Zwyrodnialec chciał utopić kota w Odrze w Opolu. Zwierzę zginęłoby, gdyby nie determinacja spacerowiczów

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Kot zapewne utonąłby w Odrze, gdyby nie błyskawiczna reakcja pani Karoliny i jej męża. Zwierzę powoli dochodzi do siebie i wiele wskazuje na to, że wkrótce trafi do adopcji. Sprawę bada policja.
Kot zapewne utonąłby w Odrze, gdyby nie błyskawiczna reakcja pani Karoliny i jej męża. Zwierzę powoli dochodzi do siebie i wiele wskazuje na to, że wkrótce trafi do adopcji. Sprawę bada policja. archiwum prywatne
Zakapturzony mężczyzna dwukrotnie wrzucał przerażonego kota do rzeki, by ten nie mógł wypłynąć. Zdarzenie widziało małżeństwo, spacerujące z psem. Błyskawicznie przeprawili się na drugi brzeg, a mężczyzna wskoczył do wody, by ratować kota. Sprawą zajmuje się policja.

Karolina Bilska – Andryszczyk i jej mąż wybrali się w niedzielę (28.03) rano na spacer z psem. Spacerowali wzdłuż Odry, w rejonie ul. Bończyka w Opolu.

– W pewnym momencie usłyszeliśmy przeraźliwe miauczenie, które niosło się po rzece – relacjonuje mieszkanka Zaodrza. - Chwilę później zauważyliśmy na drugim brzegu mężczyznę, który uparcie próbował przedrzeć się przez zarośla. Na naszych oczach wyciągnął tonącego kota z rzeki i cisnął nim tak, że on znalazł się znacznie dalej od brzegu. Mężczyzna nie widział nas i wyglądało to tak, jakby on już raz wrzucił go do wody, ale gdy kot zaczął wyczołgiwać się na brzeg, to postanowił dokończyć, co zaczął, by zwierzę nie miało szans przeżyć.

Pani Karolina zapamiętała, że mężczyzna był w szarej bluzie z kapturem, miał też na sobie szare spodnie. – Ani ja, ani mąż nie mieliśmy przy sobie telefonu, żeby to nagrać. Krzyczeliśmy, że ma wyciągnąć tego kota, bo zawiadomimy policję, a wtedy on zaczął uciekać. Pobiegł drogą w kierunku straży pożarnej, a później pewnie w stronę blokowiska. Wydaje mi się, że to musiał być ktoś, kto mieszka w okolicy – mówi opolanka.

Małżeństwo zareagowało błyskawicznie, choć odległość nie była ich sprzymierzeńcem. Widzieli wprawdzie kota w rzece, ale by do niego dotrzeć, musieli jak najszybciej dostać się na drugi brzeg.

– Z psem na rękach pobiegliśmy do domu, po kluczyki do auta i telefon. Ja dzwoniłam na policję, a mąż, gdy dojechaliśmy na miejsce, wskoczył do wody tak jak stał, nie zdejmując nawet butów. Kota udało się wyciągnąć, ale był powykręcany we wszystkie strony. Wyglądało to tak, jakby był cały połamany, do tego strasznie piszczał i jęczał. Później dopiero dowiedzieliśmy się, że to była reakcja na wychłodzenie – wspomina pani Karolina.

Kot miał podwójne szczęście. Zaczepił się na zaroślach, przez co nie poszedł na dno. Nie miał jednak siły, by wyjść na brzeg, dlatego zginąłby, gdyby nie pomoc spacerowiczów.

– Gdy mąż go wyciągnął, zwierzak miał dreszcze i odruch wymiotny. Podejrzewam, że gdy ten mężczyzna wrzucił go do rzeki, to on musiał napić się wody. Otuliłam go bluzą, żeby się wysuszył, nagrzaliśmy samochód do maksimum i zaczęliśmy szukać gabinetu weterynaryjnego, który przyjąłby nas w niedzielę – relacjonuje opolanka. – Udało się. Weterynarz stwierdził, że to młody kotek, który ma maksymalnie 2 lata. Musiał zostać na obserwacji, ponieważ zamoczenie głowy i zachłyśnięcie wodą może doprowadzić do zapalenia płuc, które jest dla kotów bardzo groźne. Później prawdopodobnie trafi do adopcji.

Pani Karolina zgłosiła sprawę na policję i liczy na to, że sprawcę uda się ustalić.

- Na znęcanie się nad zwierzętami nie może być przyzwolenia, a tu mieliśmy do czynienia ze skrajnym bestialstwem – mówi kobieta. - Chcielibyśmy, żeby sprawca został ukarany. On musiał zadać sobie sporo trudu, żeby zafundować kotu takie cierpienia. Jeśli nie chciał go, mógł oddać do schroniska. Nawet gdyby zostawił go na działkach, to dałby kotu szanse na przeżycie. Tego zwierzaka uratował przypadek i to, że w odpowiednim czasie znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu.

- Prowadzimy czynności sprawdzające, zmierzające do ustalenia, czy doszło do przestępstwa z ustawy o ochronie zwierząt – mówi mł. asp. Agnieszka Nierychła z Komendy Miejskiej Policji w Opolu. - Jeśli treść zawiadomienia potwierdzi się, to mamy do czynienia ze znęcaniem się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. Będziemy starali się dotrzeć świadków, a przede wszystkim ustalić tożsamość osoby mającej związek z tą sprawą.

Za znęcaniem nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem grozi do 5 lat więzienia.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska