Ze szkół ma zniknąć „róbta co chceta”. Będzie patriotyczne latanie do Lwowa

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
Sławomir Kłosowski jest najpoważniejszym kandydatem na ministra edukacji w rządzie PiS.
Sławomir Kłosowski jest najpoważniejszym kandydatem na ministra edukacji w rządzie PiS. Sławomir Mielnik
O tym, jak PiS chce uczyć i wychowywać nasze dzieci po wygranych wyborach, mówi poseł Sławomir Kłosowski, współautor Programu edukacyjnego Prawa i Sprawiedliwości.

Po dojściu do władzy Prawo i Sprawiedliwość planuje prawdziwą rewolucję w systemie oświaty - przywrócenie obowiązku szkolnego od 7 lat, likwidację gimnazjów, wydłużenie nauki w liceum do 4 lat. Szkoła źle znosi rewolucje.
A my wcale jej nie planujemy, tylko ewolucję w dochodzeniu do optimum. Rewolucją było wprowadzenie na siłę i dopchnięcie kolanem obniżenia wieku szkolnego. Tymczasem badania opinii publicznej pokazały, że 75 proc. Polaków tego nie chce.

Badania CBOS sprzed dwóch lat mówiły, że nie chce tego 64 proc. Ale teraz to się zmieniło, rodzice powoli się przekonali.
Opiera się pani na propagandowej i destrukcyjnej wypowiedzi pani premier, która stwierdziła, że 96 proc. rodziców chce posyłać do szkół 6-latki. Ale te badania zrobił Instytut Badań Edukacyjnych - jednostka podległa MEN, którą notabene zamierzamy zlikwidować. Przebadano w 2013 roku 20 proc. rodziców, którzy dobrowolnie posłali swoje dzieci wcześniej. Skoro zrobili to dobrowolnie, to chyba oczywiste, że chcieli.

Są też inne badania, zrobione w 2014 w Wyższej Szkole Nauk Społecznych, które świadczą o wysokim zadowoleniu rodziców z wcześniejszej edukacji ich dzieci. Ogromna ich większość mówi też, że podjęliby taką decyzję ponownie.
A my mówimy tak: niech rodzice mają wybór i niech oni decydują, bo najlepiej wiedzą, jak ich dziecko się rozwija. Wiem, że pani poszła do szkoły, mając 6 lat. Pani rodzice tak zdecydowali. Dlaczego tak nie miałoby pozostać?

Bo od tego czasu upłynęły cztery dekady. Dzieci są lepiej rozwinięte intelektualnie. Dlaczego powstrzymywać ich rozwój?
Każdy rodzic chce inwestować w rozwój swego dziecka, który zapewnia dobra edukacja. Jeśli ona będzie faktycznie dobra, to rodzice sami wyślą swoje dzieci wcześniej do szkoły. Jeśli zobaczą odpowiednie warunki, a nie naukę na dwie-trzy zmiany i siedzenie godzinami w zatłoczonych świetlicach z telewizorem w roli opiekuna. Lepiej, by ten czas spędzały w przedszkolu, w małej grupie, z kilkoma posiłkami i urozmaiconymi zajęciami, a nie w przechowalni.
Chcecie więc cofnąć reformę?
Tak, to będzie jeden z pierwszych projektów ustaw – o przywróceniu obowiązku szkolnego od 7 lat, oczywiście z pozostawieniem wyboru rodzicom. I jeszcze jedno chcemy przywrócić - naukę pisania i czytania w przedszkolach. Wyjęto ją z podstawy programowej edukacji przedszkolnej z wyrachowania, by rodzice chcący inwestować w swoje dzieci musieli je wcześniej zapisywać do szkoły.

Jeśli cofniecie reformę, to zabraknie jednego rocznika uczniów. Nie tylko za rok we wrześniu, ale problem będzie się przesuwać przez cały 12-letni cykl kształcenia, a nawet dalej - na studiach. MEN twierdzi, że zagrożony jest los kilkunastu tysięcy nauczycieli.
To wszystko nieprawda i propaganda. Nikt nie straci pracy. Jeśli wygramy wybory, to w listopadzie powiemy rodzicom, by kto chce wycofał - zaraz, natychmiast - swoje 6-letnie dziecko ze szkoły.

Rodzice już mają takie prawo, ale nie dochodziło do masowego zabierania dzieci ze szkół. Taką decyzję podejmuje się raczej w ostateczności, bo krzywda, jaką można wyrządzić poczuciu wartości dziecka, jest ogromna. Ale nawet gdyby tak się stało – dokąd wrócą te dzieci, skoro miejsca w przedszkolach zajęły już 4-5-latki?
W przedszkolach oraz klasach zerowych przy szkołach podstawowych jest dziś sporo wolnych miejsc, więc nie będzie tłoku.

A co z programem nauczania w I klasie, został on przecież dostosowany do młodszych dzieci.

Dlatego od razu przystąpimy do zmiany podstawy programowej. Można to zrobić w dwa tygodnie, bo to kwestia rozporządzenia, a nie ustawy.

„Nasz elementarz” pójdzie do kosza?
W naszych zamiarach też jest finansowany przez państwo podręcznik. Ale „Naszego elementarza” wcale mi nie szkoda. Jest kiepski, zewsząd krytykowany. Pozostaje nam jedno - stworzyć nowy podręcznik i to nie na kolanie, w 6 miesięcy. My będziemy mieli na to rok. To między innymi w tym celu chcemy powołać Narodowy Instytut Programów, Podręczników i Wychowania.

Od lat PiS głosi konieczność likwidacji gimnazjów. Podtrzymujecie swój zamiar?
Nie chcemy gimnazjów, ale będziemy o tym jeszcze rozmawiać, bo docierają do nas różne niepokoje, zwłaszcza środowiska nauczycielskiego.
„Niepokoje” to duży eufemizm. Szef ZNP wyraził to tak: „Wara od gimnazjów”.
Dlatego chcemy rozmawiać z ludźmi, nie jesteśmy jak Platforma. Za pomocą kuratoriów oświaty zapytamy rodziców i nauczycieli, czy są za utrzymaniem gimnazjów. Na podjęcie decyzji damy sobie rok. Moim zdaniem jednak kolejne odwlekanie decyzji to marnowanie czasu.

Co macie przeciwko gimnazjom?
Przede wszystkim wyjęcie dzieci ze środowiska szkolnego, w którym dorastały, i wrzucenie do innego, obcego, w najtrudniejszym okresie rozwojowym. Gimnazja zawiodły jako szkoły wyrównywania szans. Miały tam obowiązywać pewne standardy edukacyjne – np. nie więcej niż 22-osobowe klasy, gabinety pomocy psychologicznej, rozbudowane zaplecze sportowe do upuszczania nadmiaru młodzieńczej energii. Nic z tego nie zrealizowano. Gimnazja stały się siedliskiem narastającej agresji i przemocy. My z tym walczyliśmy, przypomnę nasz program „zero tolerancji dla przemocy”, ale to wszystko zaprzepaszczono. Można dalej przymykać oczy albo coś z tym zrobić. Np. pozostawić tych młodych w ich środowisku, tam gdzie nauczyciel zna ich od pierwszej klasy, i tam, gdzie bliski jest kontakt szkoły z rodzicami. Jedno trzeba podkreślić: likwidacja nie oznacza akcji z dnia na dzień, ale stopniowe wygaszanie.

ZNP mówi, że jeśli do tego dojdzie, to nastąpi straszny chaos, a pracę straci nawet 100 tysięcy nauczycieli.
To kolejna nieprawda. Matematycznie nic się nie zmieni. Młodzież pozostanie przecież w systemie, tylko w innej strukturze. Chcemy wrócić do 8-klasowej szkoły podstawowej. Nie ma zagrożenia, by ktoś z tego powodu stracił pracę. Część nauczycieli gimnazjów przejdzie do wydłużonych podstawówek, a część do liceów, w których chcemy przywrócić 4-letnią naukę, oraz techników, w których znów będzie ona trwała 5 lat.

A co z budynkami? Przez 16 lat wiele samorządów pobudowało świetnie wyposażone obiekty.
To tylko podniesie komfort kształcenia. Dzieci gnieżdżące się dotąd w małych podstawówkach będą miały lepsze warunki. O tym wszystkim będziemy przekonywać, prowadząc akcję informacyjną, bo dotychczasowa propaganda tylko przestraszyła nauczycieli.
Jeśli jednak odrzucą wasze zmiany, to runie także plan przywrócenia 4-letniego liceum.
O nie, wydłużenie nauki w liceum chcemy bezwzględnie realizować. Jeśli trzeba będzie, to wydłużymy cały cykl kształcenia do 13 lat, bo tego czwartego roku nauki brakuje w liceum jak tlenu.

To oznacza dla licealistów maturę w wieku 20 lat?
Tak, ale tylko w okresie przejściowym do podjęcia ostatecznej decyzji w sprawie przyszłości gimnazjum. Maturę zresztą też chcemy zmienić. Ma być bardziej elitarna.

Czyli mniej dostępna?
Nie, chodzi tylko o podniesienie poziomu wymagań.

Koniec z progiem zdawalności na poziomie 30 procent?
Progu zdawalności egzaminu nie będziemy podnosić. Natomiast nowa podstawa programowa podniesie próg wymagań, młodzież będzie lepiej przygotowana. Wiedza ogólna uzyskana w toku kształcenia będzie lokować absolwentów w społecznej elicie. Trzeba tylko skończyć z mechanicznym egzaminem opartym o klucz odpowiedzi i zamknięte pytania testowe. Zadania maturalne powinny polegać na rozwiązywaniu problemów, przelewaniu szerokiej wiedzy na papier. Dlatego chcemy zrezygnować z profilowania klas, bo ono wyeliminowało podstawy szerokiej wiedzy. Liceum ogólnokształcące musi znów być ogólnokształcące. Chodzi też o to, by uczniowie nie byli zmuszani do podejmowania życiowych wyborów zbyt wcześnie. 16-latek ma prawo jeszcze nie wiedzieć, co chce studiować i kim chce być, a obecny system odbiera mu prawo popełnienia błędu i możliwość dojrzałego wyboru. Położymy też większy nacisk na egzamin ustny z języka polskiego, wrócimy do omawiania lektur - całych, nie ich fragmentów. To będzie się też wiązało się z przywróceniem sztywnego kanonu lektur, opartego o wartości tradycyjne, patriotyczne.

Każecie czytać nastolatkom „Trylogię”?
Tak, ale Gombrowicza też.

Podobno młodszym dzieciom chcecie odebrać „Harry’ego Pottera”?
Mamy lepsze wzorce.
Wskaże je Narodowy Instytut Programów, Podręczników i Wychowania?
W naszym programie mocno chcemy wrócić do wychowania, kształtowania postaw patriotycznych. W 1989 roku, kiedy doczekaliśmy się wolności, dotychczasowe wychowanie indoktrynacyjne w szkołach nie zostało niczym zastąpione. Rzeczywistość nie znosi jednak próżni, na szkolny grunt zaczęły się wdzierać różne pseudoliberalne teorie z Zachodu, sprowadzające się do jednego: „róbta, co chceta”. Za tym poszła agresja i patologia. Dodajmy do tego pewien kryzys wychowania w rodzinie związany z walką o byt – i mamy źródła obecnych problemów.

Chcecie narzucić wszystkim jeden model wychowania?
Niczego nie będziemy narzucać. Chcemy wprowadzić do szkoły obowiązek przygotowywania i realizowania efektywnych programów wychowawczych.

Każda szkoła ma taki program i właśnie teraz na pierwszych w nowym roku szkolnym wywiadówkach przedstawia go rodzicom.
Te programy są najczęściej nieefektywne – gdyby były efektywne, nie byłoby w szkole tylu niekorzystnych zjawisk (agresji i często patologii). Są, bo powinny być, ale gorzej jest z ich realizacją. Brak w nich kierunkowych założeń, na co konkretnie należy zwracać uwagę.

A na co trzeba?
Narodowy Instytut Programów, Podręczników i Wychowania, który chcemy powołać, to miałoby być wybitne gremium teoretyków i praktyków nauczania i wychowania, którzy wskazywaliby na punkty brzegowe programu wychowawczego szkół, a nawet przedszkoli. Bo już przedszkolak musi mieć pewien zasób wychowawczy – szacunek dla hymnu, barw narodowych i godła. Musi też wiedzieć, gdzie blisko jego przedszkola zlokalizowane są ważne historycznie punkty pamięci. Na kolejnych etapach kształcenia to powinno być pogłębiane. Nie wyobrażam sobie na przykład, by absolwent liceum nie wiedział, co to jest Cmentarz Orląt Lwowskich czy wileńska Rossa. Kiedy byłem wiceministrem edukacji, opracowałem wstęp do takich kompetencji wychowawczych. Mieliśmy już poważnie zaawansowany projekt, wspólnie z LOT-em, by każdy licealista wziął udział w wycieczce do Lwowa. W Izraelu każdy licealista musi odwiedzić Oświęcim. To ta sama idea – autentyczne wychowanie patriotyczne przez praktykę. Każdy rozsądny historyk czy nauczyciel wiedzy o społeczeństwie temu przyklaśnie.
Latanie to duża frajda. Kto za to zapłaci?
To będzie program po części realizowany przez LOT - bo to przedsiębiorstwo w pewnym sensie państwowe - i oczywiście przez rząd.
Jaki ma być cel takiego wychowania?
Odbudowa tożsamości narodowej i szeroko pojętego patriotyzmu. Szacunek dla współobywateli i symboli narodowych. Kształtowanie aktywnej postawy obywatelskiej, zaangażowania i wpływu na bieg wydarzeń w państwie. Również szacunek do władzy. Nie chodzi o taką czy inną partię sprawującą rządy, ale o szacunek do władzy wyłonionej w demokratycznych procedurach.

Sławomir Kłosowski od 2005 roku poseł na Sejm z listy PiS, obecnie wiceprzewodniczący Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.
Absolwent historii na WSP w Opolu w 1988. Pracował jako nauczyciel historii i wiedzy o społeczeństwie. Był sekretarzem rady regionalnej Akcji Wyborczej Solidarność Śląska Opolskiego. W okresie rządu Jerzego Buzka zajmował stanowisko opolskiego kuratora oświaty. Przez kilka lat do 2005 był radnym opolskiej rady miasta. Od 30 czerwca 2006 do 15 listopada 2007 pełnił funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej.

Reforma systemu oświaty
realizowana była w Polsce od 1 września 1999 roku i i po trzech latach doprowadziła do przekształcenia obowiązującego od 1968 roku dwustopniowego systemu szkolnictwa w strukturę trzystopniową.

W wyniku reformy okres nauki w szkole podstawowej został skrócony z 8 do 6 lat. Następnym etapem edukacji stało się obowiązkowe 3-letnie gimnazjum. Po jego ukończeniu uczniowie mogą kontynuować naukę w liceum ogólnokształcącym, technikum lub zasadniczej szkole zawodowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska