Jedni dość szybko mogli odetchnąć z ulgą. Innym została modlitwa.
- Panie, toż to szok! Nigdy nie spodziewałem się, że coś takiego nas spotka - relacjonuje Henryk Szymczak, który mieszkał drzwi w drzwi z tymi, którzy udali się na feralną wycieczkę. - Oglądałem w telewizji wiadomości sportowe, przełączam na wiadomości, patrzę, a tam informacja o wypadku pod Berlinem. Od razu pomyślałem, czy to nie od nas, z Nadleśnictwa. Szybko pobiegłem do żony, która akurat sprzątała u leśników. Jak zobaczyłem, że siedzi cała roztrzęsiona i płacze, to już wiedziałem, że to niestety nasz autokar - opowiadał ze łzami w oczach pan Henryk.
Pracownica nadleśnictwa od rana odbiera telefony od rodzin tych, którzy jechali autokarem.
- Co ja mam więcej powiedzieć? Znałam tych, którzy wsiedli do autobusu - mówi roztrzęsiona.
- Była tam moja siostra. Nie mam z nią kontaktu, bo zostawiła komórkę w domu - mówi nam roztrzęsiona kobieta ściskając w ręku dwa telefony. - Nic więcej nie wiem. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy - mówi ze łzami w oczach kobieta spotkana w centrum miasta.
Czytaj więcej: Złocieniec po wypadku autokaru. Mieszkańcy są w szoku, każdy miał tam bliską osobę
W wypadku polskie autobusu w Niemczech zginęło 13 osób, a 30 zostało rannych.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?