Szymon Godyla, radny wojewódzki z Koalicji Obywatelskiej i właściciel winnicy w Pawłowicach (w powiecie oleskim), opisuje, jak dramatyczne były ostatni dni dla wszystkich właścicieli winnic w kraju. Godyla na powierzchni 2,6 ha uprawia 10 tysięcy krzewów winorośli.
- Po ciepłym początku kwietnia, kiedy to temperatura dochodziła do 27 stopni Celsjusza i rozpoczęła się przedwcześnie wegetacja roślin, nagle przyszły mrozy. Pierwsze przymrozki były już w poprzednim tygodniu, ale prawdziwa próba przyszła w nocy z poniedziałku na wtorek, kiedy temperatura spadła do niemal minus sześciu stopni Celsjusza, a na niebie księżyc w pełni przy braku chmur – tłumaczy Szymon Godyla
Na każdy hektar winnicy ustawiono od 150 do 200 piecyków, które regularnie dogrzewały rośliny przez najzimniejsze noce. Piecyki te, wypełnione brykietem torfowym, są jednym z bardziej efektywnych sposobów na walkę z przymrozkami, jednak wymagają ciągłej obsługi i dozoru.
W obliczu nadchodzącego chłodu Godyla i jego zespół musieli działać pod presją czasu.
- Natychmiast zamówiliśmy dodatkowy brykiet torfowy i uruchomiliśmy wszystkie dostępne piecyki, które pomogły nam w ogrzewaniu winnicy. W zmaganiach z przymrozkami kluczowe okazały się również sadownicze świece, które zapewniają intensywne źródło ciepła przez długi czas – wyjaśnia Szymon Godyla.
Podczas najzimniejszej nocy winnica Godyli pracowała na trzy zmiany.
- To była walka o każdą godzinę. Rozpoczęliśmy od rozpalenia piecyków, świec sadowniczych i części balotów słomy, a następnie przez całą noc monitorowaliśmy sytuację, dokładając brykietu i na bieżąco reagując na zmieniające się warunki – wyjaśnia Szymon Godyla.
Straty w winiarni z powodu przymrozków sięgają nawet 99 procent.
Mimo że przymrozki spowodowały ogromne straty, Szymon Godyla podkreśla, że jest jeszcze nadzieja na uratowanie części upraw.
- Straciliśmy około 99 procent młodych pędów, ale winorośl ma swoje mechanizmy obronne, które mogą nam pomóc. Każdy krzew posiada coś, co nazywamy pąkami zapasowymi - wyjaśnia Godyla.
W winoroślach każdy główny pąk, który wypuszcza wiosenne pędy, ma obok siebie drugi. Jest to tak zwany pąk zapasowy, który zazwyczaj pozostaje nieaktywny, chyba że główny pąk zostanie uszkodzony lub zniszczony przez takie czynniki jak przymrozki. Ten drugi pąk ma potencjał do rozwinięcia się w pełnoprawny pęd, jeśli główny pąk zostanie zniszczony wcześnie w sezonie wegetacyjnym.
- To nasza szansa na odratowanie przynajmniej części zbiorów. Te zapasowe pąki mogą teraz aktywować się i zastąpić uszkodzone pędy. Oczywiście, nie wszystkie z nich się rozwiną, a te, które to zrobią, prawdopodobnie wydadzą mniej owoców niż zazwyczaj, ale to lepsze niż całkowita strata – dodaje Szymon Godyla.
Do walki z przymrozkami używano nawet helikoptera
W nadchodzących tygodniach zespół winnicy będzie uważnie monitorować rośliny, aby wspierać wzrost i rozwój tych zapasowych pąków, mając nadzieję na choć częściowe odratowanie tegorocznych zbiorów.
Godyla nie jest jedynym winiarzem, który zmagał się z niespodziewanymi przymrozkami. Wymienia doświadczenia kolegów z branży, którzy również stosowali różnorodne metody obrony.
- Niektórzy używali nagrzewnic, zraszania wodą, zadymiania, wiatraków a inni próbowali nawet technik z wykorzystaniem helikoptera. Wszystko zależy od specyfiki i skali gospodarstw. Najlepsze efekty osiągnięto tam, gdzie możliwe było szybkie i intensywne ogrzewanie przestrzeni między rzędami winorośli - wyjaśnia radny i właściciel winiarni Szymon Godyla
Ceny nowalijek mogą w tym roku zaskoczyć
W tym roku wegetacja roślin rozpoczęła się znacznie wcześniej. Rolnicy zwracają uwagę, że do tej pory rzepak kwitł w okolicach majówki, a teraz stało się to miesiąc szybciej. W sadach zakwitły także czereśnie, które po ostatnich przymrozkach bezpowrotnie straciły swoje pąki.
Zaskakujące przymrozki mogą mieć dalekosiężne konsekwencje dla rynku rolnego, w tym na wzrost cen nowalijek. Zniszczenia spowodowane przez niskie temperatury bezpośrednio wpływają na ilość dostępnych warzyw i owoców wczesnego zbioru, co z kolei może prowadzić do ich wyższych cen na rynku.
- Zimna Zośka przyszła o miesiąc wcześniej, więc straty w produkcji, zwłaszcza w uprawach, które dostarczają rynkowi wczesnych owoców i warzyw, mogą znacznie ograniczyć ich dostępność. To naturalnie przełoży się na wzrost cen - mówi ekspert branży rolniczej.
Konsumentów i dostawców czeka więc prawdopodobnie okres wyższych cen nowalijek, co jest bezpośrednią konsekwencją strat wywołanych przez nieoczekiwane przymrozki w kluczowym momencie wzrostu roślin.
Anomalia pogodowe wciąż się będą zdarzać. Winne jest ocieplanie się klimatu
Dr Krystyna Słodczyk z Opolskiego Alarmu Smogowego zwraca uwagę na bezpośredni związek między nietypowymi zjawiskami pogodowymi a zmianami klimatycznymi.
- Ostatnie przymrozki, które zaskoczyły wielu rolników, są przykładem ekstremalnych warunków pogodowych, które coraz częściej występują na skutek globalnych zmian klimatycznych - mówi dr Słodczyk.
Podkreśla, że takie zdarzenia, jak utrzymująca się wysoka temperatura, po której następuje oziębienie i przymrozki, są spowodowane niestabilnością klimatyczną i mogą stać się coraz bardziej powszechne.
- Musimy być przygotowani na większą częstotliwość i intensywność ekstremalnych zjawisk pogodowych. To wymaga od nas wszystkich: rolników, naukowców, a także decydentów intensywniejszych działań na rzecz adaptacji i łagodzenia skutków zmian klimatu – dodaje dr Słodczyk.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?