MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zwiodły ich gwiazdki

rys. Andrzej Czyczyło
rys. Andrzej Czyczyło
Nasz czytelnik liczył na kredyt, a "wpakował" się w tak zwany system argentyński. Wycofał się wprawdzie z podejrzanej umowy, ale od dwóch miesięcy bezskutecznie czeka na zwrot pieniędzy.

Pan Tadeusz i jego żona (nazwisko do wiadomości redakcji) w grudniu zgłosili się do Międzynarodowego Funduszu Rozwoju Regionalnego Sp. z o.o. w Opolu. Potrzebowali 50 tys. zł na wykup mieszkania. Podpisali umowę, ale dopiero w domu zorientowali się, że jest dla niech niekorzystna. Był to tak zwany system argentyński, w którym najpierw trzeba długi czas wpłacać pieniądze, by potem uzyskać pożyczkę. Po trzech dniach opolanin wycofał się z umowy, składając w biurze spółki odpowiednie pismo. Zażądał zwrotu pieniędzy, powołując się na prawo konsumenckie, które pozwala w ciągu 10 dni odstąpić od umowy.

- Tyle się mówi o systemie argentyńskim, a my daliśmy się nabrać - żałują teraz małżonkowie. - Co najgorsze, już wpłaciliśmy 2,5 tys. zł i do tej pory nie możemy ich odzyskać. Firma reklamuje się europejskimi gwiazdkami, ale proszę spojrzeć, jakie to wielkie oszustwo.
Faktycznie, logo firmy - żółte gwiazdki na niebieskim tle - na pierwszy rzut oka mogą budzić zaufanie. Gwiazdek jest jednak tylko 11 (zamiast 12) i są różnej wielkości.
Na początku lutego pan Zygmunt dostał z firmy MFRG pismo gratulujące wyboru jej oferty. Jego interwencje w biurze nie pomagają, z szefem firmy nie udało się skontaktować, a wpłaconych pieniędzy dotąd nie odzyskał.
W umowie, którą podpisał pan Tadeusz, nie ma mowy o "kredycie", tylko o "produkcie". Warunkiem jego otrzymania są jednak... własne wpłaty.
- Dałem się na to nabrać, ale mam nadzieję, że będzie to przestroga dla innych - przyznaje pan Tadeusz.
Na zwrot pieniędzy raczej nie może już liczyć. Zapytana o sprawę Anna Milczarek, rzeczniczka firmy, na nasze pytanie odpowiedziała na piśmie. W liście do redakcji tłumaczy, że warunki odstąpienia od umowy określają paragrafy w niej zawarte, a pan Gwoździejewski podpisując ją, musiał je znać.

- To ewidentnie tzw. system argentyński, w którym tworzone są samofinasujące się grupy klientów - ocenia Urszula Leśkiewicz, miejski rzecznik konsumenta w Opolu. - Ludzie podpisują umowy spisane drobnym drukiem, napisane językiem niezrozumiałym dla przeciętnego klienta. W tej konkretnej sytuacji klient ma prawo ubiegać się o zwrot pieniędzy, bo złożył oświadczenie woli pod wpływem błędu. Pomogę mu przygotować pismo procesowe. Jednak oddanie sprawy do sądu nie gwarantuje odzyskania pieniędzy. Podobnymi sprawami zajmuję się już od dawna, ale ludzie są naiwni i często przez takie firmy wprowadzani w błąd.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska