Złoty biznes nad Złotym Potokiem. Turystyka w Górach Opawskich ma się coraz lepiej

Redakcja
Katarzyna Hanusiewicz - menedżer wybudowanego rok temu hotelu Aspen - zna już całą historię wsi, gdzie hotel stoi.
Katarzyna Hanusiewicz - menedżer wybudowanego rok temu hotelu Aspen - zna już całą historię wsi, gdzie hotel stoi. Fot. Ewa Bilicka
Jeszcze dziesięć lat temu wieściliśmy upadek Jarnołtówka i Pokrzywnej jako regionu turystycznego. Dziś jeździ się tu do nowoczesnych ośrodków spa, niedawno powstał kolejny.

Jest przy trasie w kierunku Czech, za Jarnołtówkiem, zjazd w prawo, na Podlesie. Skręca tam ten, kto musi. A tu tymczasem powstał hotel - ze spa i pięknym widokiem na góry.

Jakim cudem ktoś wpadł na pomysł, by budować tu hotel?

- Pomysł narodził się z miłości do ciszy i dlatego, że jeden z inwestorów kupił tu działkę... - mówi menedżer hotelu, Katarzyna Hanusiewicz. Przyznaje, że gdy sama po raz pierwszy przyjechała do Podlesia, to najpierw pomyślała: „Co ja tutaj robię?”. Nic dziwnego - wychowana w miastach Górnego Śląska, z doświadczeniem zawodowym uzyskanym w hotelach na tysiąc miejsc. Stanęła przed budynkiem starej szkoły i harcerskiej bazy... Tu miał powstać hotel spa?

- Gdy wracałam do domu, miałam już w głowie wizję, a w sercu wiarę, że to miejsce zasługuje na inwestycję... - mówi. - Przy współudziale środków finansowych udało się wybudować hotel. Nie było łatwo, trzeba było doprowadzić prąd, nawet wybudować 40- metrową studnię głębinową.

To już kolejny hotel spa w regionie. Jeszcze kilkanaście lat temu nikt nie wróżył tej okolicy przyszłości turystycznej. Przecież narciarskich tras zjazdowych i wysokich ośnieżonych stoków tu nie ma. Nawet żarcie w knajpach (pomijając dania serwowane przez Włocha w Jarnołtówku) jest smaczniejsze w pobliskich Zlatych Horach. Stare niskobudżetowe ośrodki kolonijne padały - nie pasowały do nowych czasów i oczekiwań.

Potem pojawiła się nowa jakość - prywatni inwestorzy, którzy postanowili czerpać korzyści z turystycznego biznesu właśnie tu, w Jarnołtówku i w Pokrzywnej.

- W tej okolicy są może jeszcze 2-3 obiekty wymagające nowego pomysłu na ich funkcjonowanie - mówi z-ca burmistrza Głuchołaz Roman Sambor. - Reszta jest odnowiona lub zupełnie nowa.

- Faktem jest, że ten teren był zaniedbany jeszcze kilka lat temu. Kryzys we Froteksie, ludzie zostali bez pracy i perspektyw - mówi Katarzyna Hanusiewicz. - Ale teraz to się zmieniło. Powracamy do dobrych tradycji. Czy wie pani, że w 1830 roku w owym Podlesiu były: 4 restauracje, 6 zakładów produkcyjnych, robiono tu eleganckie rękawiczki. Wieś była bogata. Czemu nie ma znowu być?

Trudno przewidzieć, jak wyglądałby obecnie rejon Jarnołtówka, Głuchołaz i Pokrzywnej, gdyby nie prywatni inwestorzy, którzy uwierzyli, że miejsce to będzie perełką na turystycznej mapie nie tylko województwa, ale i regionu. Sięgnęli po unijne dotacje i robiąc na turystyce interes - wyciągnęli wsie z dołka.

Agnieszka Żurakowska z Dębowego Wzgórza: - Niewiele brakowało, a zrezygnowalibyśmy z inwestycji. Na szczęście pojawiły się unijne dotacje.
Agnieszka Żurakowska z Dębowego Wzgórza: - Niewiele brakowało, a zrezygnowalibyśmy z inwestycji. Na szczęście pojawiły się unijne dotacje.
Fot. Ewa Bilicka

- Kilkanaście lat temu trzeba było mieć sporo pasji, aby tu inwestować - mówi Agnieszka Żurakowska, prowadząca w Pokrzywnej hotel ze spa Dębowe Wzgórze.

Dodaje, że gdy była podlotkiem, przekonywała rodzinę:„Będę miała kiedyś hotel.” Potem wyrosła, ale nie z marzeń. Zdobyła wykształcenie ekonomiczne, podjęła pracę w korporacji, gdzie - między innymi - organizowała wiele wydarzeń, spotkań, imprez. - Zdobywałam za nie pochwały - mówi. Te sukcesy oraz praca w korporacyjnym reżimie nauczyły ją, że warto sięgać dalej i wyżej. Więc nie przeraziła się, gdy zobaczyła budynek do generalnego remontu, stojący na wzniesieniu w Pokrzywnej. Chciała wraz z przyszłym mężem kupić tę ruinę.

Jarnołtówek i Pokrzywna nie wyglądały wtedy jak obecnie: prawie żadnych chodników, podziurawiona kręta jezdnia, śmierdzący ściekami Złoty Potok. I w tym wszystkim zarys budynku, który miał się stać spa?

- Ja widziałam potencjał - mówi Żurakowska.
Kilkaset metrów dalej, w dole, turystyczną inwestycję rozwijał wówczas Adam Maksymów - zaczął od działalności w domku mieszkalnym z barem; ale to było dla niego zdecydowanie za mało. On też widział potencjał. Na zapleczu domu powstał wielki plac inwestycyjny, błota zamieniły się w zadbany plac z ogrodami, a wśród nich stanął ośrodek wypoczynkowy z dużym krytym basenem. Do tego ekologiczne ogrzewanie, pompa ciepła, solary… Zjeżdżały tu na wypoczynek nawet gwiazdy telewizyjne. Można powiedzieć, że „Maks” wyznaczył trend.

- Mieć ośrodek tuż przy granicy, z dostępem do Czech: z górami, trasami zjazdowymi, gorącymi źródłami oraz innymi atrakcjami to duży kapitał w tym biznesie - mówi Maksymów. - Ale aby wysoko procentował, trzeba stworzyć jakość. Dlatego gdy decydowałem o basenie, to wiedziałem, że musi być spory, o długości 17 metrów…

To celny strzał. Basen jest zawsze jednym z większych argumentów dla przyjeżdżających tu turystów. Bo przecież nie zawsze pogoda sprzyja pieszym wędrówkom, coraz rzadziej też (to ocieplenie klimatu!)- uprawianiu zimowych sportów. W kraju trwają ferie (w weekend zaczynają się także na Opolszczyźnie), a w basenie pełno młodzieży, która gra w piłkę wodną.

- Wypoczywają w jednym z ośrodków w Głuchołazach - wyjaśnia Danuta Kita, kierownik ośrodka. - Do nas przyjeżdżają się wymoczyć, wypływać. Także rodziny, które wprawdzie u nas nie nocują, ale w ośrodkach basenów nie ma. Budowanie teraz nowoczesnego kompleksu wypoczynkowego bez dużego zaplecza spa oraz basenu, szczególnie w takim miejscu jak Jarnołtówek czy Pokrzywna - to pomyłka.

Agnieszka Żurakowska także inwestowała na całego. Kolejny niskobudżetowy ośrodek kolonijno-harcerski, z jakich wcześniej słynęła ta miejscowość, nie był w zakresie jej zainteresowań. Postawiła na filozofię rodzinnego spa mały basen, zabiegi relaksacyjne, plac zabaw i mini-bajlandia… Do tego wysoki standard pokoi.
I… omal nie poniosła klęski.

- Inwestycję zaczęliśmy jeszcze przed pierwszym rozdaniem unijnych pieniędzy. Finansowaliśmy wszystko z mężem z własnych pieniędzy lub pożyczanych. Bank nie chciał nam dać kredytu, bo uznał, że nasze przedsięwzięcie jest tym z grupy wysokiego ryzyka - wspomina.

Czyli, że inwestorzy mogą w każdej chwili splajtować.

Na szczęście w 2007 roku można już było sięgnąć po dofinansowanie z funduszy unijnych. Dla UE rozwój nowoczesnej i przyjaznej środowisku turystyki nie był wysoce ryzykowny, tylko wskazany. Udało się zakończyć budowę: - Nie uzyska się sukcesu bez idei i pasji - mówi Agnieszka Żurakowska. - Teraz mam rodzinę, dzieci. Na swój biznes patrzę przez pryzmat potrzeb rodziny. Ma być więc kameralnie, ale z wysokim standardem. Moi klienci jeżdżą na narty na wyciągi do Czech, więc niedawno kupiłam busa, aby ich dowozić pod wyciąg i przywozić. Mamy zniżki w trzech ośrodkach narciarskich - każdy o innym stopniu trudności…

Oczywiście fajnie byłoby mieć ośrodek spa z wyjściem niemal na stację kolejki i wyciągu narciarskiego. Ale takie rzeczy to w Alpach. A tu jest Pokrzywna.

- Pokrzywna, Jarnołtówek oraz cała okolica mają walory, jakie trzeba docenić - to miejsce wypoczynku z rodziną, z jednoczesnym dostępem do tego, na czym zależy osobom spragnionych aktywności - ścieżkami i szlakami turystycznymi, trasami rowerowymi - łączącymi Czechy i Polskę, z rozbudowaną infrastrukturą narciarską w Czechach, do najbliższej stacji narciarskiej można dojechać w niecałe dziesięć minut. Dla miłośników adrenaliny też się coś znajdzie w parku linowym. Dla osób o romantycznym usposobieniu - spacery...
Roman Sambor przyznaje, że Jarnołtówek i Pokrzywna nie będą nigdy alpejskim ośrodkiem, ale przecież - choć narty są modne - nie wszyscy Polacy są narciarzami. Wręcz przeciwnie.

- Tu przyjeżdża się, by poczuć przyrodę, pozwiedzać też góry po czeskiej stronie. To wszystko to atuty, które przekonają większość Polaków. Rozwój firm turystycznych na naszym terenie to fakt - mówi. - Turystyka daje utrzymanie wielu mieszkańcom.

Paweł Szymkowicz z wydziału promocji, turystyki i sportu głuchołaskiego magistratu zapewnia - choć nie ma na potwierdzenie twardych danych statystycznych - że w okresie świąteczno-noworocznym w tutejszych ośrodkach i pensjonatach brakowało wolnych miejsc. Dodaje, że głuchołaski rejon ma największe zagęszczenie biegowych tras narciarskich. Tyle że przy obecnej aurze mają one raczej charakter wirtualny. Bardziej - nawet zimą -sprawdzają się ścieżki dydaktyczne, szlaki turystyczne, wreszcie - rowerowe.

Szlaków turystycznych jest tu ponad 150 km. Słynna jest Turystyczna Trasa Rowerowa Gór Opawskich, jednak przebiega ona bardzo często przez wąskie i obciążone ruchem samochodowym drogi.

Na terenie gminy jest w tej chwili 4000 miejsc noclegowych (3000 - czynnych w sezonie zimowym, odpadają domki letniskowe i miejsca namiotowe), wciąż przybywa nowych i to na wysokim poziomie. Sieć hoteli Gorzelanny ma cztery obiekty, a ostatnią inwestycją był Interaktywny Park Nauki Rosenau, który poza stacjami dydaktycznymi pokazującymi w niebanalny sposób siłę żywiołów oraz lokalne legendy, ma też bazę gastronomiczną, rekreacyjną oraz łowisko ryb.

Rok temu uruchomiono kolejny hotel Aspen w Podlesiu. Wioska do tej pory słynęła jedynie z tego, że jest najwyżej położoną w polskich Górach Opawskich. Poza tym - jak pisano w informatorach - „nie ma większego znaczenia dla turystyki”.

Błąd - to tu jest doskonały punkt widokowy, jedyny na terenie gminy Głuchołazy, na całą panoramę Gór Opawskich i czeskich Jeseników.

Ale są też sprawy do załatwienia:

Danuta Kita z ośrodka MAX: - Budowanie tu hotelu bez spa i basenu jest dość ryzykowne.
Danuta Kita z ośrodka MAX: - Budowanie tu hotelu bez spa i basenu jest dość ryzykowne.
Fot. Ewa Bilicka

- Brak ścieżki rowerowej w Jarnołtówku i w Pokrzywnej to problem numer 1 - mówi Danuta Kita z ośrodka MAX. - Sporty rowerowe są bardzo popularne, w sezonie rowerzystów jest tu wyjątkowo dużo, rozpędzają się na zjazdach. Wąskie drogi, gdzie samochodom trudno się wyminąć, są więc dla nich szczególnie niebezpieczne.

Wsie mają już kanalizację, więc Złoty Potok od roku nie już przypomina szamba. Teraz przed samorządem, ale także i samymi mieszkańcami, stoi kolejne zadanie do wykonania z zakresu ochrony środowiska - likwidacja źródeł niskiej emisji, zastąpienie ich np. ekogroszkiem. To problem regionu, na przykład w Głuchołazach aż 10 tysięcy mieszkańców korzysta z lokalnych kotłowni, zwykle starego typu.

Wprawdzie wypoczynkowe miejscowości leżą w kotlinie, gdzie układ wiatrów sprzyja „oczyszczaniu się” powietrza, Trudno przecież mówić o prawdziwym spa, jeśli się oddycha pyłem zawieszonym i rakotwórczym bezno(a)pirenem...

Góry Opawskie

To góry niskie i najcieplejsze w kraju. Składają się z kilku pasm górskich w Sudetach Wschodnich oraz w Czechach. W Polsce znajdują się tylko ich północne stoki. Najwyższym ich szczytem jest Biskupia Kopa (890 m). Jest ona równocześnie najwyższym wzniesieniem województwa opolskiego. Można z niej podziwiać piękne krajobrazy zarówno po stronie czeskiej, jak i polskiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska