać biedę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska