Związkowcy z całej Polski bronią zwolnionych kobiet

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Związkowcy z dużych firm z całej Polski przyjechali bronić pracownic z Głuchołaz.
Związkowcy z dużych firm z całej Polski przyjechali bronić pracownic z Głuchołaz. Krzysztof Strauchmann
Szef firmy z Głuchołaz usłyszał ultimatum: albo wrócą do pracy, albo będzie miał pikiety po zakładem.

Kilkanaście różnych związków zawodowych, m.in. z kopalni i elektrowni Bełchatów, fabryki Opla w Gliwicach, Elektrowni Opole, elektrociepłowni w Bydgoszczy pisemnie zażądało od dyrekcji firmy Drobmar przywrócenia do pracy dwóch kobiet, zwolnionych po reportażu w nto, w którym opowiadały o życiu za minimalną pensję. dzisiaj delegacja związkowców przyjechała do firmy, rozmawiała z prezesem i dała mu dwa tygodnie na rozwiązanie problemu.

- Poruszyła nas krzywda ludzka - mówi Zbigniew Pietras z Sierpnia 80. - Nie może być tak, że pracownice mówiąc prawdę spotykają się z szykanami. W tej firmie nie ma związków zawodowych, dlatego zdecydowaliśmy się bronić tych ludzi. Liczymy jednak na dobrą wolę pracodawcy.

- Jeśli zarząd firmy nie zmieni zdania, to przyjedziemy tu manifestować z większa grupą. “Zareklamujemy" tę firmę tak, że ich cukierki staną się gorzkie - mówi Adam Olejnik z Bełchatowa. - Unia Europejska w jednej ze swoich dyrektyw wyraźnie określiła, że tzw. śmieciowe umowy mają być ograniczane. Tymczasem w Polsce jest odwrotnie.

To pierwsza tego typu akcja protestacyjna w obronie zwalnianych, prowadzona przez różne związki i organizacje pracownicze w Polsce.

- Podobnych przypadków są w Polsce tysiące, musimy pokazać pracodawcom, że nie tędy droga - dodaje Piotr Kret z Porozumienia Pracowniczego z Katowic. - Jako pracownicy nie godzimy się, żeby nas traktowano jak niewolników. Znaleźliśmy się pod ścianą i dalej nie możemy ustąpić.

Szef firmy Marek Zemła po spotkaniu ze związkowcami nie chciał komentować ich ich żądań. Zadeklarował tylko, że zamierza załatwić sprawę ugodowo.

W sekretariacie firmy na delegację związkowców czekało kilka pracownic, które przyszły bronić swojego pracodawcy. Nie kryły też pretensji do koleżanek, które w reportażu nto opowiadały, jak się żyje za 1,3 tys. zł.

- Zrobiły z nas biedaków. To nieprawda, że dzielimy szkielet kurzy na trzy części z oszczędności - przekonywała Sylwia Walczak. - Jestem zadowolona z pracy i zarobków. Tym koleżankom też nic nie brakuje...

Kobiety stwierdziły, że nikt ich nakłaniał do “obrony" pracodawcy. Przyznały jednak, iż boją się, iż przez obecne zamieszanie wokół ich zakładu właściciel może zamknąć fabrykę, a wtedy wszystkie stracą pracę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska