Pani Barbara kilka tygodni temu miała w pracy wypadek.
- Kiedy schodziłam po schodach, ześlizgnęła mi się noga i upadłam tak niefortunnie, że kręgosłupem uderzyłam o stopień - opowiada opolanka. - Początkowo myślałam, że to nic groźnego, ale z godziny na godzinę ból był coraz silniejszy. Przed 22.00 był już nie do wytrzymania, więc pojechałam do szpitala na Katowickiej. Nie zdążyłam nawet powiedzieć, co się stało, bo pani w okienku od razu odesłała mnie do WCM mówiąc, że to oni mają dzisiaj dyżur.
Obolała kobieta z trudem dostała się do Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu. - Okazało się, że przede mną jest tłum ludzi, którzy też czekają na pomoc. Niektórzy spędzili tam już cztery godziny. Po 40 minutach ból był nie do zniesienia, a kolejka ani drgnęła. Pojechałam do apteki po lekarstwa przeciwbólowe i wróciłam do domu - opowiada rozgoryczona.
W Opolu działają dwa Szpitalne Oddziały Ratunkowe, potocznie nazywane ostrymi dyżurami - w Wojewódzkim Centrum Medycznym i Szpitalu Wojewódzkim.
Pieniądze z NFZ dostają na 365 dni w roku, a to oznacza, że każdy z nich powinien przyjmować pacjentów codziennie.
O tym, że tak się nie dzieje, wiedzą wszyscy, poza tymi, którzy za nie odpowiadają.
Przeprowadzona przez nas prowokacja dziennikarska dowodzi, że historia pani Barbary nie jest odosobniona.
Co wykazała prowokacja dziennikarska nto - czytaj w środę w Nowej Trybunie Opolskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?