Zbudujemy cerkiew

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Włodzimierz Jaroszuk i inni prawosławni z Kędzierzyna woleli mieć cerkiew w swoim mieście, niż jeździć na nabożeństwa do Sosnowca.
Włodzimierz Jaroszuk i inni prawosławni z Kędzierzyna woleli mieć cerkiew w swoim mieście, niż jeździć na nabożeństwa do Sosnowca. Tomasz Kapica
Nie wszyscy wierzyli, że się uda. A jednak: kędzierzyńska cerkiew powstaje w budynku, który wcześniej omal doszczętnie nie spłonął.

- Cieszę się, że mam takich sąsiadów. Szczególnie, że mam pewien drobny wkład w istnienie tej świątyni w tym miejscu - podkreśla Marek Kopij, który mieszka przy ulicy Kościelnej, gdzie stoi budynek cerkwi. Jeszcze zanim został on przekazany parafii, wybuchł w nim pożar. Kopij nie tylko uratował przebywających w nim mieszkańców, ale też ugasił ogień, dzięki czemu nie strawił on samej konstrukcji domu.

W Sławatyczach (powiat bialski) to była cerkiew. Okazała świątynia w stylu bizantyjsko-rosyjskim z sześcioma kopułami. Górowała nad miejscowością i co niedzielę szczelnie wypełniała się prawosławnymi wiernymi. Taką ją zapamiętał Włodzimierz Jaroszuk, który mieszkał w tej miejscowości przy granicy z Białorusią. Na początku lat 80. przyjechał za chlebem na Opolszczyznę. Praca była, ale gdzie pójść na nabożeństwo - już nie.

- Najbliższa cerkiew była w Sosnowcu lub Wrocławiu - opowiada Włodzimierz Jaroszuk. - Jeździłem tu i tu w miarę możliwości. W sumie to sporadycznie. Z czasem pragnienie bycia co niedzielę na nabożeństwie zaczęło się coraz głośniej odzywać. Na starość to i sam diabeł staje się święty - przytacza znane powiedzenie pan Włodzimierz.

Natchnienie przyszło podczas remontu mieszkania. Jeden z robotników, pochodzący z Beskidu Niskiego, Łemko (Łemkowie to wschodniosłowiańska grupa etniczna), miał na imię Bazyli, był wyznania prawosławnego. Rozmawiali o religii. Wtedy w głowie pana Włodzimierza pojawiła się myśl "a może by spróbować zbudować świątynię?".

Przelejcie to wszystko na papier

Nie spał dwie noce. Wreszcie złapał za telefon i wykręcił numer do prawosławnej diecezji wrocławsko-szczecińskiej, do której należy Kędzierzyn-Koźle. Nikt nie odbierał telefonu. Zatelefonował więc do diecezji łódzko-poznańskiej. Słuchawkę podniósł sam arcybiskup Szymon. Opowiedział o tym, co mu leży na sercu.

- Panie Władimir! Przelejcie to wszystko na papier - odpowiedział hierarcha. Tak też się stało, sprawa nabrała biegu, a pan Włodzimierz wiatru w żagle.

Poszedł do pastora parafii ewangelicko-augsburskiej w Kędzierzynie-Koźlu. Zapytał, czy można by tam zorganizować koncert muzyki cerkiewnej. Bracia w wierze zgodzili się. Potem pojawił się plan odprawienia w tej gościnie niedzielnego nabożeństwa. Jaroszuk mówił ewangelikom, że będą używać kadzidła, palić świece liturgiczne, że trochę "przemeblują" kościół. Protestanci nie mieli nic przeciwko.

Z cerkwi pw. św. Cyryla i Metodego wypożyczył anałoje, czyli podstawy pod ikony. Z Wrocławia przywiózł także ikony, podświecznik. Jeden anałoj i podświecznik zrobił samodzielnie, materiały wziął z Castoramy. Pracownicy marketu przycięli płytę ze sklejki na wymiar, pan Włodzimierz je potem tylko skleił i pomalował.

13 maja 2012 roku odbyła się pierwsza św. liturgia, potem druga, trzecia i następne. Przybywali na niej nie tylko mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla, ale i innych opolskich miejscowości, gdzie mieszkali prawosławni wierni, m.in. z Korfantowa i Przywór Opolskich. W samym Kędzierzynie-Koźlu takich osób mieszka kilkadziesiąt, na Opolszczyźnie kilkaset (ile dokładnie, nie wiadomo).

16 września 2012 arcybiskup Jeremiasz, ordynariusz diecezji wrocławsko-szczecińskiej erygował w Kędzierzynie Koźlu Parafię Prawosławną pw. Ikony Bogurodzicy Wszystkich Strapionych Radości.

Odbudowywaliśmy to miasto po wojnie

Prawosławni byli tu od dawna. Najstarszy z nich to 85-letni Eugeniusz Tarsiuk.

- O tym, że powstaje parafia i zawiązuje się taka wspaniała wspólnota, dowiedziałem się na ulicy od spotkanego przyjaciela - wspomina 85-letni Eugeniusz Tarasiuk, najstarszy wierny prawosławny z Kędzierzyna-Koźla. - Bardzo się ucieszyłem, ponieważ zawsze chciałem uczestniczyć w coniedzielnych nabożeństwach, ale od kiedy przyjechałem do Kędzierzyna - nie było to możliwe.

Pan Eugeniusz pojawił się tu po wojnie, przyjechał z Grajewa w województwie podlaskim. Studia ukończył w rosyjskim Kazaniu, jest magistrem inżynierem, specjalistą od chemii, a w szczególności termodynamiki chemicznej. Takich ludzi jak on potrzebowano po wojnie w Zakładach Azotowych Kędzierzyn. Potężna fabryka służyła początkowo przemysłowi zbrojeniowemu III Rzeszy.

To, czego nie zniszczyła wojna, rozebrali Rosjanie i wywieźli w głąb Związku Radzieckiego. Zadaniem takich ludzi jak pan Eugeniusz było postawić zakład na nogi, by budował dobrobyt w warunkach pokojowych. Tarasiuk uśmiecha się, że na początku trzeba było poprawiać po Niemcach wiele rzeczy.

- Rury z węgla na mieszaniny azotowo-wodorowe potrzebne do syntezy amoniaku się rozpadały, bo były źle zrobione - pan Eugeniusz wciąż bezbłędnie operuje chemicznymi pojęciami. - Przy ciśnieniu 320 atmosfer rozpadały się na wiele kawałków, zdarzało się, że raniły pracowników. Trzeba było je wymieniać na nowe.

Pierwszy chrzest na Opolszczyźnie

O chemii z panem Eugeniuszem uwielbia rozmawiać Andrzej Ważowski, lekarz internista z Kędzierzyna-Koźla, który również zaangażował się w tworzenie miejscowej parafii prawosławnej.

- Kiedy nie było jeszcze nabożeństw w Kędzierzynie-Koźlu, jeździliśmy samochodem z panem Eugeniuszem do cerkwi w Sosnowcu. On opowiadał o chemii, ja o medycynie i dochodziliśmy do bardzo ciekawych wniosków. To były szalenie ciekawe rozmowy - opowiada dr Ważowski.

Syn pana Andrzeja, Aleksander - był pierwszym dzieckiem ochrzczonym po prawosławnemu na Opolszczyźnie. Odbył się poprzez trzykrotne zanurzenie chłopczyka w wodzie, co jest symbolem oczyszczenia z grzechu. Od razu został także bierzmowany, ponieważ w Cerkwi prawosławnej przyjmuje się oba te sakramenty podczas jednego nabożeństwa.

- Tych różnic pomiędzy wyznaniem rzymsko-katolickim a prawosławnym jest trochę, ale nasze codzienne życie nie różni się w zasadzie niczym szczególnym. Mamy podobny stosunek do instytucji rodziny, do pracy zawodowej, do kobiet - tłumaczą wierni z parafii pw. Ikony Bogurodzicy Wszystkich Strapionych Radości.

Rożdziestwo Christowo, czyli Boże Narodzenie obchodzone jest w prawosławiu 7 stycznia. Wynika to ze stosowania kalendarza juliańskiego. Często data ta wypada w środku tygodnia. - Wierni prawosławni proszą wówczas pracodawców o wolne i nie ma z tym problemu. Ważne jednak, by wcześniej zgłosić w miejscu pracy, że jest się wiernym takiego wyznania - tłumaczy Włodzimierz Jaroszuk.

Surowe reguły postu

Święto poprzedza czterdziestodniowy "Post Filipowy". Przyjęte jest, że w Kościele prawosławnym reguły postu są dosyć surowe, szczególnie na ostatnie 5 dni przed Rożdziestwem Christowym. Wierni powstrzymują się wówczas od jedzenia mięsa, ryb i wszelkich produktów pochodzenia zwierzęcego, nie wyłączając nabiału. Mówi się, że wierni tego Kościoła podchodzą do spraw postu bardziej sumiennie niż dużo liczniejsi na Opolszczyźnie katolicy. - Nie chciałbym tu używać jakichkolwiek porównań, ponieważ to jest indywidualna sprawa każdego człowieka i jego stosunku do spraw wiary - zaznacza Andrzej Ważowski.

Stół wigilijny u prawosławnych nakryty jest pięknym, haftowanym ściegiem krzyżykowym, obrusem - zwanym pereborem. Na stole stoi zapalona woskowa świeca. Wigilię rozpoczyna się od modlitwy, często jest to "Otcze nasz" (Ojcze nasz). Następnie wierni dzielą się prosforą i składają sobie życzenia. Prosfora (z greckiego: ofiara) to chleb używany w Kościele wschodnim do konsekracji i komunii. Ma kształt małych, jasnych, mieszczących się w dłoni krążków, podobnych do malutkich chlebków. Składa się z dwóch kawałków. Mniejszy krążek, nakładany na większy, jest ozdabiany pieczątką, najczęściej w kształcie krzyża.

Z kolei na wielkanocnym stole znajduje się wszystko, czego nie spożywano podczas Wielkiego Postu, czyli potrawy mięsne, pascha (przygotowana z białego sera), nabiał, chrzan, jaja. Śmigus-dyngus nie jest za to szczególnie żywą tradycją wśród prawosławnych. Dziewięć dni po Zmartwychwstaniu wierni odwiedzają też groby bliskich i modlą się. Jest to najważniejszy dzień wspomnienia zmarłych w Cerkwi prawosławnej, porównywalny do święta Wszystkich Świętych w Kościele katolickim.

Tegoroczne obchody święta Zmartwychwstania mają się odbyć już w cerkwi przy ulicy Kościelnej. Niedawno odbyła się tam uroczystość poświęcenia krzyży na złotych kopułach. Same krzyże przyjechały do Kędzierzyna-Koźla ze Lwowa, poświęcił je arcybiskup Jeremiasz z diecezji wrocławsko-szczecińskiej. Wydarzenie to zgromadziło kilkudziesięciu wiernych.

Z kolei kopuły wykonał jeden z rzemieślników z sąsiedniej gminy Bierawa. Ponieważ poświęcenie krzyży musiało nastąpić już po zamontowaniu ich na kopułach, abp Jeremiasz wszedł na wysięgnik ciężarówki, wzbudzając w ten sposób duże zainteresowanie miejscowych mieszkańców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska