W zbiorach kolekcjoner ma blisko czterdzieści egzemplarzy, pokazujących godzinę od przynajmniej 100 lat.
Z nietypowego hobby Pana Józefa niezbyt zadowolona jest rodzina. Tykające zegary to główna atrakcja gościnnego pokoju.
- Jak zaczną wszystkie robić tik-tak, to w domu nie można wytrzymać. Proszę sobie wyobrazić, co dzieje się o pełnej godzinie - wyjaśnia żona Józefa Kubielasa. - Jedno wielkie dzwonienie.
Właśnie dlatego zegary, zamiast pokazywać godzinę, stoją. Wszystkie są jednak na chodzie. Wystarczy ruszyć wahadłami i zaczynają odmierzać czas z dokładnością co do sekundy.
Kolekcjoner z Zawadzkiego twierdzi, że posiada jedną z największych tego rodzaju kolekcji na Opolszczyźnie. Najstarszy z zegarów ma ponad 120 lat. Największy - ponad 2 metry.
- Najcenniejszy dla mnie jest Junghans na ciężarki. Jak mówię kolegom na giełdzie staroci, że mam taki zegar, to pukają się w głowę i nazywają mnie wariatem. A u mnie w domu tyka sobie taki zegar z oryginalną tabliczką - nie kryje dumy Kubielas.
Miłośnik zegarów każdy z nich naprawia sobie sam. Choć z wykształcenia jest ślusarzem, a nie zegarmistrzem, to reperowania uczył się na własną rękę.
- Jedynym problemem są części zamienne. Każde koło zębate, śrubka bądź wahadełko są na wagę złota. Trudno je gdziekolwiek dostać czy wykonać w domowym zaciszu - tłumaczy Kubielas.
Największym zmartwieniem zawadzczanina jest to, że poza nim zegarami nikt z rodziny nie jest zainteresowany.
- Na nich trzeba się znać, a moi potomkowie zainteresowani są raczej elektronicznymi gadżetami - ubolewa kolekcjoner.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?