Każda porażka przybliża MKS do 2 ligi, dlatego nie powinno dziwić, że nasi piłkarze byli po meczu w Legnicy podłamani. W spotkaniu w jednym z faworytów rozrywek punkt znajdował się w ich zasięgu. Przez długie fragmenty byli dla Miedzi wymagającym rywalem. Nie schowali się, jak można było oczekiwać, za podwójną gardą, a zaskoczyli gospodarzy wysokim pressingiem i dość odważną grą.
- Serce zostawiliśmy, wstydu nie przynieśliśmy, jednak w obecnej sytuacji punktów potrzebujemy jak powietrza - komentował kapitan MKS-u Łukasz Ganowicz. - Przeciwnicy sami nie kreowali wielu okazji, bardziej wykorzystywali nasze niefrasobliwe straty.
Ganowicz zżymał się, podobnie jak pozostali zawodnicy z Kluczborka, na decyzję sędziego Piotra Lasyka z 27. min. W chwili kiedy goście coraz śmielej podchodzili pod bramkę Pawła Kapsy i zyskiwali przewagę, arbiter dostrzegł zagranie ręką Ganowicza w polu karnym i wskazał na jedenasty metr. Mimo protestów werdyktu nie zmienił, a Petteri Forsell dał Miedzi prowadzenie.
- Nie ma mowy o przewinieniu - podkreślał Ganowicz. - Zostałem trafiony w plecy, mam po tym uderzeniu ślad. Nie robiłbym przecież z siebie klauna, pokazując na cały stadion, że zostałem nastrzelony w plecy, gdybym faktycznie zagrał ręką. Według sędziego miałem ją nienaturalnie ułożoną, ale to w żaden sposób nie broni jego decyzji, która była kluczowym momentem meczu.
Rozjemca wpłynął na rozstrzygnięcie, jednak niesprawiedliwością byłoby stwierdzenie, że legniczanie wygrali niezasłużenie. W przeciągu całego spotkania byli piłkarsko lepsi, stworzyli więcej okazji i mogli wygrać wyżej. Jeszcze przy stanie 1-0 wyróżniający się w Miedzi Forsell nie wykorzystał rzutu karnego podyktowanego za zagranie ręką Kamila Nitkiewicza. Strzał Fina w ładnym stylu obronił Wojciech Kaczmarek.
- Ile drużyn, tyle osądów, ale wydaje się, że w przeciwieństwie do sytuacji w pierwszej połowie sędzia się nie pomylił - podkreślał pomocnik kluczborskiego zespołu Rafał Niziołek.
Plasowanym i celnym uderzeniem popisał się za to w 74. min rezerwowy gospodarzy Michał Bartkowiak. Kaczmarek był bez szans, a po golu na 0-2 MKS już się nie podniósł. W drugiej części zagrał zresztą słabiej. Początkowo zmuszał Miedź do błędów i miał szansę na kontrę, ale brakowało mu pomysłów na rozwiązanie akcji. Próby z dystansu były natomiast zbyt lekkie i niedokładne, by zaskoczyć Kapsę.
Na plus można zaliczyć dobre przygotowanie fizyczne naszych piłkarzy, na co zwracał uwagę nawet szkoleniowiec Miedzi Ryszard Tarasiewicz. Widać jeszcze brak zrozumienia między sprowadzonym w zimie napastnikiem Tomaszem Chałasem a drugą linią. Chałas często pokazywał się na pozycje, nieźle grał tyłem do bramki, ale strzał oddał tylko jeden, w dodatku obok słupka. Dobrym występem w ostatnim sparingu nadzieje rozbudził Egipcjanin Mohamed Essam, ale w sobotę należał akurat do najsłabszych na boisku i podejmował złe wybory.
- Wygraliśmy wyrachowaniem i większą odpowiedzialnością - podsumował trener Tarasiewicz.
Miedź Legnica - MKS Kluczbork 2-0 (1-0)
1-0 Forsell - 28. (rzut karny), 2-0 Bartkowiak - 74.
Miedź: Kapsa - Midzierski, Bartczak, Stasiak, Trifonow - Rasak, Keon, Pennanen, Forsell (89. Gardzielewicz), Rybicki (65. Bartkowiak) - Łobodziński (82. Garguła). Trener Ryszard Tarasiewicz.
MKS: Kaczmarek - Kwaśniewski, Ganowicz, Brodziński, Nitkiewicz - Kościelniak (85. Załęcki), Niziołek, Bodziony (82. Deja), Swędrowski, Essam - Chałas (74. Kubiak). Trener Tomasz Asensky.
Sędziował Piotr Lasyk (Bytom). Żółte kartki: Bartczak - Bodziony, Nitkiewicz. Widzów 1900.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?