Sklepowe ceny białych serów są średnio o 60 proc. wyższe od tych, które dostają mleczarnie. Sadownik za kilogram wiśni w skupie dostaje 50 groszy, w sklepie płacimy za nie nawet 4,5 zł. Rolnik za kilogram żywca dostaje 5 złotych, cena kilograma mięsa w sklepie skacze o 200 proc. Podobnie jest z mlekiem: rolnik za litr dostaje 80 groszy - w sklepie cena rośnie minimum dwukrotnie.
- To kto zdziera z konsumentów? - zastanawia się Mariola Kowalska z Opola, matka trojga dzieci. - Przecież ja na utrzymanie swojej pięcioosobowej rodziny przeznaczam już prawie całe swoje i męża zarobki. Niech to szaleństwo cenowe wreszcie się skończy.
Podobnie uważa Krajowa Rada Izb Rolniczych.
- Na każdym towarze powinna pojawić się tzw. cena sugerowana przez producenta - mówi Wojciech Petera, rzecznik izb rolniczych. - To nie rolnicy zarabiają na konsumentach, jak się uważa. Ceny windują pośrednicy. Wyprodukowanie kilograma najtańszej parówki, pozbawionej tak naprawdę mięsa, kosztuje 1 złoty. W hipermarkecie płacimy 3 razy drożej.
Cena sugerowana przez producenta jest już m.in. na niektórych jogurtach i batonikach.
- Ci, którzy zamieszczają taką cenę, chcą pokazać, ile dany towar naprawdę jest wart - tłumaczy Wojciech Petera. Dzięki temu kupujący mogą się zorientować, jak bardzo ta cena odbiega od tej, której żądają w sklepie.
Sklepikarze się bronią, mówią, że to nie oni podbijają ceny.
- Oni walczą o przetrwanie, więc o podbijaniu cen nie ma mowy - tłumaczy Roman Kozieł, prezes Stowarzyszenia Handlowców Opolszczyzny. - Wielu konkurencji z hipermarketami nie wytrzymuje. Z prognoz wynika, że do końca roku w kraju padnie 3 tysiące małych sklepów.
Prezes Kozieł wyjaśnia, że marżą, czyli różnicą między ceną hurtową a detaliczną, handlowcy pokrywają m.in. koszt transportu, utrzymania pracowników, energii. I powierzchni, na której pracują.
- Sklepikarze narzucają różnej wysokości marże - przyznaje Kozieł. - Ale podnosząc cenę np. batonika, liczą się z tym, że w sklepie obok można kupić taniej.
- Ceny, szczególnie żywności, nie oddają prawdziwych kosztów produkcji. Ale to, ile za dany towar jesteśmy gotowi płacić - mówi Wiesław Łopaciuk z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Żywności. - A sytuacja rolnika i konsumenta jest podobna, bo jeden i drugi działa w sytuacji przymusu: rolnik musi sprzedać, a konsument musi jeść. Tylko pokazywanie cen sugerowanych przez producenta i większa konkurencja obniży ceny.
Jednak nie wszyscy producenci chcą sugerować swoje ceny.
- Towar z ceną sugerowaną przez producenta może się nie sprzedać - obawia się Ewa Tomaszewska z Cukrów Nyskich.
- Kupcy chcą o cenie decydować sami - twierdzi Wilhelm Beker, prezes mleczarni w Oleśnie. - Cena sugerowana szybko traci aktualność, bo np. surowiec podrożeje, a towar z wydrukowaną ceną zostaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?