Zbigniew Boniek: Spokojnie, będzie na czym rozegrać Euro 2012

Archiwum
Archiwum
- Na mistrzostwo chyba nikt nie liczy, ale wyjście polaków z grupy jest realne - Zbigniew Boniek, biznesmen, były wybitny piłkarz, honorowy ambasador Euro 2012.

Równo za rok na Stadionie Narodowym w Warszawie ma się odbyć inauguracyjny mecz mistrzostw Europy. Zdążymy z przygotowaniami?
- Jestem o tym przekonany, podobnie jak o tym, że Euro będzie znakomitą promocją naszego kraju.

- Do niedawna podśmiewaliśmy się z Ukraińców, że ich część mistrzostw będzie się musiała odbyć w Polsce, tymczasem teraz sami mamy poślizgi. Nie niepokoi to pana?
- W Gdańsku są opóźnienia, które można określić mianem żadnych, bo wynikają tylko z faktu, że jak zwykle mamy więcej fantazji niż rozumu. Jeśli ktoś planuje zakończenie budowy stadionu na 4 czerwca, a już 5 chce tam grać mecz międzypaństwowy, to jest niepoważny. Po oddaniu stadionu trzeba na nim zagrać kilka meczów typu żonaci na kawalerów, zobaczyć, jak wszystko funkcjonuje i dopiero za dwa miesiące robić imprezę na 60 tysięcy ludzi.

- W Warszawie na Narodowym przez feralne schody, instalacje elektryczne oraz sanitarne opóźnienie jest być może nawet dziesięciomiesięczne, a to już poważna sprawa.
- Oczywiście, ale każdy nowy stadion ładnie wygląda na makiecie, a realizacja to zupełnie co innego. U nas stadiony w większości, jeśli chodzi o podwykonawców, budują firmy bez takich doświadczeń i dlatego bez komplikacji się nie obejdzie, natomiast nie wydaje mi się, żeby to mogło zagrozić przebiegowi Euro. Jest na tyle dużo czasu, że wszystkie usterki zostaną poprawione, jestem o tym przekonany. To, co poprawić trzeba na już, to promocja samej imprezy. Jak ktoś nie wie, że mistrzostwa odbędą się za rok, to nie dowie się tego ani z billboardów, ani z plakatów, ani z samolotów wymalowanych w barwy i logo Euro 2012. W Londynie od dawna trwa wielka kampania promująca przyszłoroczne igrzyska olimpijskie, bez trudu można kupić gadżety, a u nas na razie nie ma nic. To błąd.

- Nawet jeśli damy radę organizacyjnie, Euro nie będzie udane, jeśli nasza reprezentacja się skompromituje. Tymczasem na razie nawet nie wiadomo, kto w niej zagra.
- Drużyna ma wiele problemów, bo gra same mecze towarzyskie, których wyniki w ogóle nie są miarodajne, a na dodatek ma pan rację, że nie znamy jej trzonu. Konia z rzędem temu, kto wie, jakim bramkarzem, dwoma środkowymi obrońcami, pomocnikami i napastnikiem zagramy. Trener Smuda musi to szybko poukładać, bo czasu na eksperymenty już nie ma.

- Na razie z naszą kadrą jest kiepsko, więc na co realnie możemy liczyć podczas Euro?
- Nasz zespół stać na rozegranie trzech równych i dobrych meczów, co da nam wyjście z grupy. To oczekiwania, które realnie możemy mieć, bo na mistrzostwo chyba nikt nie liczy.

- Co pan czuł, gdy kibole demolowali stadion pańskiej rodzimej Bydgoszczy i jak zapobiec podobnym burdom podczas Euro?
- Żadne nowe przepisy niczego nie zmienią. Zamiast tworzyć kolejne ustawy, trzeba tylko konsekwentnie realizować już istniejące. Dopóki kibole będą tolerowani przez kluby, a policja będzie się ich bać, nic się nie zmieni. Dzisiaj tak niestety jest: każdy klub ma kiboli, ale uważa ich za swoich, więc walczyć chce co najwyżej z chuliganami konkurencji, a to droga donikąd. Trzeba zacząć na poważnie stosować prawo. W Anglii, jak kibic wbiegnie na boisko, płaci 5 tysięcy funtów kary i dostaje dziesięcioletni zakaz wstępu na wszystkie stadiony. A u nas kary są śmieszne, zakazy stadionowe fikcyjne i mamy tego efekty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska