- To rasowe czworonogi, które z powodzeniem mogłyby startować na wystawach. Aż trudno uwierzyć, że skończyły na ulicy - dziwi się Magdalena Żelazna ze strzeleckiego magistratu.
Kilka dni temu w lesie pod Strzelcami Opolskimi właściciel pozbył się dwóch psów na raz - foksteriera i cocker-spaniela. Jednego z nich przywiązał do drzewa. Ponieważ czworonogi były ze sobą bardzo zżyte, oba siedziały pod drzewem i czekały na swojego pana.
- Musiały spędzić w lesie sporo czasu, były bardzo zestresowane - mówi Gabriela Bartoszek, która w gminie Strzelce Opolskie zajmuje się wyłapywaniem bezdomnych zwierząt. - Teraz poszukujemy dla nich nowego domu, ale problem polega na tym, że nie można ich rozdzielić. Gdy jeden piesek nie widzi drugiego, zaczynają skomleć.
Inny właściciel porzucił w Nakle golden retrievera. Wypuścił suczkę z samochodu i odjechał. Przerażony pies przez kilka dni koczował w tym samym miejscu, licząc że właściciel po niego wróci. Zrobił sobie legowisko w trawie i nie chciał się stamtąd ruszyć. Ludzie dokarmiali psa przez kilka dni, ale widząc, że jest z nim coraz gorzej, wezwali na pomoc Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.
- Niektórzy wychodzą z założenia, że jak wyrzucą psa na wsi, to nic mu się nie stanie i na pewno ktoś się nim zaopiekuje - tłumaczy Agata Klimek z opolskiego TOZ-u. - Tymczasem dla zwierzęcia oznacza to ogromny stres i cierpienie. Goldeny są wyjątkowo silnie związana ze swoim panem.
Działacze TOZ-u musieli podrzucić psu w karmie środki usypiające. Dopiero wtedy mogli złapać czworonoga. Szczęśliwie udało mu się znaleźć drugi dom, ale zanim dojdzie do siebie, minie jeszcze pół roku. Podobny los spotkał psa, który wylądował na ulicy w Starych Siołkowicach.
Z obserwacji działaczy TOZ-u wynika, że ludzie coraz częściej wyrzucają na ulicę także koty. Tak było w minionym tygodniu choćby na ul. Jankowskiego w Strzelcach Opolskich. Ktoś postawił pod blokiem klatkę z kotem i odjechał. Liczył na to, że ktoś go wypuści i od tej pory będzie żyć na dziko w piwnicach. Problem w tym, że był to kot, który całe życie spędził w domu i zatracił swoje instynkty - zwierzę nie miało szans dostosować się do nowych warunków.
Ulicę dalej działacze TOZ-u interweniowali w rodzinie, która wyrzuciła kota z mieszkania na dwór. Zwierzę z charakterystyczną plamką na nosie koczowało pod blokiem przez kilka dni.
- Zapytaliśmy wprost tych ludzi, dlaczego to zrobili - dodaje Klimek. - Rodzina najpierw wyparła się zwierzęcia, a później matka stwierdziła, że jej dzieci lubią koty, ale tylko... gdy są małe.
Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, której zapisy zmieniły się wraz z początkiem 2012 r., porzucenie zwierzęcia jest traktowane jak znęcanie się nad nim. Grozi za to kara grzywny, której wysokość ustala sąd, ograniczenia wolności, a nawet więzienia do 2 lat.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?