Zielona partyzantka w Opolu

fot. materiały eko opole, kolaż: mkuczyńska
fot. materiały eko opole, kolaż: mkuczyńska
Działają na granicy prawa, bo bez pozwoleń sadzą w Opolu kwiaty, krzewy, a nawet drzewa. Miejscy urzędnicy mają z nimi czasem kłopot, ale ścigać nie zamierzają.

Połączyła ich miłość do przyrody i chęć walki z betonową pustynią, w jaką zamienia się miasto. Nie lubią o sobie mówić, a już za żadne skarby nie ujawnią nazwisk. W partyzantce obowiązują pseudonimy.

- Żeby posadzić drzewko, trzeba najpierw uzyskać zgodę właściciela terenu, a potem przygotować projekt, a my te procedury omijamy - tłumaczy jeden z nich. - Jest z takich akcji sporo frajdy. Podnoszą adrenalinę, a przy tym dają poczucie wykonywania czegoś dobrego i potrzebnego. No, bo co złego w tym, że w mieście przybędzie zieleni?

Nie jesteśmy dziwakami

Partyzantka ogrodowa (ang. guerilla gardening) jest bardzo popularna na Zachodzie. W prasie ogólnopolskiej można nawet przeczytać, że to stamtąd przywędrowała moda na nią.

- Tymczasem wiele osób nawet nie wie, że w niej uczestniczy, i to od dawna - śmieje się opolski członek "zielonego ruchu oporu". - W Opolu przy ulicy Dmowskiego (dawna Szenwalda) jest skwer. Przez kilka lat opiekował się nim pan, który posadził tam, za swoje pieniądze, róże. Bezduszni urzędnicy wytoczyli mu sprawę o nielegalne zawłaszczenie placyku, a przecież on tylko ich wyręczył. Teraz nie zajmuje się tym skwerem nikt, jest zgodnie z przepisami, tylko że róż już tam nie ma.

She, członkini Zielonej Brygady Opolskiej Pumy, dopiero w Berlinie zdała sobie sprawę, w jak szerokim ruchu bierze udział:

- Zobaczyłam piękny klomb, przypominający wiejski ogród, z ziołami i kwiatami, obok niego stała tablica z napisem: "To miejsce jest pod opieką dzielnicowych partyzantów ogrodowych" - opowiada opolska partyzantka.

Zielone brygady tworzy ekologicznie nastawiona młodzież, ale też była radna, dyrektorka w służbie zdrowia i pracownicy uczelni. Nie przeszkadza im, że o wyczynach ogrodowych partyzantów niewielu opolan wie, a ci, którzy coś słyszeli, często pukają się znacząco w czoło.
- Postrzeganie nas jako dziwaków jest dosyć powszechne - przyznaje Karol. - Ale bardziej doskwiera nam coś innego. Stosunek ludzi do roślin i zwierząt. Tu ciągle aktualne jest stare powiedzenie "chłop żywemu nie przepuści".

- Jak coś zakwitnie, to trzeba zerwać, złamać, choćby się miało zaraz wyrzucić. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że np. robienie bukiecików z kwiatów rosnących na wyspie Bolko to zwykłe niszczenie przyrody - dodaje aktywista.

Uwaga! Lecą kule!

Na niszczenie przyrody partyzanci odpowiadają strzałami z kul ziemnych uzbrojonych nasionami. Każda zawiera ładunek kilkudziesięciu nasion. Tylko w tym roku jedna z grup ostrzelala Opole aż dwustoma takimi pociskami. Większość trafiła na nieużytki.

- Musi być ich dużo, jeśli liczymy na efekt - wyjaśniają ekolodzy. - Tak jak w przyrodzie: drzewo produkuje miliony nasion, a tylko nieliczne mają szanse wykiełkować. Tam, gdzie są szanse na stałe doglądanie roślin, nasiona stosujemy oszczędnie. Skąd jej mamy? Kupujemy albo zbieramy z roślin, które posadziliśmy kilka lat temu.

Pociski wypełniają przede wszystkim nasionami kwiatów: smagliczką, nachyłkiem i słonecznikiem. Dobrze sprawdzają się też sadzonki malw, irysów i fiołków. Z krzewów preferują berberys, irgę, róże, a z pnączy - winobluszcz lub dławisz. Partyzanckie drzewa to wierzba, iglicznia i sosna. Efekty pracy najbardziej aktywnej grupy można zobaczyć na stronie internetowej www.eko.opole.pl.

Taki los spotkał np. sosnę posadzoną na niewielkim nieużytku. Urosła już do ponad półtora metra, aż tu nagle pojawiali się panowie z łopatami.

- Niestety, często naszą pracę niweczą ludzie, którzy nie potrafią dostrzec, że pośród trawy rośnie sobie małe drzewko i tną wszystko bez opamiętania - narzekają ekolodzy.
- Przyszli zrobić legalny trawnik i mimo naszych próśb drzewko wycięli, bo nie było go w projekcie - zżymają się partyzanci. - Ręce nam opadły, bo pewnie ktoś wziął za to pieniądze. A przecież drzewko nikomu nie przeszkadzało. Podobnie było na poboczach obwodnicy, gdzie wycięto nam małe topole.
Czasem bywa zabawnie. W któryś późny wieczór dwójkę partyzantów nakrył patrol policji.

Funkcjonariusze zobaczyli przed sobą dwoje ludzi grzebiących w dużym, betonowym gazonie.
- Zapytali nas: co wy tu robicie? - opowiadają partyzanci. - Odpowiedzieliśmy, że... pielimy. Panowie pokiwali głowami i odeszli. Jakoś nie zastanowiła ich pora, o której to robiliśmy.

Rośliny mogą przeszkadzać

Józef Sagan, architekt krajobrazu z Opola, o partyzantach do tej pory nie słyszał. Ich pomysły na upiększenie miasta przyjmuje jednak ze zrozumieniem.

- Jest sporo niezagospodarowanych miejsc, gdzie można posadzić kwiaty - uśmiecha się. - Ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że rośliny mogą też przeszkadzać. Dlatego byłbym ostrożny przy chaotycznym sadzeniu krzewów i drzew. Te ostatnie mogą mocno kolidować z planowanymi inwestycjami.

- Szkoda by było, gdyby musiały trafić pod topór - ostrzega Józef Sagan. - Ze swojej pracy znam i takie przypadki, gdzie duża liczba drzew potrafiła zniechęcić do inwestycji na danym terenie. A chyba nie o to partyzantom chodzi.

Na co dzień z efektami pracy podziemnych ekologów spotyka się wydział ochrony środowiska urzędu miasta. Jego pracownicy obserwują stronę internetową zielonej partyzantki i czasem kręcą nosami.

- Drzewo posadzone w złym miejscu może mieć wpływ na infrastrukturę podziemną, krzewów też nie należy sadzić, gdzie się nam podoba - tłumaczy Violetta Ciesielczuk, zastępca naczelnika wydziału ochrony środowiska. - Nikt nie zamierza jednak ich ścigać. Ci ludzie robią wiele dobrego. Czasami mogliby się jednak z nami skonsultować. Możemy współdziałać - przekonuje Ciesielczuk.

Ale to wydaje się mało prawdopodobne. Kontakt oznaczałby wyjście z podziemia i koniec ogrodowej partyzantki. A przecież w tym tkwi cały smaczek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska