Zemsta PRL-u czyli lokatorzy sprzedani razem z mieszkaniami

kolaż: Tomek
kolaż: Tomek
Ratujcie nas - błagają mieszkańcy bloku przy ulicy Stolarskiej w Kędzierzynie-Koźlu. 14 lat temu zostali sprzedani razem z mieszkaniami, a dziś grozi im eksmisja na bruk. Takich jak oni są w Polsce tysiące.

W Polsce Ludowej zamiast deweloperów mieszkania budowało państwo i wiele należących do niego firm - potężne fabryki oraz prowincjonalne PGR-y. Pracownicy zgadzali się na niższe pensje w zamian za perspektywę otrzymania mieszkania. Absurd? Oczywiście, ale ludzie nie mieli wyjścia, bo kupić mieszkania na wolnym rynku się nie dało. Zamieszkiwali więc w lokalach należących do pracodawcy i mieli nadzieję, że tak będzie zawsze.

Niestety, gdy komuna padła, wiele państwowych firm podzieliło jej los. Wolny rynek zmiótł je z powierzchni ziemi, a to oznaczało dramat także dla lokatorów zakładowych mieszkań. Często przejmował je ktoś zupełnie inny niż mieszkańcy. Tak stało się w setkach przypadków, ale sprawa budynków w Koźlu jest wyjątkowa. Także dlatego, że 14 lat temu miasto w niejasnych okolicznościach odmówiło przejęcia bloków byłego przedsiębiorstwa Nagro-Dom, a teraz odmawia ich zagrożonym eksmisją lokatorom nawet prawa do złożenia wniosków o mieszkania komunalne.

- Gdy tylko skończy się zima i okres ochronny, czekają nas po kolei eksmisje. Prosto na ulicę - rozpacza Andrzej Pyrzyński, mieszkaniec bloku przy ul. Stolarskiej. Nie poddaje się jednak i w pojedynkę prowadzi krucjatę, której celem jest znalezienie winnych dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazł się wraz z innymi, w większości starymi i schorowanymi ludźmi. - Nasz przykład pokazuje, że kwestie prywatyzacji mieszkań pracowniczych powinna zbadać sejmowa komisja śledcza - uważa Pyrzyński.

Papiery wyparowały
W 1985 roku państwowe przedsiębiorstwo Żegluga na Odrze postawiło bloki dla swoich pracowników z Kędzierzyna-Koźla. Bogata firma, zarządzająca portami od Gliwic po Wrocław, mająca ponad tysiąc barek i trzy razy tyle pracowników mogła sobie pozwolić na taką inwestycję nawet w kryzysowych latach 80.

W latach 90. Żegluga na Odrze popadła jednak w kłopoty finansowe i postanowiła się pozbyć bloków przy ul. Stolarskiej. Miała się tym zająć wrocławska spółka Nagro-Dom. W tym celu - zgodnie z ustawą o zasadach przekazywania zakładowych budynków mieszkalnych - spółka zaoferowała ich przejęcie gminie Kędzierzyn-Koźle.

W piśmie z 21 marca 1996 Nagro-Dom zaoferował miastu sześć budynków przy ulicach Stolarskiej, Archimedesa i Piastowskiej. Łącznie 112 mieszkań. 24 kwietnia 1996 do Urzędu Miasta w Kędzierzynie-Koźlu trafiło kolejne pismo wraz z odpisami z ksiąg wieczystych i zapewnieniem, że oferowane budynki są w dobrym stanie i były na bieżąco remontowane. Kolejne dokumenty spółki "celem przekazania przez Nagro-Dom na rzecz gminy Kędzierzyn-Koźle zasobów mieszkalnych" trafiły do magistratu 17 czerwca 1996. Z kolei w piśmie z 6 sierpnia 1996 spółka prosiła gminę o pilną odpowiedź, informując, że 1 września ogłosi likwidację.

- W dokumentacji urzędu miasta nie ma śladu odpowiedzi na pisma Nagro-Domu - informuje Andrzej Kopacki, rzecznik obecnego prezydenta miasta Wiesława Fąfary.

Zdaniem mieszkańców ulicy Stolarskiej to daje do myślenia.
- To były czasy, gdy miasto masowo przejmowało nieruchomości zakładowe, a nas jakoś pominięto. I do tego papiery wyparowały, dziwne - mówi Andrzej Pyrzyński. - Uważam, że tą sprawą powinien zająć się prokurator, bo w wyniku bezczynności władz miasta, straciło ono szanse przejęcia cennego majątku. W efekcie 11-letnie bloki trafiły wraz z nami, lokatorami, w prywatne ręce.

Tysiąc złotych za mieszkanie
Upadający Nagro-Dom, zamiast gminie, sprzedał mieszkania z lokatorami w bloku przy ul. Stolarskiej przedsiębiorcy z Wrocławia. Powstałą w ten sposób wspólnotą mieszkaniową zarządza teraz firma Capital.

- Nowi właściciele nie inwestowali w blok, ale postanowili zarabiać na czynszach. I te zaczęły rosnąć do horrendalnych rozmiarów - skarży się Andrzej Pyrzyński. I na dowód pokazuje swoje rachunki: czynsz za dwupokojowe mieszkanie wynosi 500 złotych miesięcznie. Do tego dochodzą opłaty za wodę, gaz, wywóz śmieci, ogrzewanie. Łącznie za 50-metrowe mieszkanie Andrzej Pyrzyński płaci co miesiąc prawie tysiąc złotych.

Wiesław Tereszewski, prezes Capitala i jednocześnie pełnomocnik właściciela mieszkań w bloku przy Stolarskiej, ma na to prostą odpowiedź: niezadowolony lokator zawsze może zmienić miejsce zamieszkania, jeżeli przeszkadza mu np. zbyt wysoki czynsz.

Z drakońskimi opłatami ludzie sobie nie radzą, więc ich dług wobec właściciela rośnie w zastraszającym tempie. Pierwsze eksmisje spodziewane są już wiosną, sam Pyrzyński też dostał już wypowiedzenie. Na znalezienie nowego mieszkania wielkodusznie dano mu jednak jeszcze dwa lata.
Gmina nie pomoże
Dlaczego gmina Kędzierzyn-Koźle nie przejęła w 1996 roku mieszkań od Nagro-Domu? To pytanie zadaliśmy ówczesnemu prezydentowi miasta.

- Zajmowaliśmy się tą sprawą na posiedzeniach zarządu. Tam musiały być jakieś przeszkody formalne, braki w dokumentacji - mówi Mirosław Borzym. - Nie ma innego wyjaśnienia, gdyż w tym samym czasie przejęliśmy pod zarząd miasta całe osiedle Azoty, bloki po dawnych Zakładach Chemicznych Blachownia i budynki w Koźlu Porcie, postawione przez Kozielską Fabrykę Maszyn. Nikomu nie odmawialiśmy - zapewnia były prezydent.

Powodów nieprzejęcia bloków od Nagro-Domu jednak nie pamięta. Być może były one zawarte w urzędowych odpowiedziach na pisma spółki, ale po tych nie ma nawet śladu.

- Jak to papiery zniknęły?! Niesamowite - przyznaje Mirosław Borzym. Gdy dowiedział się od nas o brakach w dokumentacji, skontaktował się z byłymi współpracownikami. - M.in. ówczesny wiceprezydent Antoni Bajer potwierdza, że zajmowaliśmy się tą sprawą na posiedzeniach zarządu miasta. Nie rozumiem, jak śladu tego faktu może nie być w dokumentacji. Wyjaśnię to osobiście - zapewnił.

Ludzie z ul. Stolarskiej są załamani, gdyż gmina, która 14 lat temu pokpiła sprawę przejęcia ich mieszkań, teraz odmawia nawet prawa ustawienia się w kolejce po komunalne "M".

- Urzędnicy wytłumaczyli mi, że na listę oczekujących będę mógł trafić dopiero wtedy, gdy całkowicie rozwiążę umowę z obecnym właścicielem. Czyli w momencie, gdy znajdę się na bruku - załamuje ręce Andrzej Pyrzyński.

Sytuacja mogłaby się zmienić wraz z uchwaleniem przez radę miasta nowego regulaminu przyznawania mieszkań komunalnych. Prace nad takim dokumentem ponoć trwają, ale wciąż nikt nie wie, jak będzie on wyglądał i czy wejdzie w życie przed końcem tej kadencji samorządu.

Ustawa w zamrażarce
W całej Polsce jest ponad 100 tysięcy mieszkań pracowniczych, sprzedanych razem z lokatorami. Tym ludziom nie dano nawet szansy pierwokupu zajmowanych nieruchomości. Od kilku lat Sejm usiłuje naprawić wyrządzone im krzywdy, lecz prace nad stosowną ustawą bardziej są markowane, niż rzeczywiście prowadzone. W poprzedniej kadencji trzeba je było przerwać ze względu na przyspieszone wybory, w tej projekt ustawy dopiero w styczniu trafił do komisji infrastruktury. Prace nad nim potrwają jeszcze wiele miesięcy.

- Nawet jeśli będą szły sprawnie, uwłaszczenie lokatorów na preferencyjnych warunkach nie będzie możliwe, gdyż nowych zarządców chroni święte prawo własności - przyznaje Janusz Tarasiewicz, pełnomocnik Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców. - Zmiany w prawie muszą iść w takim kierunku, aby zapewnić ludziom dach nad głową. A od rządzących oczekujemy, że wyjaśnią wszystkie nieprawidłowości, jakie naszym zdaniem wielokrotnie mogły mieć miejsce podczas prywatyzacji majątku państwowych przedsiębiorstw. Bo wiele mieszkań zostało sprzedanych za bezcen - dodaje Janusz Tarasiewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska