Zdrada przez Internet?

Lina Szejner

Jechałam niedawno pociągiem i przysłuchiwałam się bardzo interesującej rozmowie. Rozmawiały ze sobą dwie kobiety. Z głosów można było wnioskować, że jedna jest młoda, druga starsza (mama?, teściowa?), Jedna wykształcona, druga - nie.
- Jacek mnie zdradza - rzekła młoda.
- Coś ty, przecież on całymi dniami siedzi w domu przy tym, jak mu tam, kumputerze...
- No właśnie. Godzinami przesiaduje z jakąś zdzirą w kawiarence, komplementy jej prawi, gadają o różnych rzeczach... A jak go poproszę, żeby chociaż śmieci wyniósł, to mówi, że nie ma czasu...
- Bój się Boga, dziewczyno, ty idź do lekarza, ty się lecz, bo ty masz jakieś przywidzenia! Nigdy nie widziałam, żeby do was wchodziła albo od was wychodziła jakaś kobieta. Ile razy zaglądałam do nich, to Jacek siedział sam i stukał w klawisze..
- Mamo, ty nic nie rozumiesz! Ta zdzira jest właśnie w tym pudle...
- No... nie... Ty naprawdę jesteś chora, przecież do takiego małego pudełka nie mogłaby się zmieścić normalna kobieta. Chyba, że karlica jakaś - dedukuje kobieta.
- Oj, mamo, jak z tobą rozmawiać. Przez telefon głos słyszysz, a osoby nie widzisz. Tutaj jest podobnie.
Mama zamilkła na chwilę, a potem powiedziała: - Jak ona tam nie wejdzie i z tego pudła nie wyjdzie, to on jej dziecka nie zrobi, więc się nie martw... Najlepiej pójdę do księdza i zapytam, czy takie spotkania z kimś przez to dziwne urządzenie to jest grzech czy nie...
Obie panie wysiadły i zostawiły mnie z tym pytaniem bez odpowiedzi. Sięgnęłam po mój ulubiony tygodnik, a tam - jak na zamówienie - artykuł o cybernetycznych romansach.
Okazuje się, że kto tylko ma w biurze Internet, ten odwiedza cybernetyczne kawiarenki. A w nich "siedzą" na czacie stali bywalcy i tacy, co wpadli tylko na chwilę, by nawiązać kontakt z kimś interesującym. Ale nie po to, by porozmawiać o cybernetyce, ale by nawiązać cybernetyczny romans.
Podobno takie internetowe znajomości są niezwykle ekscytujące. I bardzo, bardzo wygodne... Siedzi sobie człowiek w domu z nudnym mężem albo żoną, opuszcza na chwilę partnera i przez internetową pocztę wywołuje cybernetycznego kochanka...
Mam znajomą, która od kilku miesięcy namiętnie przesiaduje przed ekranem. Rodzinie tłumaczy, że ma prace zlecone, i flirtuje zapamiętale. Nie uważa tych randek za zdradę. Bo tak naprawde przecież męża nie zdradziła. Zresztą na ten temat nie ma słyszała żadnych "wytycznych" ani od księdza na nie dzielnym kazaniu, ani w ogóle od nikogo...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska