Zbiornik Racibórz Dolny. Jedną wieś trzeba poświęcić

Daniel Polak
Przy domu Alfreda Porwoła z  Nieboczowów wciąż jest wielkie rozlewisko. - Ludzie są coraz bardziej przekonani do tego, że trzeba się wyprowadzić - zapewnia Alfred Porwoła.
Przy domu Alfreda Porwoła z Nieboczowów wciąż jest wielkie rozlewisko. - Ludzie są coraz bardziej przekonani do tego, że trzeba się wyprowadzić - zapewnia Alfred Porwoła. Daniel Polak
Gdyby zbiornik był gotowy, powódź na Opolszczyźnie nie zalałaby tylu miejscowości. Pieniądze na jego budowę już są. Problem w tym, że ludzie z podraciborskich Nieboczowów nie chcieli się dotąd wyprowadzić.

Piątek, godzina 14.00. Po Nieboczowach jeździ jeszcze mnóstwo wozów strażackich. Woda z Odry wylała tu w poniedziałek. Choć od przejścia fali kulminacyjnej minęły już cztery dni, wokół domu Alfreda Porwoła wciąż jest wielkie rozlewisko. Jego gospodarstwo leży na niewielkiej górce. Tylko dlatego zostało zalane do wysokości 30 centymetrów.

- Jak wielu innych mieszkańców, piwnicę miałem pełną wody. Nie jesteśmy tu bezpieczni. Trzeba się wyprowadzać - pan Alfred kiwa głową na pytanie, czy jest gotowy na przeprowadzkę.

Dla 700 mieszkańców wsi to nowa rzeczywistość. Przez lata ludzie z Opolszczyzny i Dolnego Śląska mieli im za złe, że opóźniają budowę zbiornika retencyjnego, który pozwoli zapobiec w przyszłości takim kataklizmom, z jakim mieliśmy do czynienia teraz. Tym razem powódź dotknęła także ich.

- Wielu ludzi zrozumiało, że trzeba przenieść się w inne miejsce - podkreśla Alfred Porwoł.

Sąsiad Leon i jego rodzina mają już nawet wybudowany nowy dom w Lubomi. To wieś, do której mają się wyprowadzić nieboczowianie.

- Wody w naszym starym domu w Nieboczowach mieliśmy pół metra. Mam nadzieję, że to nasza ostatnia powódź, bo jeszcze w tym roku mamy zamiar się stąd wynieść - opowiada Leon.

Dom Leona i jego rodziny prawdopodobnie będzie niedługo wyburzony. Podobnie jak kilka innych budynków, które wcześniej zamieszkiwali sąsiedzi. Do 2015 roku ma tu być dno wielkiego zbiornika.
- Jeden dom stał tu, kolejny tam - gospodarz wskazuje na miejsca, na których rośnie teraz niewysoka trawa. Byli właściciele mają już nowe domy.

Pod koniec rozmowy Leon przestrzega nas jednak, że nie wszyscy mieszkańcy są zadowoleni z faktu, że wieś ma wkrótce przestać istnieć.

- Niektórzy są wkurzeni. Jak im powiecie, że jesteście z Opolszczyzny, to mogą się zdenerwować. Ludzie są źli, że wywieracie na nich presję - ostrzega.

Józef, kolejny mieszkaniec, jest zdania, że ta presja, o której mówił jego sąsiad, ma doprowadzić do tego, że gospodarze pozbędą się domów za bezcen.

- Ja nie sprzedam chałupy i kawałka pola za 200 tysięcy złotych, chociaż wszyscy wkoło chcą, żebyśmy się wyprowadzili stąd jak najszybciej. Co ja za to odszkodowanie kupię potem? Mieszkanie w Raciborzu? Wy, Opolanie, myślicie, że to taka prosta sprawa. Wysiedlić nas i zbudować zbiornik. Ale my te swoje gospodarstwa budowaliśmy całe życie - mówi Józef.

Alfred Porwoł wie, jakie rozwiązanie byłoby uczciwe.

- Niech przyjadą, obejrzą mój dom, a potem postawią taki sam w innym miejscu. Wtedy nie będę miał do nikogo pretensji, że muszę się stąd wyprowadzić i rozpoczynać życie na nowo. W innym miejscu. Tylko po to, by mieszkańcy Opolszczyzny nie bali się powodzi - tłumaczy.

Wykup gruntów pod budowę zbiornika retencyjnego to teraz najważniejszy problem specjalistów z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gliwicach. To właśnie ta instytucja jest odpowiedzialna za zabezpieczenie przeciwpowodziowe w Polsce. Pieniądze na budowę zbiornika są już od dawna. RZGW dostało z tzw. Funduszu Spójności 80 mln euro na rozpoczęcie prac. Unijne pieniądze przyznane zostały na lata 2007-2013. Niewykorzystane w tym okresie - przepadają.

- To mogłoby postawić pod znakiem zapytania tę inwestycję. Wierzę jednak, że tak się nie stanie - przyznaje Andrzej Markowiak z RZGW.

Jego budowa miała ruszyć już trzy lata temu, ale wciąż nie wbito przysłowiowej pierwszej łopaty. Zarząd gospodarki wodnej wykupił dotychczas 90 procent gruntów, na których zostaną usypane wały zbiornika. Idzie to powoli, ponieważ gospodarze żądają 8-10 złotych za metr kw. ziemi. Tymczasem RZGW chce im dać około 4 zł za metr kwadratowy.

Ci, którzy nie godzą się na takie warunki, są wywłaszczani. W sumie zostało złożonych ponad sto wniosków o pozbawianie gospodarzy gruntów w zamian za odszkodowania.

- Większość takich spraw została już załatwiona, do rozpatrzenia pozostało około 30 wniosków - zaznacza Markowiak.

Pozyskiwanie gruntów pod budowę wałów to tylko jeden z problemów. Wciąż nie wiadomo, co stanie się z mieszkańcami wsi Nieboczowy, która mieści się na terenie czaszy planowanego zbiornika. Ponad pół setki domów wciąż czeka na wycenę rzeczoznawcy.

- Niektórym proponowano 1800 zł odszkodowania za metr kwadratowy domu. To zdecydowanie za mało. Jak wrócicie na Opolszczyznę, to powiedzcie, że my, nieboczowianie, chcemy się stąd wyprowadzić. Ale wszystko musi się odbyć na uczciwych warunkach - tłumaczy Władysław Dulian, jeden z mieszkańców Nieboczowów.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska