Zbigniew Żurek, BCC: Trzeba zmienić Kodeks pracy

Edyta Hanszke
Zbigniew Żurek, BCC: Trzeba zmienić Kodeks pracyZbigniew Żurek, wiceprezes BCC, minister ds. prawa pracy Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC.
Zbigniew Żurek, BCC: Trzeba zmienić Kodeks pracyZbigniew Żurek, wiceprezes BCC, minister ds. prawa pracy Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC. archiwum bcc
Zbigniew Żurek, wiceprezes BCC, minister ds. prawa pracy Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC gościł w opolskiej loży, gdzie rozmawiał z przedsiębiorcami o zmianach w Kodeksie pracy i uprawienianiach inspekcji pracy.

Przyjechał pan do opolskiej loży, żeby rozmawiać o zmianach w Kodeksie pracy. Na czym miałyby one polegać?

Rozmawiamy raczej o marzeniach pracodawców, żeby zmienić Kodeks pracy, który liczy sobie 40 lat – powstał w czerwcu 1974 r., w czasie socjalizmu za rządów Gierka, kiedy mieliśmy niemal jednego pracodawcę. Chcielibyśmy, żeby powstało nowe prawo i nie chodzi o to, żeby faworyzował on przedsiębiorców, ale żeby przestał udawać, że nie wie o tych wszystkich zmianach, które nastąpiły w stosunkach pracy. Jest np. cała paleta umów cywilno-prawnych, które wychodzą poza kodeks, a nabrały przez te lata zupełnie innego znaczenia. Niekoniecznie muszą być wpisane do kodeksu, ale chcemy, żeby przestały być postrzegane jako gorsze. Bo najprościej mówiąc pozwalają one dokonać wyboru między tym, czy chcemy mieć więcej pieniędzy (z umowy cywilno-prawnej), czy więcej bezpieczeństwa (z umowy kodeksowej). 

Tyle, że ten wybór nie należy zwykle do pracownika i rzadko kiedy jest właśnie tak postawiony. Najczęściej jest to wybór między tym, że albo bierzesz pracę, jaką ci daję, albo nie…
Z moich doświadczeń wynika, że jest i tak, i tak. Ale są też sytuacje, kiedy tego wyboru nie ma z definicji. Np. bileterki w teatrze czy operze pracującej trzy razy w tygodniu po kilka godzin nie zatrudnimy na 1/7 etatu, tylko na umowę-zlecenie czy hydraulika, który usuwa awarie w małej firmie.

Jak Kodeks pracy powinien wyglądać?
Powinien być mniej szczegółowy, bardziej ramowy i dawać możliwość wprowadzania regulacji na niższych szczeblach, np. regionalnym czy branżowym, ale nie na takiej zasadzie jak dziś według której zakładowe czy ponadzakładowe układy zbiorowe nie mogą być dla pracownika mniej korzystne niż zapisane w kodeksie pracy. Czyli mamy ruch w jedną stronę. To jeden z powodów niechęci wielu pracodawców do tworzenia układów zbiorowych, bo oni nic z tego nie mają. Gdyby mogli np. wprowadzać własne, choć mieszczące się w ramach, zasady czasu pracy, oferując za to wyższą stawkę, to byłoby korzystne dla obydwu stron. Dopuśćmy takie rozmowy, a nie rozstrzygajmy wszystkiego na poziomie państwa.

Ale przecież elastyczny czas pracy został już wprowadzony?
To zależy z czyjego punktu widzenia jest on elastyczny. Podam inny przykład zapisów, które powinny zniknąć z Kodeksu pracy a dotyczących zasięgania opinii związków zawodowych w przypadku podjęciu decyzji o zwolnieniu pracownika. Opinia wprawdzie nie jest wiążąca, ale nierzadko ten pracownik zostaje uprzedzony o fakcie i ucieka na chorobowe. To nie dotyczy tylko szeregowych pracowników, ale także dyrektorów czy prezesów. Rozwiązanie tej sytuacji jest proste: pracodawca wręcza wypowiedzenie, zawiadamia o tym związki zawodowe, które mogą przekonać pracodawcę do wycofania go. Niekorzystny dla pracowników jest także 4-letni okres ochronny przed emeryturą, bo jeśli ktoś straci pracę na pół roku przed wejściem w ten okres ochronny, to nie znajdzie nowej. Podobnie z półrocznym okresem ochronnym kobiet w czasie macierzyństwa, Może ta ochrona powinna być większa, ale w zamian za inne korzyści dla pracodawcy. Należałoby ukrócić nadmierne korzystanie ze zwolnień lekarskich, bo za pierwsze 33 dni płaci pracodawca, a większość zwolnień nie trwa dłużej. Gdyby zwiększyć w ich opłacaniu udział ZUS, to wówczas ten byłby bardziej zainteresowany ich kontrolowaniem.       

Jak pan ocenia uprawnienia inspekcji pracy, która narzeka, że są zbyt niskie?
Jeśli prawo egzekwowane jest przez inspekcję roztropnie, to jest ok. Ale specjalny przywilej dla inspektora pracy, dzięki któremu może on wejść do firmy o każdej porze dnia i nocy uważam za nadmierny. Z drugiej strony dziś inspektor, który widzi nieprawidłowości zagrażające życiu lub zdrowiu lub mogące spowodować znaczną szkodę materialną ma prawo wejść w dowolnej porze. Ale inspektor, który ot tak chce przejrzeć książkę bhp, nie powinien mieć do tego prawa. Dalsze poszerzanie uprawnień PIP nie ma sensu.

No ale wtedy sankcjonujemy zabawę w kotka i myszkę, bo np. przepis możliwości rejestracji pracownika do ubezpieczeń społecznych w ciągu 7 dni jest wykorzystywany przez pracodawców i bywa, że podczas kontroli na budowach gros zostało zatrudnionych „wczoraj”. 
I ten przepis powinien zostać zmieniony na korzyść szanowania prawa i utrudnienia działania tym, którzy chcą je wykorzystywać.

Jakie są szanse na wprowadzenie tych zmian właśnie teraz?
Od 0 do 100 procent. Za rok będziemy mieli wybory, w których pewnie wszyscy będą obiecywać zmiany, tylko niekoniecznie jednakowe. Kodeks pracy jest przeregulowany, ma zbyt wiele przepisów meandrujących. Trzeba go zmienić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska