Nieraz zawiodła się na ludziach, którzy wykorzystali jej dobre serce. Zarzekała się wtedy, że teraz będzie już pomagała tylko zwierzętom, bo one nie wiedzą, co to fałsz. Ale nie potrafiła przejść obojętnie obok cierpienia - ani ludzi, ani czworonogów.
Gdy napisałam na łamach nto, że potrzebna jest ciepła buda dla bezdomnego kundelka, żyjącego w przepuście wodnym, pani Teresa zadzwoniła znad porannej lektury (naszą gazetę czytała codziennie, od 50 lat). Kupiła budę i błyskawicznie dostarczyła, gdzie trzeba. Później, gdy pobitego i wystraszonego psa udało się odłowić, zapewniła mu też ciepły kąt do ostatnich dni.
Taka była. Organizowała dom trudnym bezdomniakom, które ludzie spisali na straty. Wymagały cierpliwość i delikatności, a ona dawała im je z nawiązką. Nawet, gdy trzeba było wylęknionej suczce odstąpić szafę w sypialni, bo właśnie to miejsce wybrała na swoje schronienie.
Nigdy nie szukała rozgłosu, pomagała w ciszy
Jak nikt inny potrafiła obnażać urzędnicze absurdy (dawniej sama była pracownikiem socjalnym). Mówiła: ja zawalczę o swoje, ale kto się upomni o tych, którzy nie mają dość siły? Była zdeterminowana i uparta, a przez to tak skuteczna. W codziennych walkach z mniejszymi i większymi absurdami rzeczywistości towarzyszył jej mąż Piotr.
Gdy kilka miesięcy temu poważnie zachorowała, bliscy żartowali, że przeciwnik nie wie, z kim zadarł, bo jej przecież nic nie było w stanie zatrzymać. Wydawało się, że po raz kolejny wygrała walkę, ale choroba zaatakowała podstępnie ze zdwojoną siłą.
Przed świętami pani Teresa dzwoniła zawsze z życzeniami i nigdy nie pozwoliła się ubiec. W tym roku - słysząc równomierne pik, pik w słuchawce - uśmiechnęłam się w duchu, bo sądziłam, że po latach w końcu udało mi się ją wyprzedzać. Nie odebrała już telefonu. Zmarła w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia, w wieku 66 lat.
A kilka tygodni temu obiecywała, że do wiosny będzie w formie, bo chce jeszcze raz zobaczyć koncert 12 Tenorów w Opolu, który w tym roku odwołano z powodu pandemii.
Odeszła tak nagle, zostawiając zdezorientowaną rodzinę oraz grupkę bezdomnych kociaków, które dokarmiała w okolicy.
One każdego dnia zadzierają dziecięce łebki, licząc że pani Teresa - może trochę spóźniona - ale jednak przyjdzie, nakarmi, znajdzie bezpieczne domy. Przecież ona, gdy czegoś się podjęła, zawsze doprowadzała sprawy do końca...
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?