Targi nto - nowe

Zawsze jestem gotowy do walki

Z Bartoszem Lipcem, szefem ochrony Michała Wiśniewskiego i "Ich Troje", właścicielem Biura Ochrony Artystów, rozmawia Zbigniew Górniak

- Przed kim w Polsce trzeba bronić artystów?
- Jest kilka zagrożeń. Pierwsze to bandyci, którzy wiedzą, ile gwiazdy zarabiają, więc czasem chcą im zabrać a to auto, a to dziecko, żeby domagać się okupu. Drugie zagrożenie to szaleńcy. Ostatnio rzuciliśmy na ziemię faceta, który biegł w stronę Michała z nożyczkami. Trochę głupio wyszło, bo to miały być nożyczki-prezent: były ze srebra, miały wygrawerowany napis... Ale największe niebezpieczeństwo stwarzają fani. Podniecony, nieobliczalny tłum, który chce dotrzeć do gwiazdora i go dotknąć. Pamiętam taki przypadek z Nakła nad Notecią, kiedy tłum ściągnął ze sceny Magdę, byłą wokalistkę "Ich Troje". Nie było w tym złych zamiarów, bo tłum wyrażał w ten sposób sympatię dla Magdy, ale zdjęli ją za sceny za włosy. Wyglądało groźnie, bo każdy chciał trochę Magdy...
- A trochę Michała nie chcieli?
- Jego to chcą jeszcze bardziej. Kiedyś w Bydgoszczy tłum obalił barierki, bo emeryci ochroniarze, którzy mieli je trzymać, odwrócili się, puścili je i sami chcieli od Michała autografy. No i wlała się na Michała fala rozszalałych wielbicielek. Zadyma, ludzie deptali się nawzajem, trzeba było zarządzić ewakuację. Jak widać, czasem trzeba więc chronić gwiazdy przed niefachową ochroną.
- Ochroniarzami-emerytami? Co to znaczy?
- To są ci wszyscy panowie emeryci i renciści wynajmowani przez firmy ochroniarskie, które dzięki temu nie muszą płacić za nich ZUS-u. To porażka - taka ochrona! W Polsce są może cztery, może pięć firm, które naprawdę znają się na ochronie gwiazd i imprez masowych.
- Za jakimi polskimi gwiazdami chodzą ochroniarze z pańskiego biura?
- To tajemnica służbowa. Chce mi pan odbierać chleb?
- To niech pan powie, czy taki ochroniarz gwiazdy musi się do niej dostosowywać ubiorem? Pan na przykład w programie "Jestem, jaki jestem" eksponował swoją złotą biżuterię.
- Tak, ale Michałowi akurat te moje łańcuchy i bransolety się nie podobają, każe mi je zdejmować, gdy gdzieś wychodzimy. On uważa, że to się za bardzo kojarzy z dresiarstwem, z gangsterstwem. Z tego powodu muszę też przy nim chodzić w garniturze. A co do innych gwiazd, to reguła jest taka, że im mniej ważna gwiazda, tym większego chce mieć ochroniarza i bardziej rzucającego się w oczy: garnitur, rozmiary King-Konga, ciemne okulary, słuchaweczka w uchu. Ale taki olbrzym po prostu w świecie show-biznesu przeszkadza gwieździe i jej znajomym. Na imprezkach i bankietach deprymuje, onieśmiela, bo kumple gwiazdy nie wiedzą, jak się mają zachowywać i zachowują się nienaturalnie. Dlatego w show-biznesie trendy są ochroniarze raczej mniejsi, szczupli, bez sterydowej podbudowy. Nie rzucać się w oczy i za wszystko przepraszać - to główna zasada ochroniarza gwiazd estrady.
- Ale wielki goryl to symbol dobrej ochrony.
- Owszem, dobry jest taki ochroniarz, jeszcze jak ma twarz mordercy, ale do innych zadań. Na przykład do ochrony biznesmenów, którzy mają problemy ze Wschodem. Biznesmenów moje biuro też ochrania. Bo tak ogólnie to duży ochroniarz wnerwia.
- Kogo?
- Cwaniaczków, którzy chcą się sprawdzać. Pełno takich w każdej knajpie. Im większy ochroniarz, tym więcej spotyka zaczepek.
- To gangsterzy?
- Raczej buraki. Podlane alkoholem i odważne obecnością kobiet.
- Chcą się siłować na rękę?
- Ależ skąd!!! Od razu do bitki się biorą. Teraz już po knajpach nie ma takich poczciwców, którzy chcieliby się siłować tylko na rękę.
- Pana też zaczepiają?
- Tak, a zwłaszcza po programie z Michałem Wiśniewskim, gdzie pokazałem całej Polsce swą twarz. Ostatnio nawet tu, w Kędzierzynie, gdzie otworzyłem siłownię i solarium, zaczepiał mnie w knajpie jakiś facet. Odgrażał się, bo był z dwoma kobietami, najbardziej zdenerwowało mnie, że krzyczał, że jestem napakowany sterydami. To mnie strasznie denerwuje, bo ja nie biorę żadnego koksu, o proszę, same mięśnie i sadełko. Jak pan widzi, jem teraz naleśnika. Bo na naleśnikach też można zrobić niezłą siłę i sylwetkę. Czasem takiemu natrętnemu wystarczy dać z liścia i siedzi cicho.
- Co znaczy: dać z liścia?
- Uderzyć otwartą dłonią.
- A co to znaczy, kiedy biznesmen ma problemy ze Wschodem?
- Problemy to problemy: wymuszenia, działkowania... Wschód to Wschód: Ukraina, Rosja, Białoruś. Wtedy działa się inaczej, nie czeka się...
- Kto pierwszy bije, ten mocniej bije?
- Tak, ale tylko w sensie przysłowiowym. Bo tak na ogół w takich sprawach nie chodzi o bicie się. W środowisku ochroniarzy gdy ktoś komuś zrobi krzywdę, musi spodziewać się zemsty. Gdyby mnie ktoś uszkodził, zemściłbym się, choćbym miał wyłapywać po kolei. Tacy sami są inni mężczyźni z tej branży. Bo jak człowiek raz da sobie nadmuchać, to jest już jego zawodowy koniec. No więc w takich rozmowach problemowych ze Wschodem trzeba pokazać raczej swoje możliwości, swoje kontakty, swoje układy, znajomości. Bo w pojedynkę nic się w tej branży nie osiągnie, trzeba znać odpowiednich ludzi.
- Co to znaczy odpowiedni ludzie?
- Inni ochroniarze, borowiki, służby mundurowe, półświatek. Moje biuro też ma swój wywiad, swoje kontakty.
- W Opolu też?
- Też. Takie znajomości dużo mi dają. Na przykład często mam cynki, że na jakimś koncercie jest przebrany reporter gazety, której nie lubimy, niech pan nie pyta o tytuł. Te cynki wysyłają nam inni dziennikarze, i ja potem załatwiam im na przykład wywiadzik z Michałem. Przysługa za przysługę.
- Kogo się łatwiej ochrania: biznesmenów czy gwiazdy w rodzaju Michała?
- Biznesmenów. Taki biznesmen, jak mu powiesz: teraz się schyl, teraz połóż w aucie, teraz nie wychodź, teraz poczekaj, to on słucha i ufa. A jak Michałowi mówię: nie wychodź z wozu, bo tam stoi trzydziestu pijanych kolesi i czeka na ciebie, to on wyjdzie.
- Taki nierozsądny?
- Taki wymagający. Mówi: płacę ci, więc się staraj. Przyjeżdżamy gdzieś, a ja do niego: poczekajmy, muszę coś sprawdzić. A on wtedy: miałeś na to czas wcześniej - i nie czeka... Tam, gdzie Michał, tam i ja muszę być. Sam oczywiście nie dałbym rady, mamy dużą grupę, niektórych naszych ochroniarzy nawet nie widać, są w tłumie, udają kogoś innego. Ta praca zresztą często polega na udawaniu: czasem osoba ochraniana nie chce, aby było widać, że ma ochronę. Trzeba wtedy grać jego kumpla, poklepywać po plecach. Albo... żebraka stojącego pod siedzibą firmy ochranianego biznesmena.
- Jakich biznesmenów ochraniało pańskie biuro. Czy tych z listy "Wprost"?
- Co to jest lista "Wprost"?
- Lista najbogatszych Polaków.
- A... Gudzowaty, Kulczyk i cała reszta. Oczywiście, że ci ludzie bywają naszymi klientami.
- Czy mieszkanie z osobą ochranianą jest uciążliwe?
- Z Michałem na przykład mieszka mi się świetnie. Ja już go zresztą ochraniam od 8 lat. A z innymi różnie. Ale takie mieszkanie pomaga potem w pracy, bo znamy lepiej charakter osoby i wiemy, jak się zachowa w chwili zagrożenia. Czy na przykład w jakimś knajpianym sporze ochraniany przez nas człowiek stanie razem z nami do bójki, albo czy w chwili grozy zechce ochraniać ważną teczkę z dokumentami czy raczej będzie wolał chronić siebie. Takie mieszkanie polega na tym, żeby być jak cień. Ja prawie w ogóle nie śpię, mam taki czujny sen. Mały szmer i jestem gotowy do walki. Mama budziła mnie kijem, bo zrywałem się z gotową gardą, a raz nawet niechcący oberwała.
- Najgroźniejsza przygoda? Najśmieszniejsza?
- O biznesowej nie powiem, a show-biznesowa zdarzyła się w Sochaczewie, kiedy rozwścieczeni wcześniejszym koncertem metalowcy chcieli zdemolować scenę, na której był Michał. A najśmieszniejsza? Kiedyś koncertowaliśmy na rynku jakiegoś miasteczka i facet wszedł na latarnię, ściągnął spodnie i gatki, i machał w rytm muzyki przyrodzeniem.
- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska