Mirosław Dylong z Praszki jest właścicielem firmy budującej hale przemysłowe. Wieczorami dla relaksu majsterkuje w warsztacie. Kupuje zniszczone zabytkowe samochody i własnoręcznie je remontuje. Wszystkie są na chodzie! Utworzył u siebie prywatne Muzeum Motoryzacji.
Mirosław Dylong z zawodu jest mechanikiem i lakiernikiem. Jednak od lat zajmuje się budową hal przemysłowych ze stalowych konstrukcji (zbudował m.in. ogromną fabrykę Marcegaglii w Kluczborku). Ale wieczorami przesiaduje w warsztacie i remontuje motoryzacyjne zabytki.
- Kupuję szrot, czyli samochody w bardzo złym stanie, po czym pieczołowicie je odrestaurowuję - mówi Mirosław Dylong.
Rocznie odnawia 2-3 samochody. A że robi to od kilkunastu lat, mógł otworzyć przy swoim domu prywatne Muzeum Motoryzacji.
- To jest Ford T z 1928 roku, pierwszy samochód produkowany seryjnie - pokazuje Mirosław Dylong. - Henry Ford mówił, że Forda T można zamówić w dowolnym kolorze, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny. Ja przygotowuję teraz drugiego Forda T i będzie biały! Mam nadzieję, że Henry Ford nie przewróci się w grobie.
W prywatnym Muzeum Motoryzacji w Praszce jest także Mercerdes Gazele z 1929 roku. Jest to ostatni model Mercedesa zaprojektowany przez Ferdinanda Porsche. W 1931 roku założył on własną firmę produkujące samochody sportowe Porsche.
Mirosław Dylong zrekonstruował również automobil Boygen z 1905 roku. To były czasy, kiedy każdy samochód budowany był jako pojedynczy egzemplarz, nie było jeszcze taśm produkcyjnych.
W warsztacie są trzy kolejne samochody, które biznesmen z Praszki remontuje: wśród nich jest Skoda 1000 MB z 1966 roku, Ford T z 1929 roku (który będzie biały) oraz samochód niespodzianka, o której Mirosław Dylong nie chce na razie mówić.
- Teraz szukam „bulika”, czyli busa Volkswagena T1. Chodzi o model pierwszej generacji. Są takie do kupienia, ale kompletnie zgniłe, a kosztuję po 50 tysięcy zł - mówi Mirosław Dylong.
Muzeum Motoryzacji w Praszce można zwiedzać po urzednim umówieniu pod numerem tel. 605 479 708.
- Po co zrobiłem to muzeum? Po pierwsze - oglądam te samochody i odpoczywam. Po drugie - chętnie przyjmuję wycieczki szkolne. Marzę o tym, żeby kolejni młodzi ludzie zarażali się pasją motoryzacyjną, żeby zakochali się w zabytkowych samochodach - mówi Mirosław Dylong.
- Najbardziej mnie denerwuje, kiedy ktoś mówi: „Ale masz tutaj skarbonkę z pieniędzmi”! Tu przede wszystkim jest coś innego - opowiada Mirosław Dylong.
Czytaj we wtorek (24 listopada) w papierowym wydaniu "Nowej Trybuny Opolskiej" lub kup e-wydanie NTO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?