Żeby hasło w wyborcę trzasło. Jak promują się kandydaci

Zbigniew Górniak
Czy mając na nazwisko Żyła, można to wykorzystać w kampanii wyborczej? A czy słowo "seks" ma jakiś polityczny walor? Kandydaci do władzy samorządowej wabią nas swoimi hasłami, które rzadko jednak wychodzą poza językową czy myślową sztampę.

"Doświadczenie gwarancją sukcesu", "Odpowiedzialność. Uczciwość. Wiedza" - takie lub w taki stylu napisane hasła atakują nas od paru tygodni zewsząd, ześlizgując się po mózgu i nie zostawiając w nim śladu.

Dobre hasło powinno się odróżniać i zapadać w pamięć - mówi Błażej Choroś, politolog z Uniwersytetu Opolskiego.

Niektórzy w tej chęci wyróżniania się idą na całość. "Diablica kłodzkiej polityki" - reklamuje się Elżbieta Żytyńska, kandydatka na radną Kłodzka, pozując na fotografii z dorobionymi za pomocą photoshopa diablimi rogami.

"Wyssijmy z Mazowsza Warszawę" - nawołuje z plakatu Marta Ratuszyńska, kandydatka SLD do sejmiku wojewódzkiego Mazowsza, ubrana jak seksowna pokojówka z filmu erotycznego i trzymająca rurę odkurzacza.

Niektórzy w sferze seksu poszli nieco dalej. Katarzyna Szczołek, kandydatka na radną Bemowa, sfotografowała się w ponętnym bikini, wyłożona na plaży niczym gwiazda filmowa na wakacjach. A kandydatka do sejmiku województwa śląskiego oświadcza z plakatu bez ogródek: "Oferuję Wam SEKS". A ponieważ jest atrakcyjna, studzi naszą wyobraźnię, bo SEKS to nic innego jak "Skuteczne, Efektywne, Kreatywne i Sumienne działanie na rzecz województwa śląskiego".
Agnieszka Rupniewska, która szafuje SEKS-em ma mimo młodego wieku spore polityczne doświadczenie, bo do Federacji Młodych Socjaldemokratów wstąpiła już w wieku 14 lat.

Swojemu hasłu daje na stronie internetowej taką oto podbudowę: - Jako przeciętny wyborca mam dosyć oglądania polityki nienawiści, przepychanek i tego, że nasz kraj zamiast się rozwijać zwyczajnie się cofa.

Skrótowce nie zawsze jednak budzą aprobatę stosownych czynników. Bartosz Kantorczyk, który chciał wystartować w wyborach samorządowych z ramienia
"Gdańskiej Unii Wyjątkowo Normalnych Obywateli", spotkał się ze zdecydowanym odporem Państwowej Komisji Wyborczej, która nie chciała zarejestrować mu komitetu ze względu na skrót jego nazwy.

Inni walczą na litery. Kandydat PO na prezydenta Wrocławia, reklamuje się wielkimi banerami, z których bije hasło: "Sławomir Piechota. Prezydent Wrocławia". To lekkie nadużycie, ale dopiero na drugi rzut oka można dostrzec małą, wyblakłą i innym krojem dopisaną literkę "n" na końcu hasła. Jest więc Piechota "Prezydentem Wrocławian", a to już jest różnica. Przypomina to wybieg, do jakiego uciekają się hotelarze. Ponieważ aby nazwać swój obiekt "hotelem" trzeba spełniać szereg standardów. Niektórzy więc piszą na szyldzie HOTEL, po czym dostawiają dwie małe literki "ik", czyniąc z hotelu - hotelik. I nikt się nie może przyczepić.

A w Jaśle natomiast trwa wojna o plagiat wyborczy. Dwaj kandydaci na burmistrza zarzucają sobie zmałpowanie hasła. Jeden idzie do wyborów pod hasłem "Burmistrz dla Jasła", drugi pod hasłem "Burmistrz dla Jaślan".

W internecie można też zobaczyć plakaty głoszące "Jestem z Grunwaldu" (kandydat stoi w zbroi rycerskiej), "Czuby potrzebują Kuby" (kandydat ma na imię Kuba), "Dla Sosnowca staję na głowie" (kandydat na plakacie stoi na głowie).

A w Opolu?

Czytaj w czwartkowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska