12 tysięcy dzików planują odstrzelić myśliwi na Opolszczyźnie

fot. Archiwum
Im chętniej dziki się rozmnażają, tym częściej giną. W tym sezonie myśliwi zastrzelą ich o 4 tysiące więcej niż przed rokiem.
Im chętniej dziki się rozmnażają, tym częściej giną. W tym sezonie myśliwi zastrzelą ich o 4 tysiące więcej niż przed rokiem. fot. Archiwum
Następne na celowniku są zające. Dziko żyjących zwierząt mamy tak dużo, że las nie jest w stanie ich wyżywić.

Życie straci o cztery tysiące dzików więcej niż w ubiegłym roku. Skąd ich się tyle wzięło? Myśliwi są zgodni: Dziki chętnie się rozmnażają, bo jest im u nas coraz lepiej.

Wojciech Plewka, łowczy wojewódzki: - Na naszych polach, zwłaszcza odkąd powstały wielkoobszarowe gospodarstwa, dziki uzyskały fantastyczne warunki do rozwoju. Hektary upraw kukurydzy stały się ich naturalnym matecznikiem, gdzie mogą praktycznie buchtować miesiącami. A wysokobiałkowy pokarm sprawia, że samice są zdolne do rozrodu nie jak kiedyś po trzech, ale już po dwóch latach, a bywa, że wcześniej.

Według danych z marca 2009, na Opolszczyźnie żyło 9 tys. sztuk dzików, 7 tys. sztuk jeleni i ponad 5 tys. lisów. To było jeszcze przed okresem rozrodczym, teraz te liczby co najmniej się podwoiły.
W ostatnim roku gospodarczym (myśliwi zaczynają go w kwietniu, kończą w marcu) związek łowiecki wypłacił rolnikom blisko 3 miliony złotych odszkodowań za szkody wyrządzone przez dziką zwierzynę.
Szef opolskiego nadleśnictwa, nadleśniczy Zdzisław Dzwonnik przyznaje, że te odszkodowania niebezpiecznie zbliżają się do granicy wypłacalności związku.

- Jeśli na danym terenie pojawia się zbyt wiele żyjących na wolności zwierząt, zaczyna się problem braku żywności. Wtedy zwierzyna zaczyna wchodzić w szkodę. Ale też pojawia się niebezpieczeństwo groźnych chorób. Dlatego planowy odstrzał jest niezbędny.

Marek Bocianowski, zastępca szefa opolskiego nadleśnictwa, tłumaczy z kolei, że obecnemu nadmiarowi bogactwa w lasach sami po trosze jesteśmy winni: - Sam jestem myśliwym i pamiętam, że lata temu strzelony w kwietniu dzik był zwyczajnie chudy. Odkąd zaczęliśmy dokarmiać w zimie zwierzynę, już wczesną wiosną można trafić całkiem grubego zwierzaka. Kiedyś naturalną metodą regulacji populacji zwierząt w ekosystemie była na przykład wścieklizna. Odkąd zaczęliśmy aktywnie ją zwalczać, zrzucając szczepionki z samolotów, od dziesięciu lat nie zanotowaliśmy jakichś istotniejszych przypadków tej choroby na naszych obszarach. Czyli zlikwidowaliśmy trzeciorzędną z punktu widzenia zdrowia człowieka chorobę, a skutek okazał się taki, jaki teraz widzimy. Pewne gatunki zwiększyły swą liczebność ponad możliwości ekosystemu, w którym żyją, stąd konieczność ich selekcji.

Niebawem problemem stanie się też nadmiar zajęcy, które - jak wyjaśnia nadleśniczy Dzwonnik - tracą swego naturalnego wroga - lisy. Lisy dziesiątkuje dziś parch - choroba skórna. Choć myśliwi na Opolszczyźnie odstrzeliwują około 2,5 tysiąca lisów, możliwe, że i ten limit zostanie zwiększony, by eliminować chore osobniki.

W opinii leśników i myśliwych postęp w ochronie środowiska dał nieoczekiwany efekt także w liczbie jeleni.

- Akurat rozpoczyna się rykowisko - mówi nadleśniczy Marek Bocianowski. - Można zakładać, że i w tym przypadku trzeba będzie zredukować stado.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska