Złodzieje kradną w opolskich sklepach na potęgę

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Większość sklepowych złodziei kradnie tak, by suma wszystkich artykułów nie przekroczyła tzw. kwoty wolnej od przestępstwa.
Większość sklepowych złodziei kradnie tak, by suma wszystkich artykułów nie przekroczyła tzw. kwoty wolnej od przestępstwa. Piotr Krzyżanowski
Właściciele sklepów skarżą się na plagę drobnych kradzieży: piwa, słodyczy, chipsów itp. Sprawcy czują się bezkarni, bo grozi im zazwyczaj mandat w wysokości do 500 zł.

Na murku pod jednym ze sklepów przy ul. Marka Prawego w Strzelcach Opolskich regularnie zbiera się grupka miłośników procentowych trunków. Żebrzą o pieniądze, zaczepiając przechodniów. Jeśli uda im się zebrać wystarczającą sumę, kupują w sklepie alkohol. Gdy gotówki mają za mało, też idą do sklepu - żeby kraść.

- Zazwyczaj wchodzą i udają, że czegoś szukają - mówi nam ekspedientka, która woli zachować anonimowość. - Tak naprawdę, tylko czekają na moment nieuwagi, żeby wynieść piwo albo wino. Wczoraj przyłapałam jednego z nich, jak próbował ukraść dwa czteropaki z piwem. Wyrwałam mu je z ręki w ostatniej chwili, przed samymi drzwiami. Takie sytuacje zdarzają się po kilka razy w tygodniu.

Właściciel sklepu w Strzelcach Opolskich początkowo kazał ekspedientkom zgłaszać takie przypadki na policję. Ale to nie ukróciło kradzieży. Przysporzyło za to problemów personelowi sklepu, bo kilka razy musiały się one stawić w sądzie, przez co nie było ich w tym czasie w pracy. Dlatego właściciel zdecydował, że drobne kradzieże będzie wpisywał w koszty firmy i od tej pory przestał powiadamiać policję.

Większość sklepowych złodziei kradnie tak, by suma wszystkich artykułów nie przekroczyła tzw. kwoty wolnej od przestępstwa. Obecnie wynosi ona 437,50 zł (tj. jedna czwarta minimalnego wynagrodzenia), co w praktyce oznacza, że można wyjechać z marketu z wózkiem pełnym towarów i nadal będzie to traktowane tylko jak wykroczenie. Jeśli ekspedientkom uda się zatrzymać złodzieja na miejscu, policja zazwyczaj karze takiego delikwenta mandatem do 500 zł.

Ekspedienci zauważają, że złodzieje kradną niemal wszystko. W marketach znikają najczęściej drogie słodycze, kawa i alkohole, choć w jednej z „Biedronek” w Krapkowicach złodziej próbował ukraść niedawno makrelę.

Kradzieże zdarzają się nawet w warzywniaku.

- Jeden z klientów próbował ukraść banany - mówi Iwona Grojec, właścicielka warzywniaka w Strzelcach Opolskich. - Innego przyłapałam, jak schował do torby chałwę, która wystawiona była obok owoców. Co ciekawe, wcale nie była to biedna osoba, a lekarz, którego znam z widzenia. Ale policji nie wezwałam. Uznałam, że lepszą karą będzie wstyd, który narobiłam mu przy klientach.

Właściciele sklepów przyznają, że często nie zgłaszają drobnych kradzieży także w obawie przed zemstą - np. wybiciem szyby.

Podinsp. Jarosław Dryszcz, Komenda Wojewódzka Policji w Opolu:
- Każda kradzież jest w świetle polskiego prawa czynem zabronionym - przestępstwem lub wykroczeniem. Policja zajmuje się ściganiem sprawców w obu przypadkach, nawet jeżeli wartość skradzionej rzeczy jest niewielka. To dlatego, że sprawca mógł sobie np. urządzić z kradzieży stałe zajęcie i w sposób ciągły zajmuje się okradaniem różnych sklepów. W takich przypadkach policjanci mają prawo łączyć sprawy, a gdy okaże się, że doszło do przestępstwa, sprawca obligatoryjnie staje przed sądem. Każda kradzież jest rozpatrywana przez policjantów indywidualnie - zdarzają się bowiem też takie przypadki, że kupujący nie zapłacił za towar drobnej wartości np. przez roztargnienie. Wtedy mamy do czynienia z wykroczeniem. Właściciele sklepów powinni zgłaszać policji wszelkie przypadki kradzieży.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska