Złomiarze rozkradają pozostałości Cementowni Groszowice [video]

Redakcja
W poniedziałek pojechaliśmy na miejsce. Niemal na powitanie wyszła nam dwójka mężczyzn. Jeden jechał na rowerze z przyczepką, na której wiózł kable wyciągnięte z  ziemi. Odjechał w pośpiechu.
W poniedziałek pojechaliśmy na miejsce. Niemal na powitanie wyszła nam dwójka mężczyzn. Jeden jechał na rowerze z przyczepką, na której wiózł kable wyciągnięte z ziemi. Odjechał w pośpiechu. Sławomir Mielnik
Plac, na którym dawniej stała cementownia Groszowice, jest przekopywany przez złomiarzy, którzy zostawiają po sobie doły i kanały. - Może dojść do tragedii - alarmują mieszkańcy dzielnicy.

Chodzi o spory teren pomiędzy ulicami Oświęcimską i Traugutta. Przez lata stały na nim zabudowania cementowni Groszowice. Zakład jednak zamknięto pod koniec lat 90. XX wieku, a potem większość budynków rozebrano.

Teren został zabezpieczony płotem, był pilnowany i nikt nie miał tu wstępu. Gdy wielki plac kupiła od Górażdży SA inna spółka, sytuacja się zmieniła.

Ogrodzenie w wielu miejscach zostało skradzione. Dziś na teren, który powoli zarasta drzewami i krzewami, wejść i wjechać może każdy.

- Opuszczony plac boli nas, ale sam w sobie nie jest zagrożeniem. Niestety od pewnego czasu zainteresowali się nim złomiarze - opowiada Marcin Gambiec, przedstawiciel Stowarzyszenia Groszowice, który zaalarmował naszą redakcję. - Teren nie tylko powoli zamienia się w dzikie wysypisko śmieci, ale także jest plądrowany, a ekipy poszukujące różnego rodzaju metali pozostawiają po sobie niebezpieczne dziury. Mieszkańcy opowiadali mi, że na plac przyjeżdżają samochodami kilkuosobowe ekipy z detektorami metali. Efekty ich pracy można zobaczyć na całym terenie.

- Każdy może tu wejść. Obawiamy się, że w końcu dojdzie do jakiejś tragedii, bo niektóre doły są bardzo głębokie, a tylko część złomiarzy zasypuje kanały, skąd wyciągane są kable i metalowe elementy - opowiada Marcin Gambiec.

W poniedziałek pojechaliśmy na miejsce. Niemal na powitanie wyszła nam dwójka mężczyzn. Jeden jechał na rowerze z przyczepką, na której wiózł kable wyciągnięte z ziemi. Odjechał w pośpiechu. Drugi z mężczyzn zarzekał się, że... nie ma z pierwszym nic wspólnego.

- Znam go, ale ja tu prawie wszystkich znam, zresztą na placu po cementowni to teraz wszyscy kopią - stwierdził i poszedł do domu.

Z "wszyscy" przesadził, ale faktycznie bardzo łatwo znaleźliśmy kolejną osobę, która kilofem otwierała kanały, gdzie leżały stare kable miedziane. Mężczyzna nie uciekał na nasz widok.

- Jaka kradzież? Przecież tym terenem nikt się nie interesuje od dawna - powiedział mężczyzna. - Na wyciąganiu kabli da się zarobić 100 zł dziennie, ale to ciężka praca. Ja zawsze zasypuję doły po sobie. Zresztą zobaczcie - mówi mężczyzna i pokazuje miejsca, gdzie wcześniej rozbijał betonowe kanały.

- To kradzież czyjejś własności, a nie praca - ocenia Krzysztof Maślak, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Opolu. - Po telefonie z nto wysłaliśmy tam dziś patrol, ale nikogo na miejscu już nie było. Teraz dzielnicowy będzie tam zaglądał codziennie i złomiarze nie będą mieli łatwo.

Straż miejska przyznaje, że już w październiku wzywała właściciela terenu do jego uporządkowania i zabezpieczenia.

- Będziemy nadal go monitować, niestety nie jest to jedyne takie miejsce. Podobne problemy mamy z dawną bazą Zieleni Miejskiej przy ulicy Wrocławskiej - dodaje wicekomendant Maślak.

Złomiarze dobrali się także do dawnego budynku przychodni zakładowej Cementowni Groszowice.
Dziś już niewiele z niego zostało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska