Zrobiony na niebiesko

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
sxc.hu
Kołdry albo garnki za cztery tysiące, bioharmonizery za sześć tysięcy, piecyki gazowe z trzykrotnym przebiciem. Starszym ludziom wszystko można sprzedać, a oszuści są coraz bardziej bezczelni.

Piiik, piiik, piiik - z przesuwanego wzdłuż mojego tułowia aparatu wydobywają się głośne i wysokie tony. Wcześniej musiałem zdjąć okulary i przesunąć pasek - zapewne po to, żeby metalowe elementy nie zniekształciły wyników. Sweter, koszula, podkoszulek żadną przeszkodą już nie są.

Trzy szybkie ruchy ręką i po badaniu. Można już wyjść? Nikt na siłę nie trzyma, ale... wyniki są w komputerze, a wydruk będzie dopiero na zakończenie spotkania. Siadam więc potulnie w trzecim rzędzie i w oczekiwaniu, aż pan Daniel przeskanuje wszystkich chętnych, rozglądam się po niewielkiej sali Ośrodka.

Ośrodek to tak naprawdę jedna z brzeskich knajpek: za mną jest bar, słychać wodę bulgoczącą w ekspresie do kawy, stanowisko do badań to podest dla zespołów, które tu czasem koncertują, a punkty konsultacyjne to stoliczki, przy których młodzież spędza czas przy piwie.

Na krzesełkach obok mnie siedzi ze 20 osób. Na pierwszy rzut oka: emerytki i rencistki. Nic dziwnego, że kiedy wchodziłem do sali, jeden z konsultantów zapytał mnie uprzejmie o wiek. Nie wiem, czy rzucone "czterdzieści" uspokoiło go, w każdym razie pozwolił mi zostać.

Zresztą - nie wprosiłem się na to spotkanie. Pięć dni wcześniej w domu zadzwonił telefon.
- Dzień dobry, panie Jarosławie, mam dla pana zaproszenie na bezpłatne badanie termoregulacji organizmu. We wtorek w Ośrodku (tu pada adres) - kojarzy pan? Mogę zarejestrować na godz. 9 lub 11.30 - to na którą?

Zero zbędnych pytań o moje zdrowie (w końcu każdemu coś dolega), wiek (kto, oprócz starszego pokolenia, ma jeszcze telefon stacjonarny), motywację (w końcu badania są bezpłatne). Udaję naiwnego, próbuję wymyślać pytania, które mogłaby zadać jakaś staruszka, w końcu "ulegam" i wybieram 11.30.

Upewniam się tylko: - A te badania to lekarze będą przeprowadzać?
- Specjaliści, specjaliści, tak, będą na miejscu - dobiega ze słuchawki. - To badanie termoregulacji organizmu ukazuje, co występuje w organizmie złego - zaraz przy tym są wyniki i pakiet informacji.

Cukier się normuje

Już w Ośrodku, zaskoczony tempem wykonywanego badania, które trwało 15 sekund, próbuję dopytać: - W przychodni widziałem takie nowoczesne termometry, które przysunięte na bliską odległość do skroni mierzą temperaturę u dzieci. To coś podobnego?

Pan Daniel przecząco kręci głową i odpowiada tonem, który nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z wysokospecjalistycznym sprzętem: - To jest głowica termograficzna.

Za chwilę, na wstępie swojego wykładu uzupełnia: - Badania są bezpieczne, nie za dużo podczas nich tłumaczyłem, bo pacjentowi nie trzeba tłumaczyć, co samo badanie robi, w jaki sposób działa. Ważne, co pokazuje!

Z wykładu pana Daniela wynikają następujące tezy: koncerny farmaceutyczne do spółki z państwem wciskają nam na siłę drogie lekarstwa, nie dbając o właściwe zdiagnozowanie. W dodatku zaniedbano fizykoterapię, która powinna wspierać ewentualne leczenie farmakologiczne. Ratunkiem dla nas jest właściwa diagnoza i rewolucyjna metoda leczenia za pomocą bioharmonizera fotonowego.

Panie emerytki potakują, przypominając sobie ceny łykanych medykamentów i kolejne pojawiające się dolegliwości.

W dodatku reprezentowany przez pana Daniela i pozostałych konsultantów Instytut nie sprzedaje ot tak, po prostu bioharmonizerów. On je oferuje wraz z całym Programem Komplementarnej Opieki Zdrowotnej. Koszt uczestnictwa w takim programie to 6 tysięcy złotych.

Tu po sali przechodzi lekki szmer, ale organizatorzy są przygotowani: - Program wspieramy dofinansowaniami, w zależności od problemów, wieku, schorzenia czy też sytuacji finansowej, tak że refundacje są dość znaczne.

Na poparcie swoich tez konsultanci powołują się m.in. na mądrość życiową babci pana Daniela (rocznik 1914), współpracę z różnymi instytucjami, ośrodkami naukowymi i fundacjami, w końcu dokładają do tego filmy z wypowiedziami lekarzy, a jakby komuś było mało, może napatrzyć się na baner reklamowy, z którego uśmiecha się Robert Moskwa (aktor grający lekarza w serialu "M jak miłość").

Wszystkich przebija jednak pani Zosia. To emerytka z czwartego rzędu, którą pan Daniel nieoczekiwanie zagaduje w trakcie wykładu. - Pani Zosiu, pani ma, zdaje się, takie urządzenie w domu. I jakie są efekty?

- Jak by to powiedzieć, nie odczuwam takiego zmęczenia. I cukier mi się unormował.
Szczęśliwym trafem wśród nas jest też pan Kazimierz, któremu bioharmonizer również pomógł. Oboje wychodzą z pokazu jako pierwsi, bo nie muszą już czekać na swoje badania, więc nie ma okazji dopytać ich o szczegóły. I tylko pan Stanisław (przysiągłbym, że wcześniej nazywany panem Kazimierzem) dorzuca na odchodnym: - Ja chciałem jeszcze dwa zdania - mam kłopoty ze stawami, marzły mi nogi i po pół roku stosowania tego aparatu poprawiły mi się wszystkie wyniki!

Na takim spotkaniu był dwa lata temu pan Eugeniusz z Brzegu. Kupił wówczas - łudząco podobny do bioharmonizera - rezonator biofotonowy. Ma go do dziś, choć próbował go odesłać - przesyłka wracała. Cudem, albo raczej dzięki swojej determinacji i pomocy rzecznika praw konsumentów, udało mu się odzyskać od banku wpłacone już wcześniej raty za urządzenie.

- Byłem zaproszony na bezpłatne badanie, na materiałach były zdjęcia panów w białych fartuchach i ze stetoskopami, byłem przekonany, że chodzi o badanie lekarskie - zapewnia pan Eugeniusz. Ponieważ ciężko chorował, więc przedstawił konsultantce w lekarskim kitlu wszystkie wyniki badań. - Nie dopatrzyła się przeciwwskazań i napisała na kartce zalecenia, jak stosować rezonator. A gdy zapytałem o pieczątkę, powiedziała, że nie ma przy sobie.

Dopiero od swojego fizjoterapeuty emeryt dowiedział się, że stosowanie tego aparatu przy jego schorzeniach jest absolutnie wykluczone.

Kluczowe 10 dni

- Niestety, takich spotkań, gdzie ludzie są zwabieni podstępem, na zasadzie bezpłatnych badań lub pokazu, jest bardzo dużo - mówi Stanisław Bronowicki, powiatowy rzecznik konsumentów w Brzegu. - Ich organizatorzy zachwalają sprzęt medyczny, ale nie udostępniają szczegółowych instrukcji, nie przeprowadzają rzetelnego wywiadu lekarskiego, nie mówiąc już o tym, że zwykle nie ma tam lekarzy. Za to są osoby ubrane na biało, co starszym ludziom kojarzy się jednoznacznie. Do tego lampka wina, bywa, że obiad, czasem losowanie jakiejś wycieczki.

Starsi ludzie, z pokolenia, które nie znało telemarketingu i socjotechnicznych sztuczek, widząc przed sobą elegancko ubranych i elokwentnych prezenterów, zwyczajnie nie potrafią odmawiać. Czasem zwykła potrzeba odwdzięczenia się za poczęstunek bierze górę nad zdrowym rozsądkiem.

Do rzecznika regularnie przychodzą emeryci, którzy na takich pokazach kupili urządzenia medyczne, kołdry, garnki, fotele i materace masujące. Zwykle na raty, bo niewielu stać na zapłatę gotówką.

- Bywa tak, że mają już za sobą próbę oddania sprzętu, szczególnie że słyszą podczas pokazu: Proszę zadzwonić, odbierzemy od państwa bezpłatnie - dodaje Stanisław Bronowicki. - Ale w rzeczywistości wszystkie działania zmierzają do tego, żeby przeczołgać się przez 10-dniowy okres, po którym odstąpienie od umowy jest już bardzo trudne.
Mają na to kilka sposobów, ten najbardziej bezczelny polega na tym, że klient podpisuje umowę kupna i dokumenty kredytowe, ale nie dostaje ich do ręki.

- Sprzedawcy zapewniają, że przyślą je razem z towarem. I przysyłają już po 10 dniach od daty podpisania umowy - mówi rzecznik. - Nawet jeśli ktoś się wcześniej zreflektuje, to zwykle nie ma pojęcia, gdzie dzwonić i gdzie wysyłać rezygnację, bo starsi ludzie nie pamiętają nawet nazwy firmy.

Pan Stanisław zwraca też uwagę na postawę właścicieli restauracji i sal, gdzie urządzane są pokazy: - Oni biorą w tym procederze udział i dla jakiegoś zarobku - podejrzewam, że niewielkiego - przykładają rękę do krzywdy emerytów.

- A na najstarszym pokoleniu cwaniacy ćwiczą swoje metody zarabiania dużych pieniędzy - podsumowuje rzecznik. - Dlatego zachęcam do przychodzenia do mnie przed takim pokazem. Powiem o zagrożeniach, pokażę, o ile taniej można kupić podobny towar w internecie, podpowiem, czego na takich pokazach unikać. Można też wcześniej poradzić się rodziny, dzieci, znajomych, zapytać swojego lekarza w przychodni.

Mam dużo takich spraw

- Może to pan wyraźnie napisać: według mnie to jest oszustwo - mówi prokurator Waldemar Chrząszcz, który w swojej pracy na co dzień ma do czynienia z naciągaczami, którzy żerują na emerytach. - Bardzo często pojawia się temat piecyków gazowych. Starsi ludzie, widząc w drzwiach takiego człowieka ubranego jak inkasent, który ma przypięty identyfikator z dużym G jak gazownia, nie są w stanie dostrzec, że pod spodem napisane jest "firma prywatna".

Wpuszczają ich w przekonaniu, że to pracownicy zakładu gazowniczego, i kiedy po sprawdzeniu instalacji usłyszą, że piecyk trzeba natychmiast wymienić, zgadzają się bez wahania. Bo kto zaryzykuje zdrowie?

Prokurator wyciąga kilka teczek z aktami aktualnie prowadzonych spraw i wymienia: próba wyłudzenia na wnuczka, sprzedaż łóżka rehabilitacyjnego, materac masujący, znowu wnuczek.

Wśród tych spraw kilka jest łudząco podobnych. Pewna firma o nazwie kojarzącej się ze znanym ośrodkiem badań społecznych wysyła wezwania Bogu ducha winnym obywatelom do zapłaty zaległej, choć niewielkiej raty (rzędu 100 zł) za kupno materaca rehabilitacyjnego. Gdy sprawa trafia do prokuratury, przedstawiciele firmy wyjaśniają, że doszło do pomyłki w adresie. Ile osób, wystraszonych takim pismem, zapłaciło dla świętego spokoju?

- Jeżeli ktoś czuje się pokrzywdzony, zachęcam do zgłaszania nam takich spraw - mówi prokurator Chrząszcz. - To absolutnie nic nie kosztuje! Nie gwarantuję, że postawimy tych ludzi przed sądem, ale niejednokrotnie już samo podjęcie sprawy przez prokuraturę skutkuje tym, że sprawcy oddają pieniądze, bo zależy im na uniknięciu rozgłosu.

W styczniu Prokurator Generalny zalecił prokuratorom, aby w sytuacji, gdy zawiadamiającymi są osoby w podeszłym wieku lub nieporadne życiowo, szczególnie wnikliwie i rzetelnie badać zdarzenia opisane w tych zawiadomieniach w aspekcie możliwości wyczerpania znamion występku oszustwa, przy uwzględnieniu łatwowierności, a nawet naiwności pokrzywdzonych.

- W tych przypadkach prokuratorzy powinni podejmować wszelkie możliwe działania, także z zakresu prawa cywilnego i administracyjnego, aby doprowadzić do przywrócenia stanu sprzed przestępstwa, w szczególności doprowadzić do odzyskania przez pokrzywdzonych wyłudzonego mienia - napisał Andrzej Seremet.

Widzę niedotlenienie

Spotkanie w Ośrodku dobiega końca - dostaję do ręki wydruk z kolorowym wykresem i idę na konsultacje do stolika przy barze.

- Panie Jarosławie, przede wszystkim widzę tu spore niedotlenienie, być może jakieś zawroty głowy, szumy w uszach, dolegliwości bólowe głowy mogą się pojawiać, bo tutaj jest kolor niebieski - objaśnia pani Marta. - Ooo, i problemy na wysokości odcinka szyjnego kręgosłupa bardzo duże. Na wysokości mięśnia sercowego niedotlenienie ze skłonnościami do wahania ciśnienia. I na wysokości układu trawiennego: wątroba, trzustka, coś tam się dzieje, również jest stan zapalany wraz z odcinkiem lędźwiowo-krzyżowym. Przy tego typu problemach taka terapia z bioharmonizerem jest jak najbardziej wskazana. A w dniu dzisiejszym mamy duże refundacje. Czy chciałby pan sobie pomóc?

Widząc moje wahanie, wali z grubej rury: - Bardzo często słyszy się, dotyczy to też osób młodszych, że wczoraj z kimś rozmawiałam, a dziś tej osoby już nie ma.

Kręcę głową... - Ale skoro nie jest pan zainteresowany, nikogo zmuszać nie będę - pani Marta już dłużej nie nalega i chowa wynik moich badań do teczki.
Zaskoczony, próbuję oponować: - A ten wykres mogę dostać?

- Oczywiście, odpis kosztuje 10 zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska