Zerwali nowy asfalt, żeby położyć kanalizację

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
- Widocznie tak miało być, nie ma co robić afery - mówili nam wczoraj mieszkańcy wsi pytani o zdarty asfalt. - To przecież Polska - komentowali inni. Zgodni byli w jednym: - Dobrze, że będzie kanalizacja.
- Widocznie tak miało być, nie ma co robić afery - mówili nam wczoraj mieszkańcy wsi pytani o zdarty asfalt. - To przecież Polska - komentowali inni. Zgodni byli w jednym: - Dobrze, że będzie kanalizacja. Jarosław Staśkiewicz
W Wierzbniku pod Grodkowem budowlańcy zerwali asfalt, który ich koledzy drogowcy położyli dwa lata temu.

O tę drogę mieszkańcy wsi walczyli wiele miesięcy, bo stara była już tak zniszczona, że łat było więcej niż równego asfaltu. I równo dwa lata temu doczekali się. 11-kilometrowy odcinek szosy powiatowej, w tym drogę przez Wierzbnik, wyremontowano w ramach rządowego programu tzw. schetynówek.

Dziś wjeżdżając do Wierzbnika, można przeżyć prawdziwy szok: na kilometrowym odcinku zamiast asfaltu jest ubita ziemia, przypominająca drogę gruntową.

Chodniki są w wielu miejscach przeorane i zapadnięte. Wszystko dlatego, że trwa właśnie budowa kanalizacji sanitarnej i budowlańcy przy tej okazji usunęli cały asfalt.

- Zgodnie z postawionymi warunkami, po zakończeniu prac muszą położyć nowy asfalt na całej szerokości odcinków, gdzie były wykopy - zapowiada Marek Antoniewicz, burmistrz Grodkowa. - Chodzi o to, żeby droga wyglądała potem tak jak przed rozpoczęciem budowy kanalizacji.

Pytanie jednak, dlaczego najpierw oddaje się nową szosę, by po dwóch latach ją dewastować? Szczególnie że za pierwszą budowę zapłacił m.in. rząd, dokładając ponad 1,5 mln zł (na Wierzbnik przypadło - licząc proporcjonalnie - 150 tys. zł dotacji), a do drugiej dorzuca się Unia Europejska z Funduszu Spójności.

- Kiedy rozpoczynał się program tzw. schetynówek, mieliśmy przygotowaną dokumentację tylko na tę jedną drogę - tłumaczy brzeski wicestarosta Ryszard Jończyk.

Powiat miał dwa wyjścia: albo odłożyć prace i nie otrzymać dotacji w 2009 roku na żadną drogę, albo poprowadzić schetynówkę przez Wierzbnik, ryzykując, że potem będzie ona rozkopana.

- Tylko że wtedy gmina Grodków dopiero starała się o pieniądze na kanalizację i nie było żadnej gwarancji, że je dostanie. Dlatego zdecydowaliśmy się na remont drogi - dodaje Jończyk. - Teraz wspólnie z władzami Grodkowa braliśmy też pod uwagę inne możliwości poprowadzenia prac przy kanalizacji, tak, by nie naruszać jezdni. Ale byłyby one droższe niż położenie nowego asfaltu.

- Tam, gdzie się da, zachowujemy odpowiednią kolejność: najpierw kanalizacja, potem droga - zapewnia Antoniewicz. - Tak jest choćby w Jędrzejowie czy Strzegowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska