Zdrowa żywność ze wsi wcale nie taka zdrowa

Ewa Bilicka
Zdrowa żywność ze wsi wcale nie taka zdrowaTo, czym oddychamy, odkłada się również w tym, co jemy. Dlatego warzywa, owoce i nabiał i mięso z okolic, gdzie wisi smog, zawierają dioksyny
Zdrowa żywność ze wsi wcale nie taka zdrowaTo, czym oddychamy, odkłada się również w tym, co jemy. Dlatego warzywa, owoce i nabiał i mięso z okolic, gdzie wisi smog, zawierają dioksyny Małgorzata Genca
Jaja „od baby” czy warzywa „od chłopa” mogą zawierać rakotwórcze substancje. Na wsiach powietrze, ziemia i rośliny zatrute są tzw. niską emisją.

 

Kupujesz jaja i nabiał od mieszkającej na wsi rodziny czy znajomego w przekonaniu, że takie jaja są zdrowsze, smaczniejsze i pozbawione antybiotyków, w porównaniu z tymi opieczętowanymi i sprzedawanymi w sklepach. Możesz się jednak bardzo mylić.

Problem dotyczy nie tylko jaj.

 

– Warto wiedzieć, gdzie pasą się zwierzęta, których produkty zjadamy jako swojskie – przestrzega opolski wojewódzki inspektor ochrony środowiska w Opolu Krzysztof Gaworski. - Czy obok są drogi obciążone ruchem samochodowym i lokalne kotłownie opalane tradycyjnie.

Sam przyznaje, że je jaja od swojskich kur, ale z „pewnego” terenu.

 

Powietrze nad opolskimi wsiami, szczególnie w sezonie grzewczym, często jest aż gęste od pyłów zawieszonych zawierających toksyczne i rakotwórcze dioksyny i furany oraz bezno(a)piren.

Toksyny wytwarzane są przez człowieka w procesie niekontrowanego spalania węgla, drewna, tworzyw sztucznych, odpadów.

 

– Wdychamy je, ale też opadają na glebę, przenikają do niej, osadzają się na trawie, na której pasie się bydło – dodaje dr Wojciech Redelbach, dyrektor Opolskiego Centrum Onkologii.

 

– Nie odnotowujemy w powietrzu w naszym regionie przekroczeń norm metali – kadmu, arsenu, niklu czy rtęci bądź ołowiu, natomiast nie jest tajemnicą, że w całym kraju – na Opolszczyźnie także – przekraczane są bardzo wyśrubowane normy obecności pyłów zawieszonych w powietrzu, a to właśnie w nich znajduje się rakotwórczy benzo(a)piren – mówi  Krzysztof Gaworski. – Roczne dopuszczalne normy były przekroczone czterokrotnie w Opolu, pięciokrotnie w Kędzierzynie, a w Nysie aż sześciokrotnie.

 

– Tworzy się groźny łańcuch pokarmowy, a podstawowym źródłem rakotwórczych substancji w organizmie człowieka jest właśnie pożywienie, szczególnie zawierające tłuszcz zwierzęcy – mówi dr Redelbach.

Pożywienie stanowi czynnik zwiększający ryzyko zachorowania na nowotwory złośliwe przewodu pokarmowego – żołądka, jelita grubego, odbytnicy. Rak atakuje dodatkowo przełyk, wątrobę i pęcherz moczowy.

 

 

Ekożywność wcale nie musi być „eko”.

W polskim powietrzu wielokrotnie przekraczane są przyjęte w Unii Europejskiej normy zawartości tzw. pyłów zawieszonych, w skład których wchodzą toksyczne, rakotwórcze oraz zaburzające gospodarkę hormonalną człowieka substancje.

 

Ich źródłem jest tzw. niska emisja, a więc spalanie węgla oraz biomasy w lokalnych kotłowniach starego typu.

- Paliwem jest tu węgiel, miał węglowy, ale i drewno - dodaje Krzysztof Gaworski. - A przede wszystkim śmieci, plastyki, które trafiają do pieca zamiast do segregowanych odpadów.

 

Przekroczenia norm pyłów zawieszonych na Opolszczyźnie, w zależności od terenu, a także od pogody, są trzy-, a czasami nawet pięciokrotne

 

- Nie tylko oddychamy tym powietrzem - podkreśla Krzysztof Gaworski. - Substancje, które wraz z pyłami opadają na ziemię, przenikają do roślin - choćby do ziół, które ostatnio tak lubimy uprawiać w ogródkach.

 

- Dostają się też do organizmów zwierząt roślinożernych, które są z kolei pożywieniem dla ludzi - dodaje dr Wojciech Redelbach z Opolskiego Centrum Onkologii.

 

Dlatego jaja „od baby” czy swojski twarożek albo śmietana od zaprzyjaźnionej gospodyni, która nie prowadzi certyfikowanego gospodarstwa agroturystycznego, wcale nie musi być eko.

Szczególnie, jeśli gospodarstwo znajduje się na terenie smogowym, na wsiach, gdzie domy ogrzewane są przez kotły. A to norma.

Na dodatek nikt nie nadzoruje bezpośredniej sprzedaży pod względem zawartości toksycznych substancji w sprzedawanym produkcie.

 

Teoretycznie każdy, kto prowadzi sprzedaż bezpośrednią nawet pojedynczych produktów, powinien ją zarejestrować we właściwych powiatowych inspektoratach weterynarii.

Robią to nieliczni. Np. na Opolszczyźnie jest zarejestrowanych zaledwie 20 gospodarstw prowadzących sprzedaż bezpośrednią jaj oraz... 3 sprzedające mleko i śmietanę.

 

- Rejestrują działalność głównie pszczelarze, którzy oferują swe produkty w pasiekach, ale i na jarmarkach - mówi zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Opolu, lek. wet. Karolina Pomorska-Wypchło.

 

Zresztą inspektoraty nadzorują jedynie sposób chowu zwierząt w gospodarstwach prowadzących sprzedaż bezpośrednią, a nie obecność w sprzedawanych produktach substancji niedozwolonych, pozostałości chemicznych czy produktów leczniczych.

 

Takie badania robi się wybiórczo w ramach specjalnego krajowego programu w dużych fermach czy gospodarstwach rolnych.

- Rok temu pobrano w sumie 4 próby, badania niczego niepokojącego nie wykazały - informuje Kamila Mizera- Sowińska z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Opolu.

 

Dlatego na zlecenie Krakowskiego Alarmu Smogowego, w Laboratorium Analiz Śladowych Politechniki Krakowskiej wykonano badania zawartości dioksyn oraz związków z pokrewnej grupy polichlorowanych bifenyli w żółtkach kurzych jaj.

Jaja pochodziły od kur z wolnego wybiegu w kilku miejscowościach.

Najbliższy nam był teren Rybnika. W trzech na cztery próbki stwierdzono przekroczenie dopuszczalnych norm dioksyn (2,7 pg/g przy dopuszczalnej 2,5 pg/g).

W jajach z Rabki ilość dioksyn przekraczała maksymalną dopuszczalną wartość prawie czterokrotnie (9,5 pg/g).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska