Złodzieje bez wyobraźni

Jednymi z najniebezpieczniejszych miejsc na kolejowych szlakach są miejsca, gdzie krzyżują się one z drogami. Tymczasem złodzieje często grasują właśnie w pobliżu przejazdów kolejowych.
- Miesięcznie mamy do czynienia z kilkoma przypadkami kradzieży lub dewastacji na przejazdach kolejowych - mówi Jan Dudek, zastępca dyrektora Działu Eksploatacji Zakładu Linii Kolejowych PKP w Opolu. - Złodzieje najczęściej kradną kable przyłączeniowe oraz przewody od czujników. Powoduje to, że w momencie nadjeżdżania pociągu sygnalizator nie ostrzeże o tym kierowców i w każdej chwili może dojść do tragedii. Ci, którzy kradną kable, chyba nie zdają sobie sprawy, że zarabiając naprawdę groszowe pieniądze, sprowadzają zagrożenie katastrofy, która może pociągnąć za sobą ofiary śmiertelne i wielomilionowe straty.
Nie tylko jednak złodzieje, ale także zwyczajni wandale narażają innych na niebezpieczeństwo. Wybijają soczewki i żarówki w sygnalizatorach albo dewastują całe sygnalizatory.
Bardzo groźne są również kradzieże elektromagnesów służących do samoczynnego wyhamowania pociągu.
- Tak zwane SHP służą do tego, aby zatrzymać pociąg w przypadku, gdy maszynista nie zareaguje na komendę "stój" - wyjaśnia Jan Dudek. - Zdarza się to coraz rzadziej, ale nie można nigdy wykluczyć na przykład zasłabnięcia maszynisty. Gdy elektromagnes zostanie skradziony, pociąg bez żadnych innych przeszkód wjedzie na nie swój tor i może zderzyć się z innym pociągiem.
Jeden elektromagnes kosztuje kolej minimum ponad 3,5 tysiąca złotych. Tylko od lipca na Opolszczyźnie dokonano blisko dziesięciu takich kradzieży. Najczęściej dokonywano ich na trasie Dziergowice - Bierawa.
- Może jestem naiwny, ale chciałbym zaapelować do złodziei, aby się opamiętali. Przecież oni też czasami jeżdżą pociągami i mogą przez takie kradzieże zginąć wraz z innymi pasażerami - apeluje dyrektor.