Zbadają serce każdego nowo narodzonego dziecka

Redakcja
Aurelia Passon, pielęgniarka z oddziału położniczego opolskiego szpitala  bada pulsoksymetrem chłopczyka urodzonego 2 listopada. - Wszystko jest w porządku - ocenia.
Aurelia Passon, pielęgniarka z oddziału położniczego opolskiego szpitala bada pulsoksymetrem chłopczyka urodzonego 2 listopada. - Wszystko jest w porządku - ocenia. Paweł Stauffer
W szpitalach położniczych wprowadzono właśnie obowiązek badania serca u każdego noworodka.

Niektóre poważne wady serca u noworodków wykrywa się dość łatwo, gdyż wskazują na nie kłopoty z oddychaniem, szmery, sinica. Ale mogą one też przebiegać bezobjawowo i ujawnić się dopiero po jakimś czasie, co opóźnia leczenie dziecka. Tymczasem powinno się je rozpocząć jak najwcześniej.

Dlatego, aby skutecznie poprawić opiekę nad noworodkami, minister zdrowia zobowiązał od 19 października br. szpitale ginekologiczno-położnicze do wykonywania badań u wszystkich dzieci zaraz po urodzeniu, aby jak najszybciej wykryć - jeśli taka jest - bezobjawową wadę serca. Podobno w Europie tego typu diagnostykę na tak szeroką skalę wprowadziła przed nami jedynie Szwajcaria.

- To nie jest skomplikowane badanie, przeprowadza się je przy pomocy urządzenia zwanego pulsoksymetrem, które pokazuje, ile jest tlenu i dwutlenku we krwi - wyjaśnia Zofia Kucharska, ordynator Oddziału Noworodków i Wcześniaków Wojewódzkiego Szpitala Ginekologiczno-Położniczego w Opolu. - Jeśli wysycenie tlenem krwi jest za małe, to jest to poważny sygnał, wskazujący na wadę.

Badanie trwa tylko 2 minuty, maleństwo nic nie czuje. Opolski szpital ma aż 7 pulsoksymetrów, ale też rodzi się w nim najwięcej dzieci. - Szybkie wykrycie wady, dzięki takiemu badaniu, pozwala na natychmiastowe skierowanie dziecka na operację - podkreśla dr Zofia Kucharska.- My tego typu diagnostykę prowadziliśmy cały czas, dotąd badaliśmy 2/3 dzieci, a obecnie już wszystkie. Co roku wykrywaliśmy wadę serca u 4-5 noworodków. Ogólnie to niewiele, ale gdy chodzi o uratowanie życia, nie można patrzeć tylko na statystyki.

W opolskim szpitalu badanie pulsoksymetrem przeszedł m.in. malutki Jan Leon, który przyszedł na świat 1 listopada.

- Wynik był pomyślny, z czego się bardzo cieszę - mówi Sabina Różańska, mama chłopczyka. - Jeśli wszystko pójdzie pomyślnie, to wyjdziemy do domu już w niedzielę.

Badanie pulsoksymetrem, urządzeniem na pierwszy rzut oka bardzo prostym, umożliwia wykrycie wady, która rozwija się czasem poza... sercem.

- Mieliśmy taki przypadek siedem lat temu - wspomina Jarosław Bukowski, zastępca ordynatora oddziału noworodków Szpitala Powiatowego w Strzelcach Opolskich. - Wpadliśmy na pomysł, żeby użyć tego aparatu u nowo narodzonej dziewczynki i okazało, że ma ona zwężoną aortę poza sercem. Skierowaliśmy ją natychmiast na operację. Dziś nasza była pacjenta chodzi już do szkoły i ma się dobrze.

Nowe rozporządzenie ministra zdrowia zaleca też promowanie wśród matek karmienie piersią.

- My mamy nawet położną laktacyjną, która przeszła specjalne szkolenie - zaznacza Izabela Marklewicz-Strysz, pielęgniarka naczelna opolskiego szpitala ginekologiczno-położniczego. - Udziela ona porad świeżo upieczonym mamom, wskazuje techniki karmienia, sposoby przystawiania do piersi, pomoc przy sprawdzaniu, czy dziecko się najadło itp.

Najbardziej rewolucyjną zmianą jest jednak wprowadzenie tzw. planu porodu. Przyszła mama powinna go ustalić ze swoim lekarzem w poradni i położną. Taki spisany plan obejmuje m.in. miejsce porodu (szpital, czy dom), kto ma towarzyszyć rodzącej, kto powinien obciąć pępowinę (położna, czy np. ojciec dziecka), w jakiej pozycji kobieta chciałaby rodzić, a nawet jakie warunki powinny być w czasie porodu, np. czy ma być spokój i cisza, czy też powinna grać muzyka.

- Ja chodziłam z mężem do szkoły rodzenia przy opolskim szpitalu, gdzie dostałam na ksero taki plan i potem ustaliliśmy wspólnie odpowiedzi na wszystkie pytania - mówi Sabina Różańska, mama Jana Leona. - Np. zażyczyłam sobie, żeby przy moim porodzie nie było studentów, wybrałam pozycję wygodną dla siebie, a nawet przyniosłam swoją płytę ze spokojną muzyką. Jak przychodzą bóle i moment porodu, to się zapomina o wielu rzeczach, a plan ułatwił wzajemne porozumienie. Położne wiedziały, czego od nich oczekuję. Choć poród trwał 16 godzin, to dobrze go zniosłam.

- Na razie do naszego szpitala z planem porodu przychodzi tylko 50 proc. kobiet - dodaje Izabela Marklewicz-Strysz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska