Zostawili rodziny i na dwa tygodnie zamknęli się z podopiecznymi DPS-u w Prószkowie. W czwartek wrócili do domów

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Grupa 37 pracowników Domu Pomocy Społecznej w Prószkowie spędziła z podopiecznymi dwa tygodnie. Wyszli dziś (23.04) wieczorem, a zastąpiła ich kolejna, 37-osobowa ekipa. Wchodzący do DPS-u wcześniej zostali przebadani na obecność koronawirusa.
Grupa 37 pracowników Domu Pomocy Społecznej w Prószkowie spędziła z podopiecznymi dwa tygodnie. Wyszli dziś (23.04) wieczorem, a zastąpiła ich kolejna, 37-osobowa ekipa. Wchodzący do DPS-u wcześniej zostali przebadani na obecność koronawirusa. Katarzyna Ścipień
Grupa 37 pracowników Domu Pomocy Społecznej w Prószkowie podjęła tę niełatwą decyzję, by chronić pensjonariuszy przez zakażeniem koronawirusem. Z podopiecznymi spędzili również Wielkanoc.

Pierwsza grupa weszła do placówki w połowie Wielkiego Tygodnia. Na dwa tygodnie, więc było jasne, że tegorocznych świąt nie spędzą w gronie najbliższych. Zanim 37 pracowników zamknęło się ze swoimi podopiecznymi sprawdzono, czy żaden z nich nie jest zakażony koronawirusem, bo to mogłoby stanowić dla podopiecznych śmiertelne zagrożenie. Izolacja miała zmniejszyć ryzyko.

- Ta koncepcja początkowo nie spotkała się może z entuzjazmem, ale ze zrozumieniem - mówi Katarzyna Ścipień, zastępca dyrektora DPS w Prószkowie. - Przedstawiłam ten pomysł w piątek, a w poniedziałek już mieliśmy skompletowane dwie zmiany pracowników gotowych na dwutygodniowe zamknięcie w DPS.

Pierwsza zmiana dziś (23.04) wieczorem zakończyła dwutygodniowy dyżur. Zastąpiła ich kolejna 37-osobowa grupa. Są w niej m.in. mamy małych dzieci, które zostawiły pociechy z bliskimi.

Na dwutygodniowe zamknięcie z podopiecznymi DPS-u zdecydowała się m.in. Anna Byczkowska, kierowniczka jednego z oddziałów. - Obawa, że ktoś z nas - pracowników może nieświadomie zarazić mieszkańców, była powodem tej decyzji - mówi pani Anna. - Tu przebywają osoby niepełnosprawne intelektualnie, starsze, po przebytej gruźlicy, z astmą. Musieliśmy brać pod uwagę także czarny scenariusz, że wirus będzie nam mieszkańców dziesiątkował, a my będziemy na to bezradnie patrzeć. A dom zostanie zamknięty.

- Ta decyzja miała na celu zarówno ochronę podopiecznych, jak i miejsc pracy - podkreśla Katarzyna Ścipień, wicedyrektor DPS-u w Prószkowie. - Bez podopiecznych DPS nie ma racji bytu, a obrazy - jakie docierają do nas z zagranicy - pokazują jak dramatyczne bywały skutki epidemii w ośrodkach na świecie. Od wychodzących pracowników usłyszałam, że wcale nie było tak źle.

Więcej w piątkowym (24.04), magazynowym tekście Krzysztofa Ogioldy pt. "Koronawirus zaraził dobrem wielu z nas".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska