Znieczulica - choroba miast weszła do wiosek

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
123RF
- Moja 82-letnia schorowana mama przewróciła się na chodniku. Obok stała grupa ludzi. Nikt nie pomógł - mówi czytelnik spod Kędzierzyna-Koźla.

Artykuł „Ludzie, co z wami! Skąd taka znieczulica?", w którym opisaliśmy smutną sytuację z Dobrodzienia, gdzie schorowana starsza pani daremnie prosiła i pomoc, próbując zatrzymać przejeżdżające samochody (mieszkańcy miasta nie reagowali, pomógł dopiero przejeżdżający przez Dobrodzień obcy człowiek), wywołał duży rozgłos.

Od rana dzwonią i piszą do nas czytelnicy.

Mówią m.in. o tym, że ich zdaniem do takich wypadków dochodzi coraz częściej.
- Znieczulica, która była chorobą anonimowych miast, weszła i do naszych wsi - mówi pan Marian (chce zachować anonimowość), mieszkający w małej wiosce w powiecie kędzierzyńskim.

Opowiedział nam smutną historię jego 82-letniej schorowanej mamy.

- Mieszkam w małej wiosce, gdzie wszyscy się znają. Moja mama ma 82 lata, jest po dwóch wylewach, porusza się tylko za pomocą balkonika. Gdy jest ładna pogoda, spaceruje trochę po wiosce po nowych, równych chodnikach. Tak było też w ubiegłym roku, ale spacerując, potknęła się i upadła, a bez pomocy sama nie wstanie - opowiada pan Marian.

- Niedaleko koło sklepu stała grupa młodych, silnych współmieszkańców, prawie sąsiadów. Nikt nie pomógł! Nikt nie podszedł! - mówi rozgoryczony syn staruszki. - W końcu obca kobieta, która jechała autem, zatrzymała się, pomogła mamie wstać i odprowadziła do domu. Ta pani powiedziała mojej żonie, że była zszokowana postawą tych młodych ludzi.

- Jeszcze niedawno taka sytuacje była nie do pomyślenia, teraz to już nie dziwi, bo jest coraz więcej takich przypadków. Z rozmów ze znajomymi i kolegami w pracy poznałem kilka podobnych zdarzeń - dodaje pan Marian. - Psycholog dr Tomasz Grzyb twierdzi, że mówienie o znieczulicy to przesada. Niestety, nie mogę się z tym zgodzić. Znieczulica - choroba anonimowych miast - weszła już do naszych miasteczek i wsi. I ma się dobrze. Niestety...

- Ludzie mają skłonność do wymówek: gdybym miał więcej czasu, to bym się zatrzymał. Ja jednak przede wszystkim pochwaliłbym tę osobę, która się zatrzymała i pomogła. Pokazujmy wzory, a nie tylko piętnujmy błędy - uważa dr Tomasz Grzyb, psycholog społeczny ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska