Amerykańska podróż szalonych emerytów z Opola

fot. archiwum własne
fot. archiwum własne
Piątka przyjaciół ze studiów z Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu w niecałe pół roku przejechała 37 tysięcy kilometrów po USA, Kanadzie i Alasce. Niezły wynik jak na średnią wieku globtroterów - 68 lat.
Podróz przez USA i Kanade

Podróż przez USA i Kanadę

Zaczęło się od pomysłu zwiedzenia Alaski, a właściwie od pomysłu, by emeryturę wykorzystać na poznawanie świata. Krystyna i Zdzisław Janowscy, którzy tymczasowo mieszkają w USA, cztery lata temu kupili dodge'a z przyczepą i zaczęli penetrować bliższe i dalsze okolice Gór Skalistych, gdzie mieszkają.

Dwa lata temu, spędzając święta w swoim polskim domu w Nowym Sączu, podjęto decyzję - ruszamy w wielką podróż w piątkę - z Dymitrem Słezionem oraz Anną i Tadeuszem Moczydłowskimi.
- Przygotowywałem logistycznie tę podróż niemal tyle, ile ona trwała - wspomina Dymitr Słezion. - Omówiliśmy, co chcemy zobaczyć, a ja z Opola planowałem trasę. Nasze pomysły pączkowały, dochodziły nowe miejsca, bo jeśli już będziemy tak daleko, to może warto zobaczyć jeszcze i to, i tamto… To była codzienna wielogodzinna praca, ale ruszając w podróż, mieliśmy ją w pełni zaplanowaną, rozpisaną na kilometry niemal, na dni, z trasą punkt po punkcie, z odpoczynkami. Z Polski robiłem rezerwacje na niektórych kempingach, mailowałem, dzwoniłem, ze stron internetowych wiedziałem, czego możemy się spodziewać. Planowałem, ile możemy dziennie przejechać, by się nie wykończyć, ale i by zdążyć dalej.

Zwiedzanie Ameryki zaczęli 22 maja ub.r., w tydzień po przylocie do Denver. Dodge z trzynastometrową przyczepą o powierzchni około 26 metrów kwadratowych stał się domem dla piątki - jak sami siebie określają - szalonych emerytów na pięć i pół miesiąca.
Yellowstone - przedsionek piekieł

- Najbardziej w pamięci utkwiło mi to, co jest dziełem natury - opowiada pan Dymitr. - Widziałem niepowtarzalne widoki, zapierające dech w piersiach, które trudno opisać. Niezapomniany jest Yellowstone, pierwszy założony na świecie park narodowy.

Najpierw widzi się częściowo zamarznięte jeszcze w maju jezioro, za nim ośnieżone, błyszczące w słońcu góry. W dolinie gejzerów dymiące, sapiące i bulgocące kratery, z których niektóre uaktywniają się dość regularnie, jak Old Faithful - Stary Wierny. Sceneria niesamowita, na wzgórzach śnieg, wzdłuż rzeki zielona trawa i spacerujące bizony, dookoła kolorowe, żyjące swoim życiem siarkowe sadzawki i zapach jak z piekła.

- Yellowstone leży w potężnym kraterze wulkanu o średnicy około 90 km, to istny diabelski kocioł, miałem wrażenie, że znalazłem się w przedsionku piekła - opowiada Dymitr Słezion. - Skorupa ziemi ma tutaj tylko 5-8 km grubości.

Piwo dozwolone od lat 21
Prawo przestrzegane jest bardzo rygorystycznie.
- W pobliżu kempingu w parku Yellowstone był sklep, gdzie kupowaliśmy piwo… Moi znajomi siwi, ja łysy, a kasjer prosi o dokument ze zdjęciem, musi sprawdzić "dokumentalnie", czy ukończyłem 21 lat, przy okazji "wykupiłem" jeszcze Tadka z jego piwem, on nie miał przy sobie dokumentów - śmieje się pan Dymitr. - Zapłaciliśmy i chcemy wychodzić, a kasjer woła, że wychodzenie ze sklepu z widocznym piwem jest zabronione, nie można go pokazywać. To jest dbałość o obyczaje i przestrzeganie prawa, a nie alkohol w rękach obywateli!

Ale już w Dawson City, w Kanadzie, mogli kupić piwo bez udowadniania dojrzałości. - A wesoła ekspedientka poradziła nam, byśmy z piwem poszli nad rzekę, z mapami, jak to turyści, a żadna władza nie zauważy, że pijemy alkohol - dodaje opolanin. - Rzeczywiście nad Yukonem było przyjemnie, piliśmy piwo bez oglądania map. Postanowiłem sprawdzać dalej tolerancję na Dzikim Zachodzie i poprosiłem przechodzącą Kanadyjkę, by zrobiła nam zdjęcie z puszkami. Rozbawiliśmy ją, bo okazało się, że jest z Quebecku i nie lubi rządu w Ottawie oraz głupich, jej zdaniem, jego zarządzeń.

Planowanie z niespodziankami
Mimo że podróż wydawała się zaplanowana od A do Z, zdarzały się niespodzianki. Kanada, Kolumbia Brytyjska. Wszystko przebiegało planowo i spokojnie, droga Cassiar HWY 37 od miejscowości Kitwanga na północ, gdzie po 750 km dochodzi do słynnej drogi na Alaskę - ALASKA HWY, była całkowicie pusta, jak wiele dróg w Ameryce.

- Długo żywego ducha i nagle widzimy stojące na poboczu samochody, ludzie machają do nas, żeby się zatrzymać i obejrzeć niedźwiedzie grizzly - opowiada Dymitr Słezion. - Niedźwiedzica z dwoma podrośniętymi młodymi była w odległości około 70 metrów. Zrobiliśmy zdjęcia i ruszyliśmy dalej. Na 249. kilometrze, w miejscu, które nazywa się BELL II i którego nie ma na mapie, przykra niespodzianka: droga zamknięta. Dowiadujemy się, że gdzieś dalej na jezdnię zsunęła się lawina kamienno-błotna, nie wiadomo, jak długo potrwa doprowadzenie drogi do stanu używalności, może to potrwać i do czterech dni. Na szczęście jest jeszcze miejsce na kempingu, poczekamy, zobaczymy. Ewentualna zmiana trasy, to nadłożenie… 2100 km, nie do wiary dla Europejczyka! Trzeba było uzbroić się w cierpliwość i czekać.
Niespodzianka spotkała ich także przy wjeździe do Nowego Jorku.

- Trasa pieczołowicie przygotowana i z map, według nawigacji - wspomina pan Dymitr. - Ze Zdzichem pamiętamy szczegóły. Dojeżdżamy do Nowego Jorku bez problemu. Wpadamy jak trzeba na HWY 9A, przejeżdżamy Bronx i dojeżdżamy na płatny, krótki odcinek wjazdu do Nowego Jorku. Czynna bramka okazuje się zbyt wąska i za niska, nie zmieściliśmy się. Policjanci byli bardzo spokojni i życzliwi, zablokowali przejazd, przepuścili część samochodów stojących za nami inną bramką, reszta musiała czekać, a kierowany przez dwóch policjantów Zdzicho wycofał bez problemów nasz 13-metrowy zestaw i przejechał na inną bramkę, szerszą. Nikt nie trąbi ani nie pomstuje, samochody na odblokowanej bramce ruszają. Na nowej bramce trzeba było jeszcze podnieść wiszące u góry tablice informacyjne i przejechaliśmy.
Zaskakująca Alaska
- Nie umiem opisać, na czym polega fenomen Alaski, ale jest w niej coś fantastycznego - zachwyca się opolanin. - Turkus nieba, którego nie widziałem wcześniej, przejrzystość powietrza, ale ta magia jest nie tylko w klimacie, to atmosfera, mentalność.

Trasa za koło podbiegunowe prowadzi drogą asfaltową, potem szutrową, dość dobrze utrzymaną - to słynna Dalton HWY, prowadząca z Fairbanks, na północ, na wybrzeże Oceanu Arktycznego, do zatoki Prudhoe. Jest bardzo zielono, jedzie się przez gęste lasy, karłowate drzewa iglaste, cieniutkie brzozy. Trzeba przeprawić się przez rzekę Yukon, promem lub mostem. Teren jest górzysty, droga wije się łukami w górę i w dół, a krajobraz zmienia się w charakterystyczny dla tundry: karłowate krzaczki, strumienie, małe jeziorka i od czasu do czasu skałki.

- Na kole podbiegunowym stoi tablica, zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia, wpisaliśmy się do księgi i dostaliśmy certyfikaty, że byliśmy tam - wspomina pan Dymitr. - Choć był czerwiec, nasze dziewczyny były przygotowane na śnieg, w końcu to Daleka Północ. Pozabierały ciepłe ubrania, a tu piękna słoneczna pogoda i temperatura około 25 st. C.

Będąc na Alasce nie można nie zrobić wycieczki po fiordach Kenai NP.
W miarę odpływania od portu w Seward widoki są coraz bardziej malownicze - gładkie morze, mnóstwo wysp i bardzo urozmaicona linia brzegowa, trochę zielonych zboczy i pierwszy duży lodowiec.
- Po drodze najpierw pojawiły się żerujące wydry morskie. W potężnej Zatoce Alaskańskiej zobaczyliśmy humbaki. Choć odległość była spora, potężne cielsko robiło niesamowite wrażenie, od czasu do czasu płetwa ogonowa nad wodą, słychać jej klapnięcie o powierzchnię wody, cielsko prawie znikało i pojawiała się fontanna - to oddech olbrzyma. A na pożegnanie machnął kilka razy płetwą brzuszną. To było niesamowite! - podkreśla podróżnik z Opola.

W fiordzie lodowca Aialik można zobaczyć wylegujące się przy brzegu szaro-srebrne foki portowe i żerujące wydry morskie, wszędzie pełno ptactwa morskiego. Dwa duże, spływające do morza lodowce i ten największy, potężny Aialik Glacier odejmują obserwującym mowę. - Dookoła dryfujące kawałki lodu i dwa kajaki płynące w stronę lodowca - wspomina opolanin. - Potężna ściana czołowa lodowca o szerokości około kilometra i wysokości sięgającej w niektórych miejscach nawet 70 m budzi respekt dla przyrody.

Silniki wyłączone, nikt nie rozmawia, kapitan szeptem podaje różne informacje o lodowcu. Potężne, lśniące w słońcu bielą, z niebieskimi i różowymi odcieniami, majestatyczne cielsko lodowca przemawia do nas odgłosami przypominającymi grzmoty i trzaski, od czasu do czasu jakby otrzepując się z mniejszych kawałków lodu, które spadają lawinkami do oceanu… Majestatyczne widoki podziwiali 25 minut, mieli tylko tyle czasu.

W drodze powrotnej podpatrywali wygrzewające się na skałkach lwy morskie, przez cały czas towarzyszyły im małe delfiny, płynące szybciutko, w podskokach, ale tak bliziutko burty, że trudno je było sfotografować. Dla orek specjalnie zmienili kurs, to wspaniałe widowisko, orki rzadko pojawiają się całe nad wodą, potem znikają i pojawiają się w innym miejscu.
Lodowiec można też obejrzeć z lotu ptaka - potężny masyw Mt. Blackburn, najwyższy szczyt gór Wrangla, 4996 m, Dymitr Słezion obejrzał z awionetki, taka wycieczka dająca niezapomniane wrażenia to tylko 114 dolarów.

Podróż życia
- To była niepowtarzalna wyprawa, wymagająca od nas fantazji, determinacji i odwagi - podkreśla pan Dymitr. - Po kilku dniach rytm podróży stał się naturalnym rytmem naszego życia, szalonych emerytów. Codziennie budziliśmy się w przyczepie, naszym amerykańskim domu na kółkach i zastanawialiśmy się, co nas spotka pięknego. Łosie, grizzly i humbaki na Alasce, miasteczka takie jak Dawson City z atmosferą jak na filmie o gorączce złota, huk spadających mas wody wodospadu Niagara z amerykańskiej i kanadyjskiej strony, widok Manhattanu nocą z wysokiego zachodniego brzegu Hudsonu w Hoboken czy kasyn Las Vegas, malownicze ulice miasteczka Shipshewana, gdzie bryczki i stroje Amiszów mieszają się z nowoczesnymi samochodami i strojami innych przechodniów, Wielki Kanion Colorado. W czasie końcowych przygotowań do wyjazdu nachodziły mnie różne myśli, czy będziemy w stanie taki szalony plan zrealizować. Po przyjeździe do USA nie było czasu na takie dywagacje, trzeba było szybko przygotować wszystko do wyjazdu i w drogę Udało się, odbyliśmy podróż życia!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska